— Czego chcesz tym razem, Oddie? — pokręciłem głową ze śmiechem – on zawsze czegoś chciał.
A to zgubił naszyjnik zrobiony z patyków i ktoś pomagał mu go znaleźć, a to pobłądził i szukał drogi do jakiegoś nieistniejącego lasu. Tak już z nim było, traktował Plemię nieco, jak pomocników.
— Króliki… cztery… znaczy skóry z nich… cztery… teraz. Brązowe, żeby były brązowe — wyjaśnił mi przykucając w trawie i patrząc na kicające w oddali króliki. Wszystkie białe.
— Jak ci pomogę, to sobie pójdziesz? — wolałem, żeby wędrowny kupiec nie nadużywał cierpliwości władcy Plemienia.
Ten szybko pokiwał głową i obiecał, że jak tylko dostanie skóry, to zniknie na zawsze. Tak, tak. Jego na zawsze, to na kilka dni, ewentualnie na tydzień.
— Idź sobie odpocznij, przed tobą pewnie długa droga, a ja skoczę po te skóry dla ciebie — tak było się go pozbyć najłatwiej. Trzeba było mu pomóc, a w nagrodę może coś dostanę.
Wilk odwrócił się i nadal idąc swoim dziwacznym stylem, oddalił się ode mnie. No dobra, to teraz czas, na małe polowanie. Z moją szybkością dopadnięcie królików nie było problemem, ale za bieganie za nimi nie wziąłem się od razu. One wszystkie były białe, a Oddie potrzebował brązowych. Mogłem szukać królików o innym umaszczeniu po całym terenie Plemienia i ich nie znaleźć, a po powrocie nie natknąć się również na te białe.
— Myśl, Chilli, myśl — powiedziałem cicho sam do siebie i wtedy wypatrzyłem niemal tuż pod moimi łapami wybawienie z sytuacji.
Uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem na mord królików. Moment oddzielania skóry od mięsa pominę, gdyż, drogi czytający, być może właśnie coś jesz. W każdym razie, niedługo później zaniosłem mięso innym wilkom, gdyż sam głodny nie byłem, a jedzenia marnować się nie powinno. Wróciłem do miejsca, w którym wcześniej położyłem białe skóry i zająłem się ich farbowaniem. Taplałem skóry w kałuży błota, a następnie odkładałem na bok, aby to zaschło. Po jakimś czasie miałem już gotowe cztery, brudno brązowe i po prostu brudne, królicze skóry, które zaniosłem handlarzowi.
— Trzymaj Oddie, a teraz… — oddałem mu skóry i poprosiłem, aby opuścił już teren Plemienia.
Ten zachwycał się przez chwilę kolorem skór, zupełnie, jakby nie wiedział, że są one całe w zaschniętym błocie. No nic, ja go z tego błędu wyprowadzać nie zamierzałem. Oddie podziękował mi i pożegnał się tak, jakby naprawdę miał już nigdy nie wrócić. Tia, zobaczymy. Zobaczymy.
Wynagrodzenie: 25pkt. doświadczenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz