Zamiast leżeć i odpoczywać to niemądry wyszedł na łono natury...uh.
Po dwóch dniach szykowałam się, aby wyjść spotkać się z rodzicami.
Zjawił się on, Aksel. Oznajmił, że jednak chce dołączyć do plemienia.
-
Wyglądasz, jakbyś nie cieszył się z tego. - zmierzyłam go wzrokiem. Nic
nie odpowiedział. Popatrzyłam na niego. Wyglądał lepiej niż wcześniej,
ale nadal żal brał patrząc na niego. - Możemy iść, jeśli w ogóle masz
siły. - pokiwał niepewnie głową.
Kierowaliśmy się w
kierunku jaskini przywódcy - Krein'a. Wszyscy dziwnie się patrzyli na tą
zabłąkaną duszę u mojego boku. Nadal był wychudły i marny. Szliśmy
wolno mimo, że basior nalegał tempa. Co on sobie myśli...że jest
niezniszczalny? I że niby traktuję go jak dziecko...ja chcę tylko mu
pomóc. Kieruje się moimi specjalizacjami w dziedzinie medycyny. Wiem
teraz, co aktualnie jest lepsze dla jego organizmu. Leżenie i
odpoczywanie, a nie hasanie po łąkach.
W końcu dotarliśmy
na miejsce. Weszliśmy do środka i przedstawiłam Krein'owi nowego
przybysza. Były pytania, były również do nich odpowiedzi. Odpowiedź
brzmiała - tak. Zaczęliśmy wracać, gdzie zapytasz? Oczywiście, że do
mojej jaskini. Nie w celach miłosnych oczywiście. Nie pozwolę temu
kretynowi się katować...
- A i jak coś nie ma ale, ale wracamy do mojej jaskini.
- Ale...
- Mówiłam coś. - warknęłam. Ten tylko się speszył. Jego stan zdrowia idzie na moje konto. Po za tym...to mój pierwszy pacjent...
Weszliśmy do środka. Nakazałam mu położyć się na posłaniu. Stawiał duży opór, ale w końcu po moich namowach uległ.
-
Słuchaj. To wszystko jest dla twojego dobra, jasne? Nie odbieraj tego,
jako dyskryminacje, czy dziubdzianie się nad tobą. Twój stan zdrowia
jest okropny, więc bądź skory chociaż wysłuchiwać porad, odnoście jego
poprawy. - był wpatrzony w ścianę, najwyraźniej wkurzony na mnie.
Postanowiłam pójść i coś nam upolować do jedzenia. - Nie ruszaj się
tylko. - wyszłam z jaskini.
<Aksel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz