- Mamo? - Odezwałem się po czym osunąłem na ziemię. Było mi zimno. Ja sam w ciemności, w czerni bez końca i początku. Skazany na wieczność. Przykucnąłem chcąc się obudzić z tego koszmaru. Potrząsłem głową. Wtedy rozmazy rzeczywistości zaczęły mrugać mi przed pyskiem. Skoczyłem w ich kierunku, chcąc je złapać, ale one znikały po czym się pojawiały. Chcąc od niech odejść zacząłem biec przed siebie. Przebierałem łapami z całych sił. Wokół mnie kreowały się wspomnienia, których nie znałem. Na prawo i lewo, wszystkie były możliwe do odczytania, ale zamazane, nie miały sensu, ale pamiętałem je. Mrugały i w każdym słyszałem wołanie. Krzyki bólu, nienawiści... Zacisnąłem powieki, chciałem się od tego uwolnić. Traciłem siły. Mięśnie bolały od szybkiego tempa ucieczki, brakło mi tchu. Niespodziewanie drogę brutalnie przecięło mi jedno z tych ciemnych wspomnień. Nie byłem w stanie się odwrócić. Jakaś siła nakazywała mi zostać i patrzeć na owe, jak gdyby zakazany był odwrót.
- I sądzisz, że po tym wszystkim pozwolę Ci odejść Neekie? - Odezwał się twardy ton. Wszystkie wspomnienia, które były do tej pory wokół mnie, nagle, zaczęły się kruszyć niczym szkło.
- Nigdy o to nie poproszę! - Usłyszałem krzyk. Znany... Jeden z bliższych. Moje serce zalane zostało ciepłem.
- M.. Mamo? - Otworzyłem szerzej oczy próbując zrozumieć co się dzieje. Wtem ogromny wilk rzucił się na kotkę. Ch... Chyba moją matkę. Chciałem pomóc, ale nie byłem w stanie się ruszyć. Chwycił za jej gardło i zaczął szarpać. Sierść zaczęła ciemnieć, krew bryzgała na wszystkie strony, oczy kreatury płynęły nienawiścią. Warczał przeraźliwie, nie zaprzestając wykonywanej czynności. Rozrywał burą kotkę na kawałki futra, czerpał z tego satysfakcję...
Zaprzestał
Spojrzał mi w oczy. Jedyne co w nich widziałem to ogromną wrogość, nie znającą granic i umiarkowania. Moje ciało przeszedł zimny dreszcz, jak gdyby ktoś właśnie wrzucił mnie do lodowatej wody, rzeki która zamyka w zimnie na kilka wieczności. Zacząłem jeżyć futro. Oczy wilka były czerwone, krwisto czerwone, patrzyły na mnie, tylko na mnie, nikogo więcej. Byłem przerażony.
Rzucił ciało mojej matki na bok, po czym wypluł z pyska krew. Wpatrzył się we mnie jeszcze raz. Wokół niego wisiał okropny odór krwi, wrogości oraz odrazy. Otworzył pysk i chłapnął nim głośno nie odrywając ode mnie wzroku. Nie byłem w stanie się ruszyć, wszędzie było ciemno. Nie miałem dokąd uciec. Tylko on i ja w wiecznej nicości. Nigdy się tak bardzo nie bałem, jak teraz. Moim ciałem szalała adrenalina, było mi gorąco, a mimo to przechodziły po mnie zimne dreszcze. Miałem wrażenie, że mam gorączkę, że się palę. Samiec ruszył w moją stronę. Najpierw wolnym krokiem, później przyspieszył. Jego łapy zaczęły się rozpędzać. Zmierzał w moją stronę.
To koniec? On chce mnie zabić?
Zadawałem sobie pytanie jak do tego doszło, ale nie zdążyłem znaleźć odpowiedzi, kreatura rzuciła się na mnie, czerwień spłynęła na czerń i zmieszała się z nią w ułamek sekundy. Ostatnie co widziałem to jego oczy... Wstrętne, widzące jedynie śmierć. Oczy wilka.
Usłyszałem głośny śpiew ptaków, spokojny. Gwałtownie podniosłem głowę i gorączkowo rozglądałem się w poszukiwaniu napastnika.
- Nie ma go? - Byłem gorący i spocony. Czułem słabość, wycieńczenie, oddychałem głośno próbując wyregulować szybkość oddechu. Było to trudne zadanie. Ciemność zniknęła, ale zimny dreszcz i odczucia pozostały.
- Wszystko dobrze? - Usłyszałem za plecami. Już chciałem zaatakować, gdy zobaczyłem postać. Zaczerwieniłem się... "Co ja robię?". Patrzyłem na nią z podniesioną wysoko łapą z wyciągniętymi pazurami.
Znów ten sen...
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz