poniedziałek, 26 listopada 2018

Od Persefony

Był piękny słoneczny dzień co było rzadkością patrząc na porę roku jaka nastała. Przechadzałam się jedną z niewielu łąk. Słuchałam jak liście szeleszczą mi pod łapami i wydają miły dla nosa zapach. Szłam w stronę jednego ze źródełek schowanych pomiędzy skałami. Dreptałam nie śpiesząc się nigdzie. Spoglądałam na ptaki, które ćwierkały tak zawzięcie jakby zależało od tego ich życie. Usłyszałam cichy szum jeziora, a po chwili zobaczyłam gładkie, błyszczące skały. Wdrapałam się ostrożnie i z uwagą by się nie poślizgnąć. Doszłam bezpiecznie do źródełka i zaczęłam pić chłodną, przyjemną dla podniebienia wodę. Zanurzyłam lekko głowę i łapy, by się schłodzić po czym położyłam się na jednym z rozgrzanych kamieni. Ciepło bijące od szarej masy delikatnie i przyjemnie grzało mój brzuch, a pomarańczowe światło przebijało delikatnie przez moje powieki. Po paru minutach błogiego odpoczynku trawa obok mnie lekko zaszeleściła. Podeszłam ostrożnie wytężając węch. Był to mały jeż próbujący wyjść z pułapki kamieni. Delikatnie szturchnęłam go pyskiem mrucząc coś po cichu. Jeżyk przestał się szamotać i dał się złapać w pysk. Lekko wyciągnęłam go z zagłębienie i wróciłam na kamień. Jednak odpoczynek nie był mi dany, gdyż usłyszałam burczenie w brzuchu. Wstałam rozciągając łapy, usłyszałam delikatne strzelania w kościach, lecz nie przejęłam się tym. Ruszyłam dostojnym kłusem w kierunku lasu. Już po chwili słońce zostało zasłonięte kotarą drzew. Zrobiło się mroczniej i chłodniej. Automatycznie wyczuliłam wszystkie zmysły. Chciałam wiedzieć, gdy zbliży się ofiara lub napastnik. Nie pomagało mi w tym podłoże wyłożone szyszkami, gałęziami i listkami. Każdy mój krok pozostawiał za sobą lekki szum. Wiatr prawie, że ustał, więc nie byłam w stanie wyczuć nikogo ani niczego. Biegłam na lekko ugiętych łapach w każdym momencie gotowa do skoku. Niższe gałęzie zahaczały o moje futro, jednak nie przejmowałam się tym. Wnet usłyszałam szelest po prawej, zwolniłam baczniej wytężając zmysły. Już po chwili wiedziałam, że to puma- czyli łatwo nie będzie. Byłam gotowa na jej atak. Zwierzę wyskoczyło w powietrze próbując mnie przyszpilić do ziemi jednak szybko się usunęłam. Zezłoszczona kocica naparła jeszcze raz i jeszcze raz. Ciągłymi unikami męczyłam się lekko, lecz nie dałam po sobie tego poznać. Zawsze taka konfrontacja była dla mnie zabawą, jednak po paru minutach zaczęło mi się nudzić. Przewidziałam, z którego miejsca nadciągnie drapieżnik. Zaparłam się mocno łapami i warknęłam wyzywająco. Puma rozpędziła się biegnąc wprost na mnie. Gdy była już blisko opuściłam głowę wystawiając rogi. Zwierzę nie było w stanie nic zrobić. Lekko nabiła się na poroże raniąc w niektórych miejscach. Niezadowolona szybko odbiegła pozostawiając po sobie mały szlaczek krwi. Poszłam dalej w dalszym ciągu gotowa do reakcji. Nie musiałam długo szukać, po chwili na mojej drodze stanął biały królik. Obniżyłam się na łapach i spięłam mięśnie. Podeszłam jak najbliżej i wyskoczyłam w górę przypieczętowując los zająca. Wgryzłam się w jego kark i udałam się na poszukiwanie jakiś gęstych krzaków lub trawy by w spokoju zjeść posiłek. Nie musiałam długo błądzić. Już po chwili miałam idealną kryjówkę. Pachniało w niej tropem wilka, lecz nie przejęłam się tym. Nad roślinami wystawały moje rogi, lecz nie przejęłam się tym. Gdy skończyłam posiłek i chciałam wytrzeć pysk nagle wyskoczył na mnie wilk. Zostałam przygnieciona, lecz szybko się ogarnęłam i zrzuciłam go z siebie. Osobnik był wyraźnie zdezorientowany. Zapewne myślał, że poluje na jelenia.
-I co łosiu? Czy ja ci wyglądam na jelenia?- Sapnęłam zirytowana.

< Ktoś? >

1 komentarz:

Netka Sidereum Graphics