Patrzyłem na kocice, jak się pięknie pręży i ostrzy swoje pazurki.
Wychyliłem się zgrabnie i zacząłem podchodzić do Ench. Ta najwyraźniej
mnie zauważyła, więc przestała skrobać korę drewna i popatrzyła ze
zrezygnowaniem.
- Widzę, że się znów spotykamy. - powiedziałem z podnieceniem w głosie.
- No niestety... - odpowiedziała ze zrezygnowaniem.
- Nie lubisz mnie? - podskoczyłem do niej.
- Cóż...jakby to...jesteś strasznie wkurzający.
- Bo jak sobie jakąś kotkę upatrzę, to nie odstępuje. - uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Bo ci zaraz te twoje oczka wydłubie. - powiedziała niewinnie.
- Wolałbym nie. Chcę widzieć cały świat oraz ciebie.
-
Na mnie się już napatrzyłeś, teraz zajmij się tym drugim. - zaczęła
odchodzić z wysoko uniesionym ogonem. Dobra, dam jej spokój, później coś
wymyślę. Powędrowałem w przeciwnym kierunku. W oddali zobaczyłem
jakiegoś kocura, który wręcz śmigał w tym śniegu. Postanowiłem podejść.
- Wszystko okej? - nachyliłem do niego pysk. Ten wynurzył łeb spod śniegu. - Szukasz czegoś.
-
Myszy. - Powiedział otrzepując się ze śniegu.* - Chcę przygotować
wielką ucztę. Później miałem zabrać się za ptaki, ale sam nie wiem, czy
będę mieć już siły.
- W sumie, nie mam nic do roboty. Z chęcią ci pomogę.
- Mógłbyś? - zapytał z niedowierzaniem, na co ja pokiwałem głową. - Wielkie dzięki! Spadłeś mi jak z nieba!
- Nie ma sprawy. Gdzie mam ci je zanieść?
- Tam jest mój dom. - wskazał łapą i jeszcze go dokładnie opisał.
-
Dobrze, to do zobaczenia. - nie czekając na odpowiedź, pomknąłem po
śniegu. Musiałem się trochę porozglądać, aby te cholery znaleźć.
Poukrywały się dobrze lub zlały z śniegiem. Na szczęście mój nos nigdy
nie zawodzi i wyniuchałem ich kryjówki. Miło się patrzy na ich
wystraszone oczy i sparaliżowane ciało, gdy wbijasz kły w ich kark. Jak
pęka pod zakleszczonym ugryzieniem. Miałem duży problem z ich
transportem, ale po dłuższych poszukiwaniach, w ziemi znalazłem stary,
lekko podgniły i wilgotny kawałek materiału, w które martwe ptaki
zawijałem.
Kiedy uporałem się z zadaniem, udałem się do
wcześniej mi wskazanego i opisanego miejsca. Wszedłem do środka domku
mojego zleceniodawcy i przed jego oczyma rozłożyłem pęk dziesięciu
zwierzątek.
- O Jezusie - krzyknął z zachwytu. Podszedł i zabrał jedzenie na bok. - Jesteś świetny, nie wiem, jak ci dziękować.
- To drobiazg. - zasłoniłem się skromnymi słowami. Porozmawialiśmy chwilę i ja udałem się do swojego legowiska.
Wynagrodzenie: 50 pkt. doświadczenia [BONUS] + 5 PŚ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz