Nic nie zapowiadało się na to, aby wieczór był niespokojny. Jednak po paru chwilach leżenie podbiegł do mnie młody Obrońca. Zdziwiłem się. Wyglądał na zmartwionego więc natychmiast spytałem co się stało.
- Drzewo! Byłem tak z nim i nagle piorun uderzył w drzewo! W zasadzie nie wiem czy piorun, ale ... Proszę pomóż mi! On chyba jest ranny! - Odpowiedział natychmiast.
- Gdzie, kto? Prowadź! - Krzyknąłem.
Młody rzucił się biegiem w stronę wyjścia z obozu, ja za nim. Biegliśmy przez chwilę. Wyglądał na zdezorientowanego. Przecież raczej nic się nie stanie temu drugiemu... Gorzej jeżeli drzewo go przygniotło.
Prawdopodobnie docieraliśmy na miejsce. Kot zwalniał. Za jednym z drzew zauważyłem kota z przygniecioną łapą pod ogromną sosną. Leżał praktycznie pod pokrywą śniegu, który właśnie sypał.
- Hey kolego! - Od razu podbiegłem do rannego. - Stracił przytomność. - Powiedziałem do młodego kocura. Wyglądała na to, że drzewo planuje się zsunąć, a to może zabić tego kto pod nim leży. Powiedziałem młodemu co ma robić. Współgraliśmy. Ja odkopywałem glebę z pod świerku, czy jodły, a on ciągnął za sierść rannego.
- To dłużej nie wytrzyma. Zaraz się zsunie. Musisz go teraz wyciągnąć albo zginie. - Wyjaśniłem prędko.
- Dobrze! - Powiedział zestresowany i zatroskany.
- Trzy, dwa ... Już!
Drzewo zsunęło się ze skały zasłaniając mi widok na kocury. Nie usłyszałem żadnego dźwięku, poza łamiącymi się gałęziami. Po chwili ujrzałem tych dwojga całych... Bynajmniej jednego z nich.
- Teraz do medyka. - Powiedziałem uspokojony na zakończenie.
Wynagrodzenie: 35 pd.
Level Up! 0 -> 1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz