środa, 27 lutego 2019

Przerwa

Drodzy mieszkańcy gór!
Musicie mi wybaczyć, ale na blogu przez pewien czas zapanuje przerwa. Dlaczego? - zapytacie. Niestety trochę czasu mi uciekło. Zapewne wam również, patrząc po aktywności. Muszę się skupić na paru rzeczach, jest to główny powód. Możliwe, iż niedługo wrócimy. Na ten moment jednak blog jest wstrzymany i nie będą pojawiać się na nim posty.
Pozdrawiam /Aimer

środa, 13 lutego 2019

Nowy Członek Plemienia Wilków - Nevada!

(Autor - Snow-Body)
Imię: Nevada
Płeć: Samica
Poziom: 0 | 0/100pkt.
Wiek: 3 Wiosny
Ranga: Praktykant
Charakter: Nev jest zazwyczaj spokojną i miłą waderą. Jeśli wilk nadaje na tych samych falach potrafi być naprawdę rozgadana. Jeżeli chcesz ją poznać musi się otworzyć i zaufać i bezgranicznie co w niektórych przypadkach jest trudne ale się udaje. Chętnie zawiera nowe znajomości ale nie do każdej jest ufna. Zdarza jej się być chamską i złośliwą waderą ale rzadko i zależy w jakich okolicznościach. Jeżeli jej się nie spodobasz nie będzie miała zamiaru z tobą rozmawiać albo będzie cię unikać.
Wygląd: Wadera jest średniego wzrostu. Ma długie potężne łapy i silne ramiona dzięki których jest szybka. Jej sierść jest w różnych kolorach od kremowo-różowego do ciemnego fioletu.Na plecach i łapach sierść jest krótka ale na ogonie i "dekolcie" długa. Pysk ma wąski i mały. Na czole ma kryształ który świeci się różnymi kolorami. Na plecach ma fioletowe znaki które ma od dziecka. Długie, wąskie uszy pomagają jej lepiej słyszeć tropiąca zwierzynę. Oczy koloru jasnego fioletu.
Rodzina: 
Matka: ?
Ojciec: ?
Rodzeństwo: Trójka - dwa basiory i wadera
Historia:  Nev gdy była mała razem z rodzeństwem i rodzicami mieszkała w lesie. Ciężko było im zbierać pożywienie w czasie zimy więc rodzice zawsze wcześnie rano albo późnym wieczorem udawali się na polowanie aby wszystkich wyżywić. Jednak pewnego dnia gdy wadera została z trójką rodzeństwa sama a rodzice nie wracali już jakiś czas a wyszli przed wschodem słońca a zbliżał sie zachód postanowiła, że wyjdzie i sprawdzi gdzie są. Idąc za śladami czwórka szczeniąt natknęła się na słyszące w oddali warczenia i skomlenia. Nev poprowadziła rodzeństwo do krzaków a sama ruszyła w kierunku hałasów gdzie ujrzała 4 wilki w tym jej rodziców którzy walczyli ze sobą zaciekle gryząc i drapiąc. Obserwując scene zza drzewa zauważyła, że jej ojciec nie daje rady i pada na śnieg pokryty krwią zwierząt. Mama nadal dzielnie walczyła i powaliła oba wilki a sama skupiła wzrok na córce po czym upadła z wyczerpania. Pobiegła w kierunku mamy i polizała ją po uchu lecz wadera się nie poruszyła. Nev zawołała rodzeństwo i postanowiła, że będą szukać jakiejś watahy lecz oni znaleźli a ona nadal szuka i ma nadzieję, że ta wataha ją przyjmie.
Umiejętności:
Orientacja Terenowa: 3 | Zwinność: 2 | Szybkość: 3 | Intelekt: 2
Moc: Wyostrzony słuch
Nick Właściciela: Nevada
Kontakt: [Mail] kaczuszka210204@wp.pl

piątek, 8 lutego 2019

Od Lux [Zlecenie VIII]

Podszedł do mnie lekko wystraszony wilk. Widząc go od razu zwróciłam na niego uwagę. Opowiedział mi, że był na małej przechadzce po lesie, u stóp gór. Widział podobno człowieka, który coś rozstawiał. Kiedy podszedł bliżej ujrzał coś, co wyglądało na ostre. Chciałby ze mną tam znów iść, tak na wszelki. Gdyby się coś stało. Jako, iż jestem obrońcą, było to wręcz moim obowiązkiem.

Schodziliśmy coraz niżej. Po tych terenach tak dawno nie chodziłam. Przypominają mi się czasy mojej wędrówki,  którą myślę, że może kiedyś będę kontynuować. Chociaż jak na razie jest mi tu dobrze. No cóż, nie teraz czas na to.
- To tu. - odezwał się mój partner podróży. Podeszłam do tego ostrożnie i powęszyłam. Była to rozwarta... hm, dobrym określeniem będzie szczęka. Metalowe elementy błysnęły w moim oku. Jak sam wilczek mówił - były ostre. Wolałam już dłużej w to nosa nie wsadzać, bo bym go jeszcze straciła. Rozejrzałam się dookoła. Zauważyłam grubszy patyk. Chwyciłam go w pysk i rzuciłam tej paszczy na pożarcie. Kiedy tylko drewno złączyło się z tą śmieszną konstrukcją, szczęki zakleszczyły się. Rozległ się dźwięk łamanego patyka. Ja oraz towarzysz lekko się spłoszyliśmy. Obojgu zjeżyło się futro na głowie.
- I co z tym zrobimy? - spytał.
- Daj mi chwilkę... - mruknęłam. Wzięłam drugi patyk i rzuciłam w szczęki. Lecz te nie zareagowały. - Chyba te coś jest jednorazowego użytku. A co z tym zrobimy... Cóż na pewno poinformujemy alfę. Wiesz co - zwróciłam łeb ku kulce futra. - leć mu o tym powiedz, a ja po rozbrajam te pułapki. - ten tylko przytaknął łebkiem i zniknął w lesie. Tych śmiesznych pułapeczek było, jak kwiatków na łące. Co za wstrętne istoty. Myślą, że mamy tak mało wody w mózgu, żeby się w to złapać... aż na samą myśl o nich... a z resztą. Co będę zaśmiecać sobie głowę tymi idiotami. Lepiej zajmę się tym czymś, co po sobie zostawili. Tą spuścizną zła...
Zaczęłam zbierać patyki, patyczki i badyle. I jak kulkami śnieżnymi rzucałam je w te szczęki. Tylko co chwila słyszałam zakleszczające się paszcze i pękające pod ich uciskiem patyczki. 

Trochę się zmachałam, ale skończyłam. Spojrzałam na moją prace. Dalej nie mogłam się nadziwić, jak głupota ludzka potrafi sięgać najwyższych wytycznych. Chociaż, nawet jeśli są kompletnymi tępakami, stawianie takiej ilości żelastwa nie ma kompletnie sensu. To na pewno da się jakoś naprawić. Co jest warte uwagi. Bo nie po to się męczę, żeby to unieszkodliwić, żeby zaraz przyszedł jakiś pajac i to na nowo poustawiał. 
Po dłuższym czasie przyszły specjalnie wysłane do tego wilki. Mogłam wrócić do watahy. Dowiedziałam się również, że to nie pierwszy ich taki wybryk. Co prawda był to stary, odgrzewany kotlet, ale jednak. No cóż, oby mniej takich sytuacji w życiu naszego plemienia...


Wynagrodzenie: 90 pkt. doświadczenia

środa, 6 lutego 2019

Odejście

Persefona
Powód: Brak Aktywności

Od Nivy [Zlecenie II]

Obudziłam się wczesnym rankiem. Przeciągnęłam się i wyszłam z mojego schronienia. Śnieg ahh. Idealna pora roku dla kociaków, aby się wyszalały i trochę mniej przyjemna jeśli chodzi o temperatury. Poczułam zapach jedzenia niedaleko. Mróz jednak uderzył mnie w nos, ale poszłam sobie coś zjeść.
Po zjedzonym posiłku poszłam sobie pobiegać. Było jednak pomimo wszystko przyjemnie. Lekko zdyszana wróciłam do siebie, ale zobaczyłam kotkę, która natarczywie pyta o coś wszystkie loty dookoła. Chyba pytała. W końcu podeszła do mnie.
- Cześć! Mogłabyś zaopiekować się moimi kociakami? Są bardzo nieznoś... Grzeczne! To aniołki. To jak? Jeden dzień? - uśmiechnęła się lekko zmęczona kocica.
- Cześć i w sumie czemu nie. - zgodziłam się, ale coś mi nie pasowało. Na pewno te kocięta nie są grzeczne, ale nie mogłam jej odmówić jak reszta.
- Jej! Chodź, zaprowadzę cię do nich. - pociągnęła mnie lekko i potem już za nią szłam.
Usłyszałam piski i lekko się przeraziłam, ale zobaczyłam, że to dwa kociaki się... biją? Bawią? Ale i tak jeden przegrywał. Stąd te piski. Odwróciłam się, a samica uciekła chyba.
- Cześć dziedziaki. Dzisiaj się będę wami opiekować. - powiedziałam spokojnym tonem.
- Widzisz, dobrze mówiłam, że mama nas zostawi. - jeden rudy kotek powiedział do innego.
- Hej nikt nikogo nie zostawia na zawsze. Jestem tu tylko na jeden dzień. - zaczęłam je uspokajać.
Wtedy zaczął się horror. Biegały, ciągnęły mnie za ogon, uszy i wskakiwały na mnie. Poczułam się jak ich zabawka a nie niania.
W końcu nie wytrzymałam. Uniosłam lekko głos, po czym lekko się speszyłam, ale uspokoiły się i usiadły naprzeciw mnie. Postanowiłam to wykorzystać i opowiedziałam im historyjkę. Potem chciały jeszcze. No to prawie nie zdarłam sobie głosu, ale po opowiedzeniu chyba z siedmiu opowiastek, ich matka wróciła.
- O matko dziękuję ci bardzo... - zacięła się i ogarnęłam, że chodzi jej o moje imię.
- Niva. Jestem Niva. - uśmiechnęłam się do niej.
- Ja jestem Ametist i dziękuję ci jeszcze raz. - przytuliła mnie do siebie.
Dzieciaki jeszcze krzyczały, że chciały więcej historyjek, ale było już za późno. Poszłam do siebie i padłam zmęczona, po czym szybko zasnęłam.

Wynagrodzenie: 25 pd.

niedziela, 3 lutego 2019

Nowy Członek Plemienia Kotów - Niva!

(Autor - Vialir)
Imię: Niva
Płeć: Samica
Poziom: 0 | 25/100pkt.
Wiek: 5 Wiosen
Ranga: Obrońca
Charakter: Ciepła, troskliwa, ale i pewna siebie to cechy jakie u niej dominują. Jest życzliwa i radosna przez większość czasu. Jednak bywają dni, gdzie można by stwierdzić u niej... depresję. Czasami ma wspomnienia, które nie zbyt miło jej się kojarzą, przez co może chodzić lekko spięta i smutna. Niezbyt się denerwuje. Przez to co działo się w przeszłości, jeśli ktoś będzie na nią bardzo napierał, to zgodzi się na jego żądanie lub przysługę. Ulega wobec innych, ale nie zawsze. Bije też od niej przyjazność, ale czasem może być trochę cicha i skryta. Niezbyt lubi rozmawiać o swoich problemach. Szybko wpada w płacz. Niestety za bardzo się czasami przejmuje. Jest jednak szczera, może nie do bólu, ale po prostu szczera. Nie lubi kłamać i nie umie kłamać. Nie bije też nikogo bez powodu, ani nie zwraca uwagę na rasę osobnika, przy którym przebywa. Wilk czy kot to bez różnicy, dopóki ten pierwszy nie rzuci jej się do gardła. Chociaż u kotów też nigdy nic nie wiadomo.
Wygląd: Kotka jest cała biała. Na jej całym ciele znajdują się pręgi w kolorach jaśniejszego lub ciemniejszego brązu. Na ogonie jest to jeden pas i pędzel na końcu ogona, a na głowie ma po trzy kropki też w kolorze brązowym, które są coraz mniejsze idąc od lewej do prawej, na środku czoła ma serduszko, a uszy są jasno brązowe, a dolną część łap ma brązowe. Grzywka opada jej na jedno oko, a oczy są koloru zielonego. Na łapach ma bandaże, a za uchem widnieją akcesoria w postaci liścia i granatowego pióra z niebieskimi paskami, a na szyi ma naszyjnik z zielonym księżycem. Całe jej futerko jest miękkie i trochę puszyste.
Rodzina: 
Matka: Olia
Ojciec: nie znała, ale miał na imię Rufus
Rodzeństwo: gdzieś porozrzucane po świecie, jednak kiedyś spotkała się z jej siostrą Melanie i bratem Ronem
Historia: Pewnego dnia na świat przyszła mała, puchata kulka. Jej zmęczona matka nadała jej imię Niva. Nie wiedziała do końca dlaczego, ale uznała, że będzie jej pasować. Kotka żyła w pewnej gromadzie kotów. Jej rodzeństwo było porozrzucanie po całym najpewniej świecie, bo każde prawie miało innego ojca. Matka Nivy niezbyt się tym przejmowała. Po jej trzecim kociaku uznała, że mało będzie ją obchodził los jej dzieci. Jednak kiedy urodziła się nasza biała kotka, samica dostała jakiegoś szału. Dostrzegła w niej, że nadawać się będzie na uzdrowicielkę. Ona za to jednak pragnęła wojowniczki jeżeli już. Posyłała kotkę na treningi, ale nie radziła sobie dobrze. Zaczęła też sama ją szkolić. Trochę poobijała swoje kocię przy okazji, ale w końcu wyniki Nivy się poprawiły. Kotka jednak nie pragnęła zostać wojownikiem. Chciała mieć w sumie spokojne życie. W końcu uległa jednak matce. Jednak nie mogła wytrzymać presji i uciekła od niej i od wszystkich. Postanowiła już jednak zostać kimś, kto będzie walczył, albo bronił, bo zdobyła takie doświadczenie. Dalej jednak chciała pomagać innym, ale trochę jej nie wyszło wplątanie się w pracę uzdrowiciela. Miała załamanie w pewnej chwili. Cięła się pazurami, ale potem jej przeszło. Postanowiła nosić bandaże jednak na wszystkich łapach. Czemu? Nawet ona sama nie wie. Dostała się do Plemienia Kotów. Pogadała z przywódcą i została obrońcą. Może jednak zaprzyjaźni się z uzdrowicielem i będzie mu pomagać? Nigdy nic nie wiadomo, co życie przyniesie.
Umiejętności:
Orientacja Terenowa: 2 | Zwinność: 3 | Szybkość: 3 | Intelekt: 2
Moc: Potrafi zwinnie przemykać między różnymi przeszkodami, a to drzewa, albo kamienie i inne takie w dodatku w połączeniu z szybkością jest niemalże nie do dogonienia.
Nick Właściciela: Haru
Kontakt: [H] Storczyk2328

Od Haru [Zlecenie V]

Obudziłam się, jak było jeszcze ciemno. Przeciągnęłam się chyba z trzy razy. Wyjrzałam z jaskini w poszukiwaniu żywej duszy i spojrzałam w niebo. Na moje oko było ok. czwartej rano. Zaburczało mi w brzuchu i poszłam coś zjeść. Znowu było zimno. Westchnęłam. Poszłam w sumie w miejsce, gdzie mogłabym obserwować wschód słońca. Położyłam się na śniegu i lekko pisnęłam. Zimny był. W sumie jak zawsze. Jednak powoli się położyłam i przystosowałam to tego podłoża.
Gapiłam się w horyzont bez większego celu, aby tylko ujrzeć słońce... W końcu wyjrzało się. Promienie opatuliły moje ciało. Lekko cieplej, ale nadal jest zima, więc nie za bardzo pomogło. Wyglądało ładnie, ale bardziej wolę zachody słońca. Więcej ciepłych barw dominuje wtedy na niebie. Jeszcze bardziej wolę noc. Może tego aż tak nie widać. Tak czy inaczej po skończonej czynności oglądania słońca wstałam i wróciłam do mojej jaskini. Coś tam porobiłam i kiedy wyszłam, zaczepił mnie pewien wilk.
- Hejka! - powiedział młody osobnik. Przynajmniej wyglądał na młodego, aktywnego wilka. - Mogłabyś pozbierać ze mną zioła dla Uzdrowicielki? Bardzo ciężko je znaleźć w zimę, a we dwójkę pójdzie szybciej! - powiedział jakby uradowany, że znalazł kogoś, kto mógłby mu pomóc.
- W sumie nie mam nic innego do roboty, więc czemu nie. - uśmiechnęłam się serdecznie do młodzieńca. - To prowadź, jeśli wiesz, gdzie możemy znaleźć zioła.
- Okej! Hmm myślę, że w tamtym kierunku jakieś mogą być. - pokazał łapą przed siebie.
- Dobrze. Pójdę po coś, żeby włożyć zioła. - odwróciłam się, ale chłopak dotknął mojej tylnej łapy.
- Mam wszystko przygotowane, ale nikt nie chciał ze mną iść. - trochę się oburzył na resztę społeczeństwa.
- Może nie mieli czasu i mieli ważniejsze sprawy na głowie. - odwróciłam się z powrotem i zaczęłam dreptać w kierunku, jaki pokazał basior wcześniej.
- Ale to jest bardzo ważne. - podbiegł do mnie.
- No dobrze, już dobrze. - uśmiechnęłam się znowu i poszliśmy tam już razem.
Kiedy byliśmy na miejscu do końca nie zobaczyłam ziół. Jednak były przykryte warstwą śniegu. Odgarnęliśmy go i zabraliśmy się do pakowania ich. Miałam jakoś dobry humor dzisiaj. Przyjemnie mi się gadało z moim towarzyszem. W końcu skończyliśmy i pomogłam je zanieść do Arashi. Z tego co pamiętam, tak miała na imię. Wymieniłyśmy się spojrzeniami i paroma zdaniami podziękowania. Potem poszłam do siebie i zdrzemnęłam się trochę.

Wynagrodzenie: 45 pd.
Level Up! 0 -> 1

sobota, 2 lutego 2019

Od Rookiego [Zlecenie I]

   Nic nie zapowiadało się na to, aby wieczór był niespokojny. Jednak po paru chwilach leżenie podbiegł do mnie młody Obrońca. Zdziwiłem się. Wyglądał na zmartwionego więc natychmiast spytałem co się stało.
- Drzewo! Byłem tak z nim i nagle piorun uderzył w drzewo! W zasadzie nie wiem czy piorun, ale ... Proszę pomóż mi! On chyba jest ranny! - Odpowiedział natychmiast.
- Gdzie, kto? Prowadź! - Krzyknąłem.
Młody rzucił się biegiem w stronę wyjścia z obozu, ja za nim. Biegliśmy przez chwilę. Wyglądał na zdezorientowanego. Przecież raczej nic się nie stanie temu drugiemu... Gorzej jeżeli drzewo go przygniotło.
   Prawdopodobnie docieraliśmy na miejsce. Kot zwalniał. Za jednym z drzew zauważyłem kota z przygniecioną łapą pod ogromną sosną. Leżał praktycznie pod pokrywą śniegu, który właśnie sypał. 
- Hey kolego! - Od razu podbiegłem do rannego. - Stracił przytomność. - Powiedziałem do młodego kocura. Wyglądała na to, że drzewo planuje się zsunąć, a to może zabić tego kto pod nim leży. Powiedziałem młodemu co ma robić. Współgraliśmy. Ja odkopywałem glebę z pod świerku, czy jodły, a on ciągnął za sierść rannego.
- To dłużej nie wytrzyma. Zaraz się zsunie. Musisz go teraz wyciągnąć albo zginie. - Wyjaśniłem prędko.
- Dobrze! - Powiedział zestresowany i zatroskany.
- Trzy, dwa ... Już!
Drzewo zsunęło się ze skały zasłaniając mi widok na kocury. Nie usłyszałem żadnego dźwięku, poza łamiącymi się gałęziami. Po chwili ujrzałem tych dwojga całych... Bynajmniej jednego z nich.
- Teraz do medyka. - Powiedziałem uspokojony na zakończenie.

Wynagrodzenie: 35 pd.
Level Up! 0 -> 1

Post Aktywności

To już czwarty post aktywności. Pojawiło się trochę zaległości, a nawet zagrożenie. Miejmy jednak nadzieję, że wszystko się nawróci, a na imionach zagości piękny, zielony kolor ^^.

Fioletowy - Opowiadanie musi zostać napisane. Są na to trzy dni. Jeśli opowiadanie nie zostanie wysłane w tym czasie, postać zostaje wydalona. Jeżeli natomiast zostanie wysłane, postać otrzyma kolor aktywności Czerwony.
Czerwony - Zaległe 2 Opowiadania. Opowiadanie zaległe z grudnia i stycznia.
Żółty - Zaległe Opowiadanie. Opowiadanie zaległe z lutego.
Zielony - Brak Zaległości. Nie musisz się przejmować niczym!
Czarny - Nieobecność.


Akfinaich
Aksel
Arashi
Enchantress
Haru
Hiroki
Lux
Persefona
Rookie

Niech inspiracja będzie z wami :>.
~Wilczu

piątek, 1 lutego 2019

Od Haru

Nie mogłam spać i o drugiej w nocy chyba wstałam. Przyciągnęłam się i wyszłam z jaskini. Zimno. Było bardzo zimno. Śnieg skrzypiał pod moimi łapami. Ciężko się chodziło. To już nie był przyjemny, trochę zimny puszek, po którym stąpało się jak po chmurach, a zimna breja. Może dalej można było po tym chodzić, ale nie było to za przyjemne uczucie dla mnie przynajmniej. Popatrzyłam się w niebo. Piękne gwiazdy. Zaczął wiać wiatr. Jakby jeszcze śniegu było mało, to doszedł deszcz eh. Poszłam się przejść. Odświeżyć swój umysł. Było tak cicho. Nikt nie chodził. Nikt nie rozmawiał. Nikt mnie nie wołał, żebym poszła na trening. Było wręcz idealnie. Nie mam nic do rozmawiania z innymi, ale kawałek ciszy jest jak najbardziej na miejscu. Zaczęłam sobie nawet nucić pod nosem, kiedy bardziej się rozluźniłam. Chciałam iść napić się wody, ale wtedy sobie przypomniałam, że wodopój przypomina kostkę lodu. Westchnęłam głośno. Pomimo, że było zimno, jakoś poczułam się bardziej swojo. Rozluźniłam się do końca. Nikt na mnie nie patrzył. Przynajmniej ja nikogo nie wyczuwałam i mogłam wejść nawet na obce terytorium. Jednak nie jestem aż tak głupia. Zawróciłam do swojej jaskini. Jak będzie cieplej, to będę robić sobie więcej takich wycieczek w nocy. Ułożyłam się wygodnie i popatrzyłam przed siebie. Z lekkim uśmiechem na twarzy moje powieki zamknęły się i zasnęłam.

Styczeń - Podsumowanie /Rada

 Cześć!
Dziś skończył Nam się styczeń. Jak Wam minął? Mamy nadzieję, że bardzo dobrze!
W ostatnim poście rady wspomnieliśmy o fabule. Tutaj niestety muszę Was poinformować, o tym, że nie jest ona na dzień dzisiejszy gotowa. Ponadto nie jest ona skończona nawet w połowie. Dlaczego Wam o tym mówimy? Chcemy, aby fabuła była przyjemna dla wszystkich i jesteśmy gotowi na dokonanie zmian. Plany wskazują na, nie tylko, wprowadzenie obcych istot pod niewolnictwo ludzi, co dodatkowo przeszkodzi w życiu Plemionom, ale i nowe Plemię... Nazywać się będzie Plemię Zaginionych Dusz. Wracając do tematu. Stworzyliśmy ankietę, którą wypełnić może każdy z czytelników, nie muszą być to członkowie Naszej społeczności. Prosimy, a w zasadzie nawet nalegamy, abyście ją wypełnili w celu podzielenia się z Nami, Waszą opinią. Pomoże to doskonalić Line Between Worlds. Dopowiem również, iż ankieta jest w 100% anonimowa, więc możesz bez problemu wyrazić swoją opinię.

Ale co zmieniło Nam się w pierwszym miesiącu roku?

I. Wiele osób wspomniało o tym, iż system leveli im nie pasuje. Dlaczego? Trzeba się bardzo namęczyć, aby zdobyć jakąkolwiek wyższą rangę. Wspomniał o tym nawet Kociak w swojej recenzji Bloga. Postanowiliśmy więc, na prośby wielu usunąć jedną z rang - lewą łapę. Możecie sprawdzić jak wygląda teraz system leveli TUTAJ!

II. Zakładka Regulamin jest bardzo ważna. Dlatego też postanowiliśmy ją lekko udoskonalić graficznie. W momencie wprowadzenia fabuły, zostanie ona ponownie zmieniona, ale tylko pod względem usunięcia oraz dodanie paru punktów. Na tą porą usunęliśmy poniższe:
- 1.12. Napisanie pierwszego opowiadania jest wskazane w przeciągu 3 dni od dołączenia.
- 2.15. Każda umiejętność musi mieć przyznany co najmniej punkt. W przeciwnym razie postać jest ślepa bądź głucha itd.
- 3.5. Na chacie danego Plemienia mogą być tylko jego postacie oraz goście.
Możliwe, iż punkt 2.15 pojawi się kiedyś ponownie, gdy rozwinięty zostanie system umiejętności.

III. Jedna z bardzo wyczekiwanych rzeczy! Powstał Blogowy Discord na którego bardzo serdecznie zapraszamy. Link, przekierowujący na stronę zaproszeniową, znajduje się pod spodem.

https://discord.gg/bkPSPy

IV. Życie postaci zostało wydłużone do 20 Wiosen.

V. Zawarliśmy współpracę z blogiem Fembrooke!

Dziś jest to na tyle. Cześć!
/Aimer


poniedziałek, 28 stycznia 2019

Nowy Członek Plemienia Wilków - Lux!

Taste thingy by hioshiru-alter
(Autor - hioshiru-alter)
Imię: Lux
Płeć: Wadera
Poziom: 0 | 90/100pkt.
Wiek: 3 Wiosny
Ranga: Obrońca
Charakter: Jest zaciętą i upartą waderą. Jak coś sobie postawi, to zrobi. Umie się targować, często na wysokich tonach. Śmiałość pomaga Lux w wyrażaniu swojego zdania, którego nie kryje. Nie straszna jej opinia innych, czy wytykanie palcami (w tym przypadku łapami). Bije od niej hardość i pewność siebie. Przy niej możesz poczuć tą moc do działania, która wręcz bije z jej wnętrza. Nad wyraz wszystkiego jest spokojna, choć zdarza jej się wybuchnąć. Nigdy nie rzuca słów na wiatr. Zawsze dotrzymuje obiecanego słowa. Nie ważne, co by to nie było. Jak się już zgodziła, to nie wypada, prawda? Jest również kulturalna. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Cierpliwość jednak nie jest jej mocną stroną. Nie trudno o zerwanie tej granicy. Kolejną cechą, która wymaga poprawy, jest bagatelizowanie. Ta energiczna wilczyca nie lubi się smucić, bo to strata czasu. Woli brnąć do przodu, niżeli stać w miejscu i się załamywać. Jej przykrości nie trwają zwykle dłużej, niż dwadzieścia cztery godziny. Pomoże każdej potrzebującej osobie, ale kiedy jej cierpliwość się skończy, olewa to i może być nawet niemiła. Chociaż stara się chociażby nawet sztucznie udawać współczucie. Przy tym potrafi być szczera aż do bólu.
Wygląd: Lux na tle innych wilków wyróżnia się barwami, którymi obdarzyła ją natura. Wilczyca na swoim ciele posiada odcienie granatu i szarości. Choć bardziej przeważa ten drugi kolor. Na łapach oraz ogonie odznacza się również kolor czarny. Poduszki kończyn są koloru jasnego różu. Kolejną cechą, która wyróżnia się na tle innych wilków jest jej nietypowy ogon. Zakończony wielką paszczą, która żyje własnym życiem. Co prawda nie potrafi mówić, ale jego właścicielka doskonale rozumie swojego przyjaciela. Potrafią nawet przekomarzać się, jak stare małżeństwo. Drażnić się i tym podobne. Jak się z boku na nich patrzy, to można złapać się za serce. Wracając do samej wilczycy. Przyszła pora na szczegóły. Na tle tej granatowej onomatopei wybijają się krwisto czerwone oczy. Uszy wilczycy, zakończone pędzelkiem, są ozdobione żelastwem, w ilości trzech sztuk. Są to metalowe kolczyki. Po przeciwnej stronie znajdują się również trzy, plastikowe tunele. Tak samo jest na drugim uchu. Na szyi oraz łapach nosi naszyjnik/bransoletki, zdobione kolcami.
Rodzina: 
Ojciec: Max
Matka: Amber
Rodzeństwo: Cóż, w czasie jej nieobecności na pewno przybyło.
Historia: Jak u każdego, najpierw są narodziny. Nie było inaczej w przypadku Lux. Jako szczeniak wyróżniała się ze swojego miotu. Nie tylko charakterem, ale i wyglądem. Ten przeklęty ogon uczynił ją wyjątkową. Stłumiony gen, przekazywany z pokolenia na pokolenie, obudził się w małej waderze. Wraz z momentem, gdy otworzyła pyszczek, swój pyszczek otworzył potworek. Wszyscy byli zszokowani, ale nie znienawidzili jej. Co prawda wiele wilków, w szczególności szczeniaki, bało się jej, ale to nie przeszkadzało Lux.
Wiodła całkiem spokojne życie, nie musiała na nic narzekać. Jednak pewnego dnia coś do niej przemówiło. Znudzona monotonnym życiem postanowiła ruszyć w podróż, ku nieznanemu. Ta wiadomość zszokowała rodziców, ale przystali na jej propozycję. W końcu była już dorosła. Młoda wilczyca ruszyła w świat i...
...znalazła znane nam Plemię Wilków, w górach. Tam została przygarnięta przez żyjące tam wilki. I tak zaczęła się jej przygoda z tym miejscem.
Umiejętności:
Orientacja Terenowa: 3 | Zwinność: 3 | Szybkość: 2 | Intelekt: 2
Moc: Jakby jej ogon nie czynił jej silniejszym, bo co dwie paszcze, to nie jedna. Ale cechuje ją niezwykły spryt. Bardzo łatwo wywija się wszelkim wrogom lub nawet konsekwencjom.
Nick Właściciela: Wilczu
Kontakt: [Mail] amyuzumak@gmail.com; [Dis] [Wilczak]#1687; [H] Wilczu_u; [Wattpad] xWilczux; [FB/MESS] Wiadomość prywatna.

wtorek, 22 stycznia 2019

Od Hirokiego [Zlecenie V]

Jedzenia braknie, a zima nie odpuszcza. My, jak to obrońcy dostaliśmy za zadanie zdobyć pożywienie. Całkiem ciekawa alternatywa od siedzenia w jaskini. Ja ze swoim heroicznym usposobieniem, bez większego zawahania zgodziłem się, na ową propozycję. Przy okazji, jeśli moja misja się powiedzie, zdobędę trochę szacunku. Ah moja zuchwałość. Mam nadzieję, że się nie przeliczę. Ale nigdy to się jeszcze nie zdarzyło, więc czego tu się bać?
Zacząłem schodzić z naszych kochanych gór. Już na horyzoncie zauważyłem oznaki ludzkiej działalności. Pola, domy, miasta. Wszystko przykryte grubą warstwą śniegu. Czułem, jak moje wąsy przymarzają, a wiatr swoim zimnym powiewem przeczesuje moje futro. Wypatrywałem i wyniuchiwałem pierwszej ofiary. W końcu, na białym śniegu ukazał się i on - ptak. Dokładniej to gołąb. Nic wielkiego, ale zawsze coś na początek, aby się rozgrzać. Mimo, iż ten ptak należy do szybkich i wkurzających, udało mi się go złapać niewielkim trudem. Zaniosłem zdobycz i udałem się po kolejne.

Wraz z każdym powrotem na ludzkie tereny pojawiały się coraz większe i silniejsze zwierzęta, niczym w grach, w których grał niegdyś jeden z moich właścicieli. A na końcu był zawsze największy - bossem bodajże zwany. Tak też było w moim przypadku. Moją ofiarą był mały jelonek. Biedny, odłączył się od mamusi, jaka szkoda, że pozbawię go życia. Cóż, życie polega na przetrwaniu. Słabi giną, a silni pną się do przodu.
Zaczaiłem się na niego w krzakach. Moim wielkim minusem jest to, że moje futro dość dobitnie odznacza się na tle białego śniegu. Ale trudno, takim się urodziłem. Wracając do polowania. Zwierze rozglądało się za swoją mamą. Piszczało z żalem. Cóż, musiałem się spieszyć, aby przypadkiem jego matka nie przylazła zawczasu. Niewiele dłużej czekając rzuciłem się na jelonka. Na początku pazurami naznaczyłem jego ciało, później zębami wgryzłem się w jego kark. Przebiłem najpierw tętnice. Później słyszałem ciche pęknięcie kręgosłupa przy karku. Rdzeń kręgowy przerwany, zwierze umarło w moim pysku. Zawziąłem się mocniej i powlekłem je do bazy.

Na dziś to był koniec, zapasu jedzenia starczy na następne kilka dni...


Wynagrodzenie: 50 pkt. doświadczenia

czwartek, 10 stycznia 2019

Od Rookiego cd. Arashi

   Słowa wadery najwidoczniej uspokoiły mnie na duchu. Jednak nadal nie mogłem zrozumieć dlaczego te sny mnie nawiedzają. Przez chwilę mając 5 Wiosen zachowywałem się jak Noworodek. Dziwna sytuacja.
- Dziękuję Ci wilku za uspokojenie mnie. Jak wy Uzdrowiciele to robicie? Zawsze na wszystko możecie czymś zaradzić, nie ważne co by to było. Nie kwestionujecie nawet wagi Tribuum Rules.
- Nie kwestionujemy? - Spytała lekko zdziwiona, ale nadal spokojna wilczyca. - Oczywiście, że szanujemy i postępujemy zgodnie z tym jako Uzdrowiciele, ale czy w tym kodeksie jest jakakolwiek wzmianka o zakazie pomocy członkowi wrogiego Plemienia? Nie. - Powiedziała na koniec stanowczo.
- Rozumiem oczywiście, że to wasz obowiązek, nie chciałem Cię zdenerwować. - Nieoczekiwanie na mój nos opadł mały, biały płatek śniegu. Tak szybko nadeszła zima. Podczas tej pory roku futro jest zawsze oblepione białym puchem i mokre. Na dodatek brakuje zwierzyny. Nie wygląda to nigdy ciekawie w szczególności, że żyjemy w górach. Popatrzyłem na ... Właśnie jak się nazywała?
- Jak się zwiesz? - Dopytałem z zaćmieniem w mózgu.
- Arashi. - Odpowiedziała spokojnie.
- Wynagrodzę Ci kiedyś, to że mi pomogłaś ukoić myśli. W dalszym ciągu nie wiem jak się tu znalazłem, ale pora wracać. Wygląda na to, że szykuje się śnieżyca. - Popatrzyłem na chmury oraz na intensywnie wylatujący spomiędzy nich śnieg. - Żegnaj! - Wykrzyczałem kierując się w górę.
- Żegnaj!

< Koniec? Chyba, że masz jeszcze jakiś pomysł ":D >

Od Akfinaicha cd. Persefona [ Zlecenie VIII ]

  Popatrzyłam na waderę, aby uznać czy jest gotowa. Na taką też wyglądała więc dałem standardowy sygnał pytający. Po chwili odezwał się głos Kreina i ten wyszedł ze swojej jaskini energicznym krokiem.
- Witaj Akfinaich. Kogo masz ze sobą? - Spytał spoglądając na Persefonę.
- Spotkałem ją nieopodal terenu Plemienia, tuż po jej walce z pumą. - Dodałem żeby zaciekawić Władcę.
- Pumą powiadasz? Walczyłaś sama wadero? - Przez chwilę wydawało mi się, że Krein przesadza, ale po chwili uznałem te pytanie za słuszne i potrzebne, ponieważ sam się zdziwiłem na taką wieść.
- Tak, nie miałam nikogo do dyspozycji, może poza zmarłym jeleniem (jego rogami). - Zaśmiała się cicho. Basior zaprosił ją do siebie na krótką rozmowę, co było normą, a ona poszła za nim.
    Nie minęła chwila, a ja zacząłem się okropnie nudzić. Nie lubię być bezczynny więc postanowiłem wybrać się na szybkie polowanie. Popatrzyłem jeszcze raz na jaskinię, aby upewnić się, iż rozmowa wciąż trwa i ruszyłem biegiem w stronę półki skalnej na północ. Była ona dość nisko usadzona więc łatwo było wypatrzeć i złapać stąd jakąś zwierzynę. Na celownik wybrałem sobie królika. Bardzo za nimi przepadam. Bardzo! Nie myśląc o niczym przykucnąłem i zacząłem powoli wędrować w stronę uszatego. Skoczyłem i dorwałem go. Szybkim szarpnięciem skróciłem jego mękę i już zwisał martwy z mojego pyska. Zakończyłem żywot paru takich żyjątek, gdy nagle zza pleców usłyszałem głos Persefony. Skąd ona wiedziała gdzie jestem? I co gorsze, ile czasu już poluję?
- Akfi?
- Yy. Już skończyliście? - Uśmiechnąłem się głupio w jej stronę. Od razu zdałem sobie sprawę z tego, że minęło sporo od momentu rozpoczęcia łowów.

< Persefona? Przepraszam, że musiałaś tyle czekać! >

czwartek, 3 stycznia 2019

Od Haru cd. Akfinaicha

- Nie, nic z tych rzeczy, Wracając z polowania natknąłem się na Ciebie. Podsłuchiwałaś te koty? - zapytał.
- Nie.. znaczy trochę, ogólnie mówiły o pogodzie o swoim samopoczuciu. To źle? - położyłam uszy po sobie i spojrzałam na basiora.
- Nie. Wszystko jest dobrze. Byłem też pod wrażeniem, jak zwinnie wracałaś do jaskini. - pochwalił mnie.
- Dobrze. Dziękuję. Postaram się ciebie informować, jak będę chciała znowu tak zrobić. Wyszło przypadkiem tym razem. - podniosłam z powrotem uszy.
- Jasne. Rozumiem. Dobrze... kontynuujmy ćwiczenia.
Minęło raczej spokojnie. Pod koniec zajęć postanowiłam znowu przejść się blisko granicy.
- Akfinaich. - podeszłam do niego jeszcze, jak już mieliśmy się rozchodzić.
- Tak Haru? - spojrzał na mnie.
- Tak jak mówiłam, że mam cię informować, jeśli będę chciała znowu podsłuchiwać i w ogóle. Too idę niedługo blisko granicy. Oczywiście nie wykroczę na teren kotów, nie martw się.
- Okej. Tylko uważaj na siebie i zawsze możesz wykorzystać to, czego się nauczyłaś. Pa. - odszedł.
- Pa. - rzuciłam szybko i pobiegłam do jaskini, aby odpocząć z pół godziny.
Lekko się zciemniło z międzyczasie. Po tym czasie wybrałam się w to miejsce co ostatnio. Tym razem jednak nie chowałam się w krzakach, tylko postanowiłam zwiedzić granicę. Obiło mi się o uszy, ale nie wiedziałam, czy to do końca była prawda, ale ponoć są tereny niczyje, gdzieś tutaj niedaleko. Niczyje pod względem zwierząt. Ludzie chyba mają te tereny. Ciekawość jednak wzięła górę i podreptałam w tym kierunku. Mówiłam, że nie opuszczę granicy. Co ja właściwie robię? Zapytałam siebie w myślach. Zatrzymałam się tuż przed granicą z łapą w górze. Zawahałam się. Nagle zobaczyłam kota lub kotkę. Chmury dodatkowo przyciemniły widok. Koty mają lepiej, bo chyba widzą w ciemności. Chociaż nie wiem, z żadnym nie gadałam. Brat mi kiedyś o nich mówił...

< Któryś kot lub któraś kotka? >

środa, 2 stycznia 2019

Post Aktywności

Drodzy mieszkańcy gór!
To już trzeci post aktywności. Po raz kolejny mamy parę zagrożonych postaci. Muszą napisać opowiadanie, w przeciwnym razie zostaną wydaleni z LBW.

Legenda
Fioletowy - Opowiadanie musi zostać napisane. Są na to trzy dni. Jeśli opowiadanie nie zostanie wysłane w tym czasie, postać zostaje wydalona. Jeżeli natomiast zostanie wysłane, postać otrzyma kolor aktywności Czerwony.
Czerwony - Zaległe 2 Opowiadania. Opowiadanie zaległe z grudnia i stycznia.
Żółty - Zaległe Opowiadanie. Opowiadanie zaległe z stycznia.
Zielony - Brak Zaległości. Nie musisz się przejmować niczym!
Czarny - Nieobecność.
Akfinaich
Aksel
Arashi
Chilliano
Enchantress
Haru
Hiroki
Hydra
Persefona
Rookie

Od Akfinaicha cd. Haru

   Wracałem z polowania. Czekałem na nie długo, jednak nie było zbyt obfite w zwierzynę. Rozdzieliłem się z jednym z basiorów, który za zadanie miał zebrać zwierzynę, a przynajmniej parę jej sztuk, i udać się do Plemienia. Ja w tym czasie wybrałem się na patrol. Przechodząc wzdłuż granicy z Plemieniem Kotów ujrzałem Haru. Siedziała przyczajona w krzakach obserwując koty. Patrzyłem tak na nią, aż w końcu wadera rzuciła się niezauważalnie biegiem w stronę centrum. Udałem się za nią.
    Szybko znaleźliśmy się w siedzibie, ponieważ biegliśmy. Ona jednak mnie nie zauważyła. Skierowała się do jaskini, więc postanowiłem, że porozmawiam z nią jutro... Przy treningu. Ja zająłem się obgryzaniem jednego królika którego dziś złapałem. Rozprawienie się z jego chudym ciałkiem zajęło mi parę chwil.
    Haru mnie wyprzedziła. Gdy doszedłem na miejsce zaplanowanego spotkania zastałem ją spoglądającą w niebo.
- Witaj Haru!
- Cześć Akfinaich. - Popatrzyła na mnie.
- Może zaczniemy od wczorajszych chwytów zwierzyny? - Ta w odpowiedzi kiwnęła głową.
    W późniejszym etapie, gdy ćwiczyłem z nią obronę przed kotem, przypomniała mi się wczorajsza sytuacja. Coś skusiło mnie, aby o to spytać. Szczerze? Byłem pod wrażeniem jak lekko się poruszała gdy uciekła.
- Wiesz, zastanawiam się co wczoraj robiłaś w tych krzakach. - Uśmiechnąłem się, a ta zaprzestała ataku w moją stronę.
- Szpiegowałeś mnie? - Jej mina przedstawiała widocznie kaprys.
- Nie, nic z tych rzeczy, Wracając z polowania natknąłem się na Ciebie. Podsłuchiwałaś te koty?

< Haru? ^^ >

Od Rookiego [Zlecenie V]

   Dzisiejszego ranka z drzewa na którym obserwowałem bawiące się kociaki z matką ściągnął mnie jeden z kotów Plemienia. Nie zwróciła uwagę na to, że byłem cały w śniegu, nie. Powiedział, że Avier mnie szuka i pobiegł gdzieś... Wylizałem szybko futro, aby nie wyglądać jak przegrany i szybkim truchtem pobiegłem w stronę szczupłego kocura by dowiedzieć się o co chodzi. Gdy ten mnie zauważył od razu powiedział następujące słowa.
- Pewnie już się przekonałeś, że nasze centrum jest bardzo zaśnieżone. Mógłbyś się tym zająć? - Zdziwiło mnie, że zwrócił się z tym do mnie.
- Masz na myśli odśnieżanie? Tak mogę to zrobić. Mógłbym wziąć kogoś do pomocy? - Spytałem z niesmakiem.
- Wszyscy wyszli na polowanie oprócz tych na straży. Zajmij się tym sam. - Powiedział po czym odwrócił się i udał do swojego legowiska. Westchnąłem i rozejrzałem się. Sporo roboty jak na jednego kota.
   Zacząłem od wejścia. Nie zajęło to długo, ponieważ koty wychodzące na polowanie wydreptały sobie już tutaj ścieżkę. Następnie udałem się do legowiska karmicielek kociąt, mijałem kotkę którą dziś obserwowałem podczas zabawy z noworodkami. Wymieniłem z nią parę zdań. Poskarżyła się na śnieg w legowisku więc od razu zadbałem i o tamto miejsce.
   Kot, który przekazał mi informację o sprawie do mnie, spytał czy nie pogardziłbym pomocą. Też pytanie! Szybko we dwoje uwinęliśmy się z białym puchem. Podziękowałem mu, mimo tego, że zgłosił się sam. Udałem się do ciepłej jamki na odpoczynek. Moje futro było zimne i mokre, a jak to w zimę, szybko robiło się ciemno.

Wynagrodzenie: 50 pkt. doświadczenia [BONUS] + 5 PŚ

Grudzień - Podsumowanie /Rada

Mieszkańcy gór!
   1 Stycznia! Co oznacza kolejny post rady. Na samym początku, życzę Wam szczęśliwego Nowego Roku i porządnych postanowień. Grudzień zakończył się wraz z Eventem oraz Zleceniami z podwójną ilością PD. Tak więc w poście zostanie wypisane podsumowanie. Dodam jeszcze, że w konkursie udział wzięła jedna osoba co od razu statuuje ją na pierwszym miejscu.
   
I. Pierwsze kroki fabuły!
   Wraz z Nowym Rokiem powstaje fabuła. Nie pojawi się jak na razie na blogu, prawdopodobnie ujrzycie ją pod koniec stycznia, ale chcę abyście wiedzieli, że prace trwają.

II. Zakończenie Eventu oraz Konkursu.
   Udział, co już zostało wspomniane, wzięła jedna osoba. Jest nią Arashi, której właścicielką jest Wilczu. Gratuluję! Proszę, abyś zgłosiła się na maila - magdencja.tom@onet.pl bądź Doggi/Howrse - DarkStormFT. Oto fragmenty opowiadania grudniowego i dzieło uczestniczki.

 1 Grudnia

 ~*~*~*~
W połowie snu obudziły go szepty.
Otworzył zmęczone od braku snu oczy i podniósł wysoko głowę.
Nasłuchiwał co mówią, jednak nie było to do końca zrozumiałe.
Wstał i poszedł zaciekawiony w tamtym kierunku.
Nigdy nie szedł trasą, którą pokazały mu głosy.
Później zaczęły pojawiać się cienie.
Nic nie rozumiał.
Po czasie dotarł do najwyżej położonej góry na terenie jego Plemienia.
"Spójrz W Niebo" - Zrozumiał głos.
Był znajomy.
Po niebie przeleciała jaskrawa gwiazda.
Spadała, jakby na ziemię.
Za nią formował się ślad w formie napisu.
"To Twoje Życzenie" - Rozczytał z pyłu.
W jego głowie pojawiły się najbardziej upragnione cele i marzenia. Nie był w stanie się ich pozbyć.
Postacią tą Byłeś/aś ty i zapragnąłeś/aś spełnić swoje życzenie, więc wypowiedziałeś/aś je na głos.
"Chcę" [...]
 ~*~*~*~
Opowiadanie Arashi ~ Klik

8 Grudnia
~*~*~*~
 Rojenie prawdą się stało.
Z dnia na dzień coraz bliżej niego postępowało.
Ciężko uwierzyć mu było,
że marzenie okazało się spełnione.
Pogrążył się w szczęściu własnym, wyłącznie.
Szybko jednak jego bracia i siostry
popadały w smutek oraz cierpienie.
Przyczyną okazało się jego zuchwałe pragnienie.
Spanikowany i wypalony od środka
postanowił cofnąć czas,
lecz jak to może być możliwe?
Może po prostu spróbował słowami naprawić błąd?
Może jednak czynami? Lecz udało mu się, jak?
Stanął naprzeciw problemu,
raniącego kocie i wilcze serca.
Wyrzekł się tęsknoty za czymś co nie znane.
"Pragnąłem szczęścia,
ale te nie jest mi dane".
~*~*~*~
15 Grudnia
~*~*~*~
Gwiazda okazała się być przeklętą.
W noc ciemną,
podczas snu głębokiego, na jawie,
ukazała się biała sylwetka.
Nakłaniała do spotkania za górami, lasami,
z nieznaną postacią,
lecz czy na pewno?
Wyruszył nie mówiąc słowa nikomu,
o zmroku poznał tego tajemniczego.
Okazał się chcieć pomóc w pragnieniu,
wyciągnąć ze smutku,
z żalu wielkiego.
On przystał na takie słowa,
zgodził się,
wędrówka została rozpoczęta.
~*~*~*~

 22 Grudnia

~*~*~*~
Trasa ciężką i trudną była.
Wiele istnień zakończyła,
czy było warto?
Nie znał odpowiedzi.
Przy klifie wielkim,
na skraju lasu,
daleko od gór,
nieznana dotąd postać wciągnięta została,
nie dało się pomóc,
nie było sposobu by uratować,
tak bliska rodzina,
na oczach ginęła przy wielkim wyznaniu.
Zginęła, a on skoczył za nią.
Przy zamykającej się otchłani,
członka Plemienia dostrzegł,
otworzył oczy.
"Coś śniło Ci się,
przyjacielu mój drogi".
~*~*~*~

Czy w historii jest morał? Prawdopodobnie. Lecz inny dla każdej osoby z osobna.

III.  Nawiązaliśmy współpracę z blogiem Sayari!

IV. Zlecenia Grudniowe można wysyłać do 3 stycznia, godziny 23:59. Po tej godzinie nie będą brane pod uwagę i unieważnione.
     Sklep eventowy natomiast, będzie czynny do 10 stycznia!

V. Wprowadzona zostaje możliwość zostania najaktywniejszą postacią miesiąca. Aby nią zostać, trzeba napisać najwięcej opowiadań wśród wszystkich postaci. W tym miesiącu miano najaktywniejszej postaci dostają dwie postacie. Są nimi...
oraz


Gratulacje! Nagrodą jest 50 pd.

To niestety już wszystko. Post Aktywności pojawi się jeszcze dzisiaj, a wszystkie postacie zostaną postarzone 3 stycznia.
Pozdrawiam ciepło! / Aimer



Opowiadanie Eventowe od Arashi cz.1

- Chcę... - jęknęłam cicho. Co ja mogę chcieć? Niczego mi nie brak w obecnym czasie. Rodzina zdrowa, ja też. Nie mam nic do życia...a nie, po za jednym. Konfliktem naszych plemion. - Chcę pokoju...nie musi być to rewolucja...byle był spokój... - pisnęłam cicho. Jestem sama, a mówię, jak na skazaniu. Chociaż takie myślenie, jak moje jest zakazane. Przecież...jak można pogodzić se sobą dwie rasy panów?...Życzenie banalne, ale i nierealne. Zbyt dużo wymagam od świata. Żeby te skłócone bufony się pogodziły, to musiało by się zdarzyć coś niesłychanego. Bóg zstąpiłby prędzej ze świata błogości i spokoju, ziemia by się zatrzymała lub chmury spadły by z nieba, niżeli to by się stało. Czyli uściślając...jest to prawie że nie możliwie. Znaczy, mówią nam, że nic nie jest niemożliwie...hm. Może gdybym ja była przywódcą? Co bym zrobiła? Właśnie, to może być ciekawe. Nie chciałabym wprowadzać jakiegoś komunizmu...tylko pokój. I tyle, nic więcej. Aby wstydem i pogardą nie było chodzenie w parze z kotem. Aby nie groziło to odtrąceniem, wyrzuceniem mentalnym z plemienia. Aby po prostu nie kończyć jak omega...zawsze potrącana, zawsze niechciana...Przynajmniej prawnie. Zanim społeczeństwo zdążyłoby się przyzwyczaić, pokolenie starych, zacofanych wilków i kotów musiałoby wymrzeć, dając nadzieje młodemu. Ja zaś doczekać się potomstwa i uczyć w tej ideologii. Od małego..potem by zasiadło na moim miejscu i było by w miarę okej. Sprawa wilków pokrótce załatwiona. Co do kotów. Mimo, że nie lubię generalizować, to jednak są to niezłe uparciuchy. Po za tym...nie oszukujmy się, to oni nas się o wiele bardziej boją, niż na odwrót. Jesteśmy więksi, silniejsi i ogólnie stereotypy. Piesek goni kotka, kotek myszkę, a myszka serek. A serek nie istota żywa, najtrudniej ma w życiu. Cóż, zawsze się znajdzie ktoś, na kim dzieją się najgorsze rzeczy. Mam takie szczęście, że w tym łańcuchu "pokarmowym" jestem najwyżej.
    Z transu dziwnych, pasmowych myśli o szczurach i jedzeniu, wybudził mnie silny podmuch wiatru. Przyniósł za sobą zimno oraz krople deszczu z jakiegoś drzewa. Widzę, że moje życzenie zostało bardzo ciepło przyjęte. Czy takie życzenia są niemożliwe? Po chwili zaczął padać śnieg. Odzyskałam trochę nadziei. Może jednak ktoś mnie wysłuchał... Wiatr przeczesywał moje futro, a ja obserwowałam, jak ten biały brokat wsiąka w ziemię. Znikał w niej tak szybko, jak się pojawiał. Położyłam się plackiem, dalej oglądając. Zima, pora roku kojarzona z upadkiem, klęską, niedożywieniem i ogólnie wszystko związane ze smutkiem i goryczą. Może w niegdysiejszych czasach, kiedy to zimy naprawdę były surowe? Nie raz nasłuchałam się jęków i stęków starych wilków, na temat nadchodzącej apokalipsy - zimy. Jak dla mnie, ta pora roku jest...piękna. Zimno jest, to prawda. Ale jak się schowasz w jaskini i ogrzejesz, na przykład z partnerem u boku...Sama siebie ukłułam w serce. No cóż, zna się inne sposoby. Same przygotowania są ekscytujące. Nigdy nie zapomnę, jak ludziom zawsze podkradam różne ciepłe koce czy szale. Oni mają tego za dużo, a my nic. Zabieram bogatym, daje biednym. Czyż to nie szlachetne? Zaśmiałam się sama z siebie.
     Nie wiedzieć kiedy, ale zaczęłam zauważać, że śnieg staje się coraz bardziej widoczny. Z każdą chwilą wydawało mi się, jakby jego poziom wzrasta. Zaś u mnie wzrastał poziom zmarznięcia i przemoczenia, od leżenia na nim. Podniosłam łeb. Na dole mojego pyska potworzyły się podłużne sople lodu. Na mojej szyi, z tego samego materiału, zawitał piękny naszyjnik z koral. Nie wspominając o poprzylepianym śniegu do futra. I jak tu nie lubić zimy? Nadaje nam takie kreacje i to zupełnie za darmo.
     Schodząc z góry, ujrzałam pewną sytuację na horyzoncie. Był to kot i wilk, stojący dokładnie na granicy. Zapaliła mi się lampka. Wytężyłam wzrok, stając na dosłownym brzeżku góry. W zasadzie, nie do końca widziałam, co robili. Jednego byłam pewna - nie bili się. To był duży sukces. O czymś rozmawiali, przytulali się, całowali? Sama nie wiem. Moje oczy albo plotą mi figla, albo coś jest na rzeczy. Niestety, przypłaciłam swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem. Zsunęłam się z góry. Tocząc się, tworzyłam wokół siebie kulę, niczym z tych starych, dobrych kreskówek. Nie była ona taka ogromna. W zasadzie, to ja byłam kulką, do której stopniowo przyklejał się śnieg. W końcu...zatrzymałam się. Siedział rozkrokiem, niczym mały szczeniaczek, co dopiero uczy się chodzić. Mój pyszczek przedstawiał wiele emocji na raz. Zmieszanie, zdenerwowanie, smutek, co ja robię? Obudziła mnie dodatkowa śnieżka na łeb. Spadła z góry. Był to fragment, który zsunął się wraz ze mną, z tego wzniesienia. Musiał mieć niezłą przejażdżkę i niezły koniec. Wstałam i otrzepałam się. Znów zawiał wiatr, a ja poczułam się, jakbym była naga. Moje już przemoczone do suchej nitki futro, jedynie, jak mnie chroniło, to tylko wizualnie. Bo mentalnie byłam ogołocona. Szybkim krokiem postanowiłam udać się do domu. 
     Idąc, patrzyłam w ziemię. Widziałam, jak moje łapki odciskają się na śnieżnym pierzu. Zniszczę ten zew natury, który mnie tak ogołocił. Mimo to, zdania nie zmienię. Nigdy nie odkocham się w zimie. I tak nie miała bym znów kogo obdarzyć tym uczuciem. Przytrzymałam się i potrząsnęłam przecząco głową. Nie myśl tak! Uh..bycie optymistą jest naprawdę ciężkie, przy takich realiach. W szczególności wtedy, gdy zmagasz się z prawdą. I znów tak myślę. Poderwałam się i zaczęłam biec. Czułam chodny śnieg, obijający się o mój brzuch. I zaczęła się utopia moich emocji. Już nie wytrzymałam.
- Chcę być pokochana! - krzyknęłam drżącym głosem. To było moje skryte marzenie, które pod wpływem emocji ujawniłam światu. Niestety, za późno...Nawet, jeśli ta gwiazdka nic nie robi...to i tak zawsze jest te lekkie poczucie. Jakaś nadzieja. Jeśli się czegoś mocno pragnie, to to przyjdzie z czasem...wystarczy tylko chcieć. Tylko chcieć. Czekam tyle lat i bez zmian. Kiedy świat ześle mi moje pragnienie, w postaci wilka przeciwnej płci? Czy to jakiś plan na mnie? Czy ma się stać coś niezwykłego. Cudowna, niepowtarzalna miłość, niczym z tych kliszowych romansideł? Ale jakże piękna i pożądana...
     Zorientowałam się, że jestem na miejscu. Zwolniłam i przytrzymałam się. Zaczęłam się wspinać po skałach, które prowadziły do środka jaskini. Przed wejściem jeszcze się otrzepałam. Spojrzałam na swój dom. Nie wyglądał tak potulnie jak zawsze. Okryty półmrokiem, zimny...Okropny, po prostu okropny! Weszłam mimo to do środka. Jak mogłam się oszukiwać...Jest smętnie, zimno, tak przytłaczająco...To ma być miejsce dobrze się kojarzące każdemu wilkowi, a przede wszystkim mnie. Przecież tutaj ratowane jest nawet życie. Z wolna podeszłam do posłania i walnęłam się. Przynajmniej choć sucho. Niepotrzebnie o tym myślę, to i tak nie ma sensu. Takie zażalenia i użalanie, tylko mnie pogrążają. Ale chyba mam prawo na chwilę załamania, prawda? Czasem lepiej się zalać łzami i dać ulżyć sobie i ujść emocjom, niżeli dusić w sobie tego demona. Ułożyłam się wygodnie. Jeszcze raz spojrzałam na krajobraz przed jaskinią. Śnieg rozmazywał obraz. Delikatnie wpadał również do środka. Nie jeden, zagubiony płatek znalazł się na moim nosie. To było zabawne. Taki zagubiony płatek...jak ja. Przewróciłam się na bok i zwinęłam w kulkę. Nie minęła dłuższa chwila, a ja już byłam w objęciach Morfeusza.
    Obudziły mnie jakieś piski i ciche lamentowanie nieznanej mi samicy. Lekko się zdziwiłam. Podniosłam powoli łeb. Ujrzałam sylwetkę wadery, wyłaniającą się przed moją jaskinią. Wstałam i szybko do niej podeszłam. Była to matka wraz ze swoim szczeniakiem. Małe wilczątko utykało na prawą, przednią łapę. Jego pyszczek był wykrzywiony, a oczy zachodzące łzami. Było można również zobaczyć, jak ów ciecz wydrążyła sobie drogę, na futrze malucha. Na łapie znajdowała się wielka, fioletowawa opuchlizna. Wyglądało to strasznie. Nie czekałam, aż wadera zacznie gadać o tym, co gdzie i jak się stało, tylko wprowadziłam malucha powoli do środka. Nakazałam mu się położyć na podłodze. Delikatnie łapą zaczęłam dotykać złamania. Przy każdym muśnięciu wydawał z siebie pisk. Na szczęście kość nie była przesunięta, ani nie wystawała poza skórę. Wzięłam do ręki bandaże oraz coś do usztywnienia. Zaczęłam obwijać, a piski nie miały końca. Widziałam wzrok wystraszonej wadery. Ciekawe, jak to jest być matką i widzieć coś takiego. Jak twoje dziecko cierpi. Sama czułam nieprzyjemne ciarki, jak tylko wydawał z siebie te przykre dźwięki. A co ona musi czuć? 
    Kiedy skończyłam, maluch odetchnął, zalewając się łzami. Podeszłam do matki. Omówiłam sprawę, jak ma się nim zająć. Poradziłam, podałam wskazówki. Również zamieniłam z nią kilka zdań. Dowiedziałam się, że jest samotną matką z trójką szczeniąt. Nie zagłębiałam się, dlaczego jest sama, pewnie by tego nie chciała. Silna i rezolutna z niej wadera. Jak to baby, poprzewracałyśmy kotlety o życiu, i jakie jest ono niesprawiedliwe. Po jakimś czasie, znudzony najwyraźniej szczeniak przypomniał o swoim istnieniu. Burknął coś do matki, która się ocknęła i przerwała ze mną rozmowę. Pomogła mu wstać i prowadziła go ku wyjściu. Zażyczyłam im dobrze, a ci zniknęli w śnieżnej zamieci. Tak, zamieci. Zima zawitała w niezłym stylu tegorocznej wiosny. Może po wymarzają te paskudztwa, zwane kleszczami. I ogólnie wiele innych stworzeń, co są tylko po to, aby uprzykrzać życie. Lub je odbierać, nie zapominajmy o tym. Zawsze włażą tam, gdzie nie trzeba i ciężko je wyjąć. Nie raz słyszałam i widziałam takie przypadki. Moja matka dużo mi o tym mówiłam. Zawsze, gdy nadchodzi lato, wilki zjawiają się tutaj w dwóch sprawach. Złamania i skręcenia, od hasających szczeniąt, oraz właśnie z powodu jakiegoś kleszcza, czy innego kąsiciela. 
    Usiadłam zrezygnowana i oczekiwałam, co dzisiejszy dzień mi przyniesie. Dopiero się zaczął, więc może być ciekawie.

Od Arashi [Zlecenie VI]

     Kiedy znów siedziałam niewinnie, obserwując, co dzieje się za oknem, usłyszałam jazgot jakiegoś wilka. Wyjrzałam chyłkiem. Mówił o bardzo ważnym zebraniu. Bez większego namysłu podniosłam siedzenie do góry i ruszyłam w odpowiednie miejsce.
     Zostało ogłoszone wtargnięcie obcych istot na teren. Były to renifery. Stwarzały wielkie niebezpieczeństwo i trzeba było je przepędzić. Ewentualnie sobie upolować i zjeść, ale ta kusząca opcja nie była wspomniana w wymaganiach. 
     Zostaliśmy podzieleni na grupy. Wszystkie wilki, które były sprawne fizycznie miały brać udział. Byłam w grupie południowej. Odpowiadało mi to, gdyż jakoś nie spieszyło mi się prostować kości od razu. Grupa poranna miała jeszcze chwilę czasu na ogarnięcie swoich spraw i miała ruszać. Ja zaś udałam się powolnym krokiem ku mojemu domu. Musiałam również się jakoś uszykować. Przeliczając moje zapasy okazało się, że jednak się kończą. Jest zima i o zioła będzie trudno... Wręcz niemożliwe. Mimo to muszę zebrać inne składniki. Więc wybrałam się na wycieczkę po dary natury.

     Nie zajęło mi to długo, gdyż nie było czego szukać. Wszystko wilgotne i rozwalające się. Może jak się wysuszy będzie okej. Po drodze chwyciłam dwa króliki, którymi właśnie teraz miałam się zajadać, czekając na swoją kolej. Kiedy skończyłam, spojrzałam w niebo. Dzisiejszy dzień był naprawdę przejrzysty, więc mogłam zobaczyć położenie słońca. Zbliżało się południe. Nie chcąc już czekać postanowiłam ruszyć do miejsca, gdzie wraz z ekipą mieliśmy się spotkać. Kiedy tam dotarłam siedział tam tylko jeden basior. Przysiadłam się obok i ucięliśmy sobie małą pogawędkę. Nie musieliśmy długo czekać. Nasza grupa uwijała się szybko z przybyciem, zaś poprzednia spieszyła z powrotem. Jako medyk musiałam sprawdzić, czy nic im nie jest. Na szczęście nie, więc mogłam od razu ruszyć.
     Rozdzieliliśmy się na wszystkie strony. Wszyscy jak wariaci latali w poszukiwaniu swoich zdobyczy, ja zaś spokojnym krokiem chodziłam po granicy. Było dość nudno, gdyż żaden renifer się nie zjawiał. Co oni je powybijali? Albo tak nastraszyli, sama nie wiem. Idąc tak spokojnie, do mojego ucha dotarły dziwne głosy. Poruszyłam uchem, tak, to one. Dochodziło z tyłu, więc szybko odwróciłam głowę. Na początku nikogo nie widziałam, ale potem zobaczyłam ruch między drzewami. Rzuciłam się do biegu. Nie ukrywałam swojego istnienia. Miałam je przepędzić, nie złapać. Na początku biegłam cały czas za nimi. Jednak po dłuższej chwili, gdy zwierzęta były zmęczone brodzeniem między drzewami, zaczęłam ściągać ich kierunek, ku granicy naszych terenów. Biegłam tak długo, że nie zdałam sobie sprawy, jak już daleko od ideału mojego zadania jestem. Przytrzymałam się, powarczałam na nie jeszcze chwilę i śledziłam wzrokiem, puki mi nie zniknęły za horyzontem. Wróciłam spokojnym krokiem.

     Było jeszcze takich gonitw kilka, ale wreszcie nadeszła zmiana. Jeszcze było trzeba się odmeldować. Powlokłam swoje spuchnięte od bólu i zimna łapy. Później jak najszybciej, jak tylko mogłam, ulotniłam się do domu, na spoczynek.

Wynagrodzenie: 120 pkt. doświadczenia [BONUS] + 12 PŚ
Level UP!

Od Haru [Zlecenie II]

Obudziłam się dzisiaj wcześnie. Kiedy wyszłam, chłód opatulił moje ciało. Było zimno, nie ukrywajmy, ale i tak dało się to znieść jakoś. Poszłam coś zjeść. Przyjemny zimowy puszek leżał na trawie i przyjemnie się po nim chodziło. Zauważyłam, że moje futro bardzo wyróżnia się na tle śniegu. Na razie nie było z tym tak wielkiego problemu, ale jak będę obrońcą, to chyba będzie to lekko przeszkadzało. Jednak te myśli nie zniechęciły mnie, żebym wyszła na dobre do innych wilków. Podziwiałam piękne widoki. Jednak nie za długo się nimi nacieszyłam, gdyż podbiegł do mnie pewien wilk.
- Hej zajmujesz się czymś obecnie? - powiedział zdyszanym głosem do mnie.
- Nie za bardzo, coś się stało?
- Jezioro zamarzło, a Plemię potrzebuje wody. Wybierz się ze mną nad rzekę, aby wyżłobić dziurę. - zaproponował basior.
- No dobrze, skoro to takie ważne, to znajdę chwilkę. - uśmiechnęłam się.
Szybko pobiegłam z nim w wskazane przez niego miejsce i były tam już potrzebne rzeczy, żeby zacząć pracować. Trochę to trwało, ale w końcu udało się zrobić wystarczający otwór, żeby zebrać wodę do wiader. Oczywiście nie obyło się bez mojego poślizgnięcia na lodzie, ale nic mi się wielkiego nie stało. Tylko troszkę się poobijałam. Pomogłam zanieść mu wiadra wypełnione po brzegi lodowatym napojem i wróciłam do siebie.

 Wynagrodzenie: 50 pkt. doświadczenia [BONUS] + 5 PŚ
Netka Sidereum Graphics