Podszedł do mnie lekko wystraszony wilk. Widząc go od razu zwróciłam na niego uwagę. Opowiedział mi, że był na małej przechadzce po lesie, u stóp gór. Widział podobno człowieka, który coś rozstawiał. Kiedy podszedł bliżej ujrzał coś, co wyglądało na ostre. Chciałby ze mną tam znów iść, tak na wszelki. Gdyby się coś stało. Jako, iż jestem obrońcą, było to wręcz moim obowiązkiem.
Schodziliśmy coraz niżej. Po tych terenach tak dawno nie chodziłam. Przypominają mi się czasy mojej wędrówki, którą myślę, że może kiedyś będę kontynuować. Chociaż jak na razie jest mi tu dobrze. No cóż, nie teraz czas na to.
- To tu. - odezwał się mój partner podróży. Podeszłam do tego ostrożnie i powęszyłam. Była to rozwarta... hm, dobrym określeniem będzie szczęka. Metalowe elementy błysnęły w moim oku. Jak sam wilczek mówił - były ostre. Wolałam już dłużej w to nosa nie wsadzać, bo bym go jeszcze straciła. Rozejrzałam się dookoła. Zauważyłam grubszy patyk. Chwyciłam go w pysk i rzuciłam tej paszczy na pożarcie. Kiedy tylko drewno złączyło się z tą śmieszną konstrukcją, szczęki zakleszczyły się. Rozległ się dźwięk łamanego patyka. Ja oraz towarzysz lekko się spłoszyliśmy. Obojgu zjeżyło się futro na głowie.
- I co z tym zrobimy? - spytał.
- Daj mi chwilkę... - mruknęłam. Wzięłam drugi patyk i rzuciłam w szczęki. Lecz te nie zareagowały. - Chyba te coś jest jednorazowego użytku. A co z tym zrobimy... Cóż na pewno poinformujemy alfę. Wiesz co - zwróciłam łeb ku kulce futra. - leć mu o tym powiedz, a ja po rozbrajam te pułapki. - ten tylko przytaknął łebkiem i zniknął w lesie. Tych śmiesznych pułapeczek było, jak kwiatków na łące. Co za wstrętne istoty. Myślą, że mamy tak mało wody w mózgu, żeby się w to złapać... aż na samą myśl o nich... a z resztą. Co będę zaśmiecać sobie głowę tymi idiotami. Lepiej zajmę się tym czymś, co po sobie zostawili. Tą spuścizną zła...
Zaczęłam zbierać patyki, patyczki i badyle. I jak kulkami śnieżnymi rzucałam je w te szczęki. Tylko co chwila słyszałam zakleszczające się paszcze i pękające pod ich uciskiem patyczki.
Trochę się zmachałam, ale skończyłam. Spojrzałam na moją prace. Dalej nie mogłam się nadziwić, jak głupota ludzka potrafi sięgać najwyższych wytycznych. Chociaż, nawet jeśli są kompletnymi tępakami, stawianie takiej ilości żelastwa nie ma kompletnie sensu. To na pewno da się jakoś naprawić. Co jest warte uwagi. Bo nie po to się męczę, żeby to unieszkodliwić, żeby zaraz przyszedł jakiś pajac i to na nowo poustawiał.
Po dłuższym czasie przyszły specjalnie wysłane do tego wilki. Mogłam wrócić do watahy. Dowiedziałam się również, że to nie pierwszy ich taki wybryk. Co prawda był to stary, odgrzewany kotlet, ale jednak. No cóż, oby mniej takich sytuacji w życiu naszego plemienia...
Wynagrodzenie: 90 pkt. doświadczenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz