Już niedługo, jako członek grona guru, będę posiadał swojego pierwszego Praktykanta... Muszę zrobić jak najlepsze wrażenie, ale to nie pora aby o tym myśleć. Z ostatniej myśli nie wyrwałem się sam, zrobił to jeden z grupy obchodowej szturchając mnie lekko.
Wyruszyliśmy z obozu Plemiennego. Obraliśmy jedną z dłuższych tras, dlatego szliśmy żwawym tempem, aby wyrobić się jeszcze przed słońcem w zenicie. Przemieszczaliśmy się wzdłuż strumyka. Jako, iż jest wiosna ryb w jednym miejscu jest więcej niż zwykle. Niestety my, w przeciwieństwie do kotów, nie mamy zdolności do ich wyławiania. Ale to nie znaczy, że jesteśmy gorsi, rzecz jasna!
- Akfinaich, wszystko dobrze? Zaczerwieniłeś się trochę...- Uwagę zwróciła mi jeden z towarzyszy.
- Tak, tak. Wybacz. - Wziąłem głęboki wdech. No przecież, czerwienieję niczym wiśnia, gdy się denerwuję, lecz dlaczego teraz? Cóż, nic dziwnego w tym, że myśl o kotach przyprawia mnie o mdłości.
Zrobiło się trochę jaśniej. Nie cała jedna szósta trasy była już za nami. Nagle, nie spodziewanie, przy granicy usłyszałem głośne zawycie z bólu - "Ałć "-. Przez chwilę zastanawiałem się co się dzieje. Jako, iż ja prowadziłem obchód wszystkie głowy skierowały się ku mnie.
- Ugh no dobrze... Sprawdzę to. - Ruszyłem ostrożnie w kierunku krzaków z których dobiegał dźwięk. Mimo wszystko rozpoznawałem ten ton, ale nie mogłem przypomnieć sobie do kogo należał. Wyszedłem po drugiej stronie i ku mojemu zdziwieniu na ziemi siedział Chilliano.
- Co się stało? - Spytałem zdziwiony. Jak mogłem nie rozpoznać jego głosu?
< Chilliano? Mam nadzieję, że da się przeczytać :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz