- Jasne. Mam ci pomóc? - zapytałam.
- Nie trzeba, wystarczy, że mi potowarzyszysz. - uśmiechnął się, po czym wziął króliki w pysk.
Trochę szliśmy, ale nie zajęło to długo. Lekko się uśmiechnęłam, bo trochę lubię deszcz. Znaczy czasem przeszkadza, ale bez niego nie byłoby życia. Tak czy inaczej Akfinaich odłożył uszatych i schowałam się do jaskini. Patrzyłam na spadające krople, rozmyślając o wszystkim i o niczym. Świat jest taki piękny. Nie da się marzyć o lepszym miejscu. Byłoby idealnie, gdyby nie wojna z Plemieniem Kotów. Chociaż ja nie mam do kotów takiej bezgranicznej nienawiści, to jednak są wilki, które rozszarpią wroga, jak tylko go zobaczą, bez żadnych pytań. Wiem to. Jednak nie ma się czym zamartwiać, bo jutro będzie następny dzień.
***
Następnego dnia jak zwykle moje powieki oślepił blask słońca, bo całonocnym deszczu. Wstałam i przeciągnęłam się. Ziewnęłam, przez co było przez chwilę widać moje ostre zęby, po czym wyszłam z jaskini. Do mojego nosa doszedł przyjemny zapach rosy o poranku. Zrobiłam się bardziej rześka i wybiegłam na polowanie. Szybko udało mi się upolować królika i najadłam się. Szybkim truchtem pobiegłam na moje praktyki. Ostatnio usłyszałam, że mam zacząć na nie chodzić, więc nie sprzeciwiałam się, bo niby po co? Po prostu grzecznie słuchałam i wykonywałam ćwiczenia. Po paru godzinach mogłam spokojnie udać się na spoczynek. Trochę odpoczęłam i potem poszłam się przejść. Byłam niedaleko granicy. Wyczułam koty i schowałam się za krzakami. Rozmawiały po prostu. Nie powinnam nikogo śledzić. Trochę mi głupio, chociaż jeśli chcę zostać obrońcą, to muszę czasami podsłuchać wroga, czy czegoś nie planuje. Jednak to były po prostu zwykłe rozmowy o pogodzie i samopoczuciu. Jeden coś mówił, że chyba wyczuł wilka, przez co ulotniłam się szybko do mojej jaskini. Resztę dnia spędziłam na nuceniu sobie w samotności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz