poniedziałek, 22 października 2018

Od Chilliano [ zlecenie numer I ]

Leżenie brzuchem do góry pośród niewysokiej trawy i grzanie pyska w pierwszych promieniach porannego, dopiero wchodzącego słońca, mogło nie wydawać się wcale ekscytującym zajęciem, no bo przecież co ciekawego mogłoby mnie tutaj spotkać, huh? Mimo wszystko, czas spędzałem bardzo miło i brak dodatkowej rozrywki w postaci kolorowych motyli czy białych pió… nie, dobra, piórek, to ja się już nie tykam. Nigdy. Ogólnie, mimo braku zapowiedzi na przygodę, spędzałem poranek bardzo przyjemnie. Mógłbym leżeć tak jeszcze wiele godzin, aż nie dostałbym odleżyn na plecach, wtedy przewróciłbym się pewnie na brzuch. Niestety, mój idealny poranek został przerwany przez pojawienie się w niedalekiej odległości pewnej postaci. Zbyt długo mieszkałem na terenach Plemienia Wilków, aby nie poznać tego stylu poruszania się – na lekko ugiętych łapach, stawiając bardzo uważnie kroki i podskakując ze strachu za każdym razem, gdy coś pod jego łapą chrupnęło. Wilk wiecznie spłoszony, być może uciekający przed kimś lub przed czymś, który, jeśli wierzyć takiemu oszołomowi, nazywał się Oddie. Był handlarzem, choć ja traktowałem go jako staruszka, który po prostu ciągle coś gubił lub potrzebował. Przewróciłem się na brzuch i przez chwilę obserwowałem postać, która przez kilka minut krążyła po wzniesieniu niedaleko, co chwilę podskakując wyżej, niż bym przypuszczał. No nic, niby wiadomo, że Oddie nie mógłby być zagrożeniem, bo to tylko taki niegroźny i niemądry wilk w średnim wieku, ale i tak trzeba skontrolować co on kombinuje. Wolnym krokiem podszedłem do chudego, ale nie wychudzonego, no Oddie po prostu miał taką, a nie inną budowę ciała, wilka. Zaszedłem go od tyłu, dlatego, gdy zobaczył mnie przy swoim boku, znów podskoczył ze strachu.

— Czego chcesz tym razem, Oddie? — pokręciłem głową ze śmiechem – on zawsze czegoś chciał.

A to zgubił naszyjnik zrobiony z patyków i ktoś pomagał mu go znaleźć, a to pobłądził i szukał drogi do jakiegoś nieistniejącego lasu. Tak już z nim było, traktował Plemię nieco, jak pomocników.

— Króliki… cztery… znaczy skóry z nich… cztery… teraz. Brązowe, żeby były brązowe — wyjaśnił mi przykucając w trawie i patrząc na kicające w oddali króliki. Wszystkie białe.

— Jak ci pomogę, to sobie pójdziesz? — wolałem, żeby wędrowny kupiec nie nadużywał cierpliwości władcy Plemienia.

Ten szybko pokiwał głową i obiecał, że jak tylko dostanie skóry, to zniknie na zawsze. Tak, tak. Jego na zawsze, to na kilka dni, ewentualnie na tydzień.

— Idź sobie odpocznij, przed tobą pewnie długa droga, a ja skoczę po te skóry dla ciebie — tak było się go pozbyć najłatwiej. Trzeba było mu pomóc, a w nagrodę może coś dostanę.

Wilk odwrócił się i nadal idąc swoim dziwacznym stylem, oddalił się ode mnie. No dobra, to teraz czas, na małe polowanie. Z moją szybkością dopadnięcie królików nie było problemem, ale za bieganie za nimi nie wziąłem się od razu. One wszystkie były białe, a Oddie potrzebował brązowych. Mogłem szukać królików o innym umaszczeniu po całym terenie Plemienia i ich nie znaleźć, a po powrocie nie natknąć się również na te białe.

— Myśl, Chilli, myśl — powiedziałem cicho sam do siebie i wtedy wypatrzyłem niemal tuż pod moimi łapami wybawienie z sytuacji.

Uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem na mord królików. Moment oddzielania skóry od mięsa pominę, gdyż, drogi czytający, być może właśnie coś jesz. W każdym razie, niedługo później zaniosłem mięso innym wilkom, gdyż sam głodny nie byłem, a jedzenia marnować się nie powinno. Wróciłem do miejsca, w którym wcześniej położyłem białe skóry i zająłem się ich farbowaniem. Taplałem skóry w kałuży błota, a następnie odkładałem na bok, aby to zaschło. Po jakimś czasie miałem już gotowe cztery, brudno brązowe i po prostu brudne, królicze skóry, które zaniosłem handlarzowi.

— Trzymaj Oddie, a teraz… — oddałem mu skóry i poprosiłem, aby opuścił już teren Plemienia.

Ten zachwycał się przez chwilę kolorem skór, zupełnie, jakby nie wiedział, że są one całe w zaschniętym błocie. No nic, ja go z tego błędu wyprowadzać nie zamierzałem. Oddie podziękował mi i pożegnał się tak, jakby naprawdę miał już nigdy nie wrócić. Tia, zobaczymy. Zobaczymy.

Wynagrodzenie: 25pkt. doświadczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Netka Sidereum Graphics