- Na pewno to nie twoja wina. - zaczęłam od tych prostych
słów. - Twoja matka nie ma ci za złe. Chciała ciebie bronić i udało jej
się to. Żyjesz i to jest jej powód do dumy, że dała radę. Przypłaciła co
prawda życiem, ale taka jest rola rodzica.
Spuścił wzrok
i położył uszy. Odwrócił łebek, najwyraźniej zmieszany tą sytuacją.
Jego ogon się uspokoił, podwinął go do siebie. Nadal jednak końcówka
chodziła w prawo i lewo.
- Nie powinieneś się obwiniać za coś,
na co nie miałeś wpływu. Byłeś mały i bezbronny, więc jak mogłeś pomóc?
Nie zadręczaj się tym, to tylko szkodzi. Po jakimś czasie te sny
powinny odejść. Tylko zadręczasz się niepotrzebnie. Umysł akceptuje
tylko odpowiedź tak. Jeśli powiesz sobie, że to twoja wina to ci
odpowie: Tak, to twoja wina. A jeśli powiesz, że to nie twoja wina to ci
odpowie: Tak, to nie twoja wina. - spojrzał na mnie zdziwiony. - Brzmi
głupio, wiem o tym, ale tak to działa i nic na to nikt nie poradzi. -
uśmiechnęłam się ciepło.
Wlepił wzrok w dal najwyraźniej
jednak kwestionując moją dziwną radę. Podniósł uszy i wyglądał już o
wiele lepiej, niż wcześniej.
- Myślisz? - spojrzał pytająco, na co kiwnęłam mu głową.
< Rookie? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz