Nie mogłam spać i o drugiej w nocy chyba wstałam. Przyciągnęłam się i
wyszłam z jaskini. Zimno. Było bardzo zimno. Śnieg skrzypiał pod moimi
łapami. Ciężko się chodziło. To już nie był przyjemny, trochę zimny
puszek, po którym stąpało się jak po chmurach, a zimna breja. Może dalej
można było po tym chodzić, ale nie było to za przyjemne uczucie dla
mnie przynajmniej. Popatrzyłam się w niebo. Piękne gwiazdy. Zaczął wiać
wiatr. Jakby jeszcze śniegu było mało, to doszedł deszcz eh. Poszłam się
przejść. Odświeżyć swój umysł. Było tak cicho. Nikt nie chodził. Nikt
nie rozmawiał. Nikt mnie nie wołał, żebym poszła na trening. Było wręcz
idealnie. Nie mam nic do rozmawiania z innymi, ale kawałek ciszy jest
jak najbardziej na miejscu. Zaczęłam sobie nawet nucić pod nosem, kiedy
bardziej się rozluźniłam. Chciałam iść napić się wody, ale wtedy sobie
przypomniałam, że wodopój przypomina kostkę lodu. Westchnęłam głośno.
Pomimo, że było zimno, jakoś poczułam się bardziej swojo. Rozluźniłam
się do końca. Nikt na mnie nie patrzył. Przynajmniej ja nikogo nie
wyczuwałam i mogłam wejść nawet na obce terytorium. Jednak nie jestem aż
tak głupia. Zawróciłam do swojej jaskini. Jak będzie cieplej, to będę
robić sobie więcej takich wycieczek w nocy. Ułożyłam się wygodnie i
popatrzyłam przed siebie. Z lekkim uśmiechem na twarzy moje powieki
zamknęły się i zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz