piątek, 30 listopada 2018

Od Rookiego cd. Arashi

   Po dłuższym przyjrzeniu się waderze wreszcie dotarło do mnie, iż jest to medyczka z Plemiona Wilków. Bardzo długo nie miałem okazji jej poznać. Jednak wiele o niej słyszałem, ciekawiło mnie, czy w Wilczym Plemieniu również snute są opowieści na temat Uzdrowicieli Plemiona Kotów.
- Doczekam się odpowiedzi? - Spytała ciepło, co mnie nie zdziwiło.
- Na jakie pytanie? - Miałem wrażenie, że nie dosłyszałem tego co powiedziała. 
- Co się stało? - Ta popatrzyła na mnie jak gdyby zdziwiona.
   Byłem zszokowany i zdezorientowany. Miałem straszny sen, po czym obudziłem się nieopodal siedliska ludzi. W dodatku w towarzystwie wilka. Nie miałem pojęcia czy była to wizja, czy jawa. Źle czułem się z tym, że nie byłem w stanie pomóc matce. Zginęła przeze mnie?
   Śmierć matki była od zawsze tajemnicą. Jedyne co pamiętam to czerwone oczy. W nocy ciągle prześladuje mnie identyczna historia. Lustra, wspomnienia, dźwięki pękającego szkła. Było to przerażające, a we mnie rósł głos. Mówił co raz głośniej "to twoja wina".
- Nie jestem w stanie powiedzieć. - Kłuły mnie fakty, że tajemnica o której nie wie nikt z mojego Plemiona, zostanie wyjawiona Wilkowi... Może się źle skończyć.
- Spróbuj. Jestem Uzdrowicielem, Arashi. Obowiązuje mnie tajemnica słowa. Również nie jestem w stanie skrzywdzić czegoś, dopóki nie zaatakuje mnie. Nawet wtedy mam opory. - Powiedziała, jak wyciągnięte z moich myśli słowa.
   Zastanawiałem się. Strach przed niewiernością, ale też przed snem. Chwile rozmowy trwały szybko, ale myśli całe wieki. Zdecydowałem się jednak na to, aby spróbować. Była to ciężka decyzja, ale podjąłem ją w stresie.
- Męczą mnie sny. Właściwie jeden. Powtarza się. Zawsze w identyczny sposób, ale ja mam inne odczucia. - Opowiedziałem Waderze w jaki sposób przebiega to okropieństwo. Jąkałem się, ale ta mnie uspokajała. Czułem się nienaturalnie.
- Mam wrażenie, że to ja ją zabiłem. Czy teraz mści się na mnie w ten sposób? Nie znałem jej. - Kontynuowałem opowieść, wciąż wystraszony, a z każdym słowem moje futro się jeżyło.
    Skończyłem i czekałem na reakcję i zdanie Arashi. Rozejrzałem się z nadzieją, że nikogo nie było w pobliżu. Jeśli sytuacja w której Avier wybrałby się na polowanie, moja lojalność i pozycja zostałaby poważnie zagrożona.
< Arashi? Chciałam abyś trochę wgłębiła się w sen Rookiego. >

Od Enchantress do Hirokiego

Kotka zeskoczyła z jednej z gałęzi i się rozciągnęła. Popatrzyła n teren dookoła i z zadowoleniem stwierdziła, że nic się nie dzieje. Już dawno dołączyła do Plemienia Kotów, jednak nigdy nie miała do czynienia z jego mieszkańcami. Rozmawiała i przebywała wyłącznie z Avierem, który przygotowywał ją na objęcie roli Uzdrowiciela. Enchantress w zasadzie dorastała pod opieką kocura, traktowała go jak rodzinę, jednak nie miała z jego strony żadnych ulg czy przywilejów. Przez dwa lata ćwiczyła swoje zmysły i spryt umysłu. Metodami prób i błędów odkrywała jak działają zioła i jakie są ich właściwości. Uczyła się też je rozpoznawać i opisywać. Właśnie dwa dni temu pręgowany samiec oznajmił Ench, że zaczyna swoje testy. Miała wyleczyć parę specjalnie okaleczonych zwierząt tak by nie ucierpiały na zdrowiu. Zrobiła to idealnie. Następnie miała z pamięci opisać wygląd ziół, ich zastosowanie i gdzie je znaleźć. Gdy to miała zaliczone przeszli do najtrudniejszego. Czyli opatrywania. Nie mając stworzonych do szycia i oklejania łap miała z tym problem, lecz po tych latach opanowała tą zdolność niemal do perfekcji. Za zadanie miała zszyć bok upolowanego jeleniowatego, a następnie zakleić szycie. Wyszło jej to niemal bezbłędnie, gdyby nie jeden szew, który jej uciekł. Na szczęście nie był on mocno znaczący. Po dwóch dniach bezlitosnych testów przyszedł do niej samiec oznajmiając:
-To pora. Zejdziesz do naszego plemienia. Poznasz naszych, a jak będziesz gotowa pójdziesz do źródła.
-Dobrze, a gdzie mam mieszkać?
-Nie wiem, coś znajdziesz.- Zapewnił samicę.
Sfinks ruszył ścieżką w stronę wioski. Po wejściu do centrum osady poczuła różnorodną ilość zapachów. Kotów, potraw czy roślin. Samica szła rozglądając się na boki. Nie było zbyt dużo kotów, ale za to było przytulnie. Czuła na sobie wzrok wielu kotów. W sumie nie dziwiła się. Była jedynym kotem bez sierści i w dodatku z rogami. Dodatkowo wzrok mógł przyciągać kontrast jaki tworzyła jej ciemna sierść w połączeniu z jasnymi, opalizującymi oczami. Jednak szła dalej z dumnie uniesioną głową. Ignorowała spojrzenia, gdyż po chwili każde z nich schodziło z kotki, jednak jedno czuła wciąż na sobie. Popatrzyła się w stronę obserwatora i dostrzegła brązowego, pręgowanego kota. Prychnęła pod nosem, ale podeszła w jego stronę i powiedziała:
-Patrzysz się jakbym ci ciastko obiecała.

< Hiroki? >

Od Persefony CD Akfinaich

-Persefona albo Kora jak chcesz.- Odpowiedziałam lekko zdziwiona nagłą zmianą tematu.- A ty?
-Akfinaich.
-Możesz jeszcze raz?- Spytałam lekko rozbawiona.
-Akfinaich.- Cicho fuknął.
-Za Chiny nie wymówię tego imienia będziesz po prostu Akfi.
-Niech ci będzie.- Odparł.
-To co zaprowadzisz mnie do plemienia?- Spytałam wesołym głosem.
-Niech ci będzie.
Zaczął iść krętymi ścieżkami w górę zbocza. Miałam czas, by mu się przyjrzeć. Z wyglądu na pewno nie wyglądał na miłego, lecz z rozmowy mogłam wywnioskować, że nie jest zbytnio agresywny i zły. Teren wokół mnie robił się coraz bardziej surowy. Skały nabierały groźnego wyglądu, a roślinność zrobiła się rzadsza. Słońce prażyło mocniej niż na dole, jednak nadal sprawiało mi przyjemność. W powietrzu unosił się śpiew różnorodnych ptaków. Szliśmy delektując się słońcem i ciszą, którą samiec po chwili przerwał.
-Co ci się stało?
-Ale co?- Byłam lekko zdezorientowana.
-Na szyi, to zadrapanie.
-A, to. Walczyłam tylko o jedzenie z taką jedną. Nie była groźna.
-A czym to było?- Spytał zaciekawionym głosem nadal idąc przede mną.
-Puma.
-Nic groźnego? Żartujesz sobie?
-Dużo razy miałam z nimi do czynienia. Nic nadzwyczajnego, uwierz.
-Dobra. Kim chciałabyś być w naszym plemieniu?
-Chyba obrońcą. Jeśli macie taką rangę.
-Tak, mamy.
Reszta droga minęła nam w ciszy. Tylko od czasu do czasu zadawaliśmy sobie krótkie pytania. Po pewnym czasie zapach wilków się nasilił, a moim oczom ukazało się parę z nich. Samiec poinformował mnie, że musimy iść do przywódcy, żeby mnie przedstawić i dać zapytanie czy mogę zostać członkiem plemienia. Tak jak powiedział, tak zrobiliśmy. Po chwili staliśmy przed potężnym basiorem.

< Akfinaich? >

środa, 28 listopada 2018

Od Akfinaicha cd. Persefony

Przypatrzyłem się dobrze waderze. Miała jelenie poroże na pysku, co mnie zdziwiło. Udawała jelenia?
- I co łosiu? Czy ja ci wyglądam na jelenia? - Powiedziała zirytowana.
- Właściwie ... To tak. - Odpowiedziałam, po czym lekko się uśmiechnąłem. Widocznie nie przyjęła tego jako żart, ponieważ prychnęła głośno.
- Wybacz mi. Nie chciałem. Zastanawia mnie jednak to, co robisz na terenach Plemienia Wilków? - Zadałem jej pytanie. Ta na chwilę się zamyśliła. Widocznie przetwarzała informacje. Granica była solidnie zaznaczona zapachem. Żaden wilk, a co dopiero kot, nie powinien wkraczać na to terytorium. Zauważyłem lekkie zadrapanie na jej karku. Wygląda na walkę z pumą.
- W porządku. Nie musisz odpowiadać. Jestem Akfinaich. Nie znam się na leczeniu, ale mogą sprowadzić tu Uzdrowiciela. Taka rana niedługo może zacząć szczypać, a na końcu wedrze się zakarzenie.
- W takiego małego kurdupla? - Zapytała oburzona.
- Zanim jedna, może się przedstawisz? - Zignorowałem tamte słowa. Wyczekiwałem natomiast odpowiedzi, która powinna nadejść szybko.
< Persefona? Wybacz, iż takie krótkie, ale braknie mi czasu. >

poniedziałek, 26 listopada 2018

Nowy Członek Plemienia Kotów - Enchantress!

 (Autor - ZakraArt)
Imię: Enchantress
Wiek: 6 Wiosen
 Płeć: Kotka
Poziom: 0 | 0/100pkt.
Ranga: Uzdrowicielka
Charakter:  Powściągliwa, tajemnicza hetera. Te słowa idealnie ją opisują. Oczywiście jest taka tylko w prywatnym życiu. W swoim zawodzie potrafi być miła, sympatyczna i pomocna. Jak to ona mówi nie jest zdolna do głębszych uczuć. Najmocniejsze czego doznała to przyjaźń, chociaż kto wie? Jak się zjawi ten jedyny? Chadza własnymi ścieżkami, lubi swoje towarzystwo. Czasami rozmawia sama ze sobą, lecz nie jest wariatką. Po prostu łatwiej jej się wtedy myśli. Planuje każdy swój krok, słowo i myśl, choć potrafi działać spontanicznie. Potrafi się dobrze bawić. Zazwyczaj jest poważna, wręcz nostalgiczna, ale potrafi się śmiać. Nie ufa byle komu i nie wierzy byle komu. Jak jej skłamiesz ona to zauważy, lecz ci tego nie okaże. Idealnie odczytuje emocje, nic przed nią nie ukryjesz. Swoje emocje chowa głęboko, lecz czasami ma potrzebę wygadania się. Roztacza wokół siebie aurę niepewności i grozy co może być spowodowane jej wyglądem. W swoich słowach stara się przekazać jak najmniej informacji, podaje tylko te istotne. Jest bardzo zaradna. Złamana łapa? Opatrzy sobie. Amputacja ogona? Też sobie poradzi. Nawet w kryzysowych sytuacjach jest opanowana. Bije od niej pewność siebie i odwaga. Jak coś jest słuszne nie zawaha się przed zrobieniem tego.
Wygląd: Jakby to ująć. Enchantress nie ma sierści. Jej skóra jest jednolicie czarna. Ogon długi, szczurowaty. Ciało smukłe, współgrające ze sobą, tworzące układ harmonii. Jej łapy są długie zakończone ostrymi, długimi, wysuwanymi pazurami. Jej poduszki są aksamitnie miękkie i tak samo jak ciało- czarne. Głowa jest mała z dużymi uszami i rogami. Są one zawinięte koło czaszki kocicy. Są w odcieniu mocnej czerni. Jedyne co się wyróżnia w samicy to bardzo jasne i przejrzyste oczy. Są one koloru rażącego błękitu. Całe ciało samicy jest aksamitne w dotyku. Na pysku ma lekkie zmarszczki czym się charakteryzuje jej rasa.
Rodzina:
Matka: Svelasia
Ojciec: Hunter
Historia: Ench nie zawsze była dzikim kotem żyjącym w surowych górach. Jej historia zaczęła się w hodowli - Naked Moon. Była jedynym kociakiem z najlepszego skrzyżowania. Po odpowiednim czasie została oddzielona od matki i sprzedana za grube pieniądze. Trafiła do domu z małymi dziećmi. Gdy jeszcze była dzieciakiem jeden z domowników niechcący zrzucił ją ze schodów. Spadła na głowę tworząc sobie dwa guzy. Czym prędzej przewieźli ją do kliniki. Okazało się, że tym czynem przyśpieszyli rozwój rogów kocicy. Lekarz i rodzina byli zszokowani. Nie chcieli usypiać malucha, więc go wywieźli i stwierdzili, że jeśli przeżyje to taki miał być jej los. Podrzucili ją u podnóża gór. Stamtąd w szpony złapał ją orzeł, jednak gdy doleciał do gniazda i zobaczył, że złapał takie chuchro wywalił kociaka z gniazda. Leżące samotnie kociątko znalazł pewien stwór. Nikt nie wie czym on był. Wiadomo tylko, że zaopiekował się kotką i dał jej magicznych zdolności. 
Umiejętności:
Orientacja Terenowa: 2 | Zwinność: 3 | Szybkość: 2 | Intelekt: 3
Moc: Odporność na każdą temperaturę.
Guru: ?
Nick Właściciela: Alex
Kontakt:
[D] epi | [Mail] dahamwi26@gmail.com

Od Persefony

Był piękny słoneczny dzień co było rzadkością patrząc na porę roku jaka nastała. Przechadzałam się jedną z niewielu łąk. Słuchałam jak liście szeleszczą mi pod łapami i wydają miły dla nosa zapach. Szłam w stronę jednego ze źródełek schowanych pomiędzy skałami. Dreptałam nie śpiesząc się nigdzie. Spoglądałam na ptaki, które ćwierkały tak zawzięcie jakby zależało od tego ich życie. Usłyszałam cichy szum jeziora, a po chwili zobaczyłam gładkie, błyszczące skały. Wdrapałam się ostrożnie i z uwagą by się nie poślizgnąć. Doszłam bezpiecznie do źródełka i zaczęłam pić chłodną, przyjemną dla podniebienia wodę. Zanurzyłam lekko głowę i łapy, by się schłodzić po czym położyłam się na jednym z rozgrzanych kamieni. Ciepło bijące od szarej masy delikatnie i przyjemnie grzało mój brzuch, a pomarańczowe światło przebijało delikatnie przez moje powieki. Po paru minutach błogiego odpoczynku trawa obok mnie lekko zaszeleściła. Podeszłam ostrożnie wytężając węch. Był to mały jeż próbujący wyjść z pułapki kamieni. Delikatnie szturchnęłam go pyskiem mrucząc coś po cichu. Jeżyk przestał się szamotać i dał się złapać w pysk. Lekko wyciągnęłam go z zagłębienie i wróciłam na kamień. Jednak odpoczynek nie był mi dany, gdyż usłyszałam burczenie w brzuchu. Wstałam rozciągając łapy, usłyszałam delikatne strzelania w kościach, lecz nie przejęłam się tym. Ruszyłam dostojnym kłusem w kierunku lasu. Już po chwili słońce zostało zasłonięte kotarą drzew. Zrobiło się mroczniej i chłodniej. Automatycznie wyczuliłam wszystkie zmysły. Chciałam wiedzieć, gdy zbliży się ofiara lub napastnik. Nie pomagało mi w tym podłoże wyłożone szyszkami, gałęziami i listkami. Każdy mój krok pozostawiał za sobą lekki szum. Wiatr prawie, że ustał, więc nie byłam w stanie wyczuć nikogo ani niczego. Biegłam na lekko ugiętych łapach w każdym momencie gotowa do skoku. Niższe gałęzie zahaczały o moje futro, jednak nie przejmowałam się tym. Wnet usłyszałam szelest po prawej, zwolniłam baczniej wytężając zmysły. Już po chwili wiedziałam, że to puma- czyli łatwo nie będzie. Byłam gotowa na jej atak. Zwierzę wyskoczyło w powietrze próbując mnie przyszpilić do ziemi jednak szybko się usunęłam. Zezłoszczona kocica naparła jeszcze raz i jeszcze raz. Ciągłymi unikami męczyłam się lekko, lecz nie dałam po sobie tego poznać. Zawsze taka konfrontacja była dla mnie zabawą, jednak po paru minutach zaczęło mi się nudzić. Przewidziałam, z którego miejsca nadciągnie drapieżnik. Zaparłam się mocno łapami i warknęłam wyzywająco. Puma rozpędziła się biegnąc wprost na mnie. Gdy była już blisko opuściłam głowę wystawiając rogi. Zwierzę nie było w stanie nic zrobić. Lekko nabiła się na poroże raniąc w niektórych miejscach. Niezadowolona szybko odbiegła pozostawiając po sobie mały szlaczek krwi. Poszłam dalej w dalszym ciągu gotowa do reakcji. Nie musiałam długo szukać, po chwili na mojej drodze stanął biały królik. Obniżyłam się na łapach i spięłam mięśnie. Podeszłam jak najbliżej i wyskoczyłam w górę przypieczętowując los zająca. Wgryzłam się w jego kark i udałam się na poszukiwanie jakiś gęstych krzaków lub trawy by w spokoju zjeść posiłek. Nie musiałam długo błądzić. Już po chwili miałam idealną kryjówkę. Pachniało w niej tropem wilka, lecz nie przejęłam się tym. Nad roślinami wystawały moje rogi, lecz nie przejęłam się tym. Gdy skończyłam posiłek i chciałam wytrzeć pysk nagle wyskoczył na mnie wilk. Zostałam przygnieciona, lecz szybko się ogarnęłam i zrzuciłam go z siebie. Osobnik był wyraźnie zdezorientowany. Zapewne myślał, że poluje na jelenia.
-I co łosiu? Czy ja ci wyglądam na jelenia?- Sapnęłam zirytowana.

< Ktoś? >

niedziela, 25 listopada 2018

Nowy Członek Plemienia Wilków - Persefona!

(Autor - wolf-minori)
Imię: Persefona, przez niektórych zwana też Korą
Wiek: 6 Wiosen
 Płeć: Wadera
Poziom: 0 | 0/100pkt.
Ranga: Obrońca
Charakter: Persefona to wredna, chamska, choleryczka. Trudno się z nią dogadać, ale jak ci się uda to jest najlepszym towarzyszem rozmów. Lubi przebywać sama ze sobą, lecz nie pogardzi towarzystwem. Trudno zdobyć jej zaufanie i łatwo stracić. Często nosi na twarzy maskę obojętności. Bardzo rzadko płacze i jak już do tego dochodzi to na pewno z nie błahego powodu. Jest nie ugięta, nie pokazuje swojego bólu. Jest bardzo szczera, gdy cię nie lubi powie ci to wprost nie szczędząc nieetycznych słów. Ma swoje zdanie i mocno je ceni, jednak potrafi rozmawiać i jest skora to zmienienia go. Jest to bardzo pewna siebie i odważna wadera. Jest nieugięta i ciągle idzie do celu, jednak nie po trupach. Z chęcią wyciąga pomocną łapę, gdy ktoś jej potrzebuje. W stosunku do bliskich jest bardzo opiekuńcza i kochająca. Jest straszną romantyczką. Mimo tego, że jest cholerykiem potrafi mieć dużo cierpliwości i łagodności w sobie. Zawsze myśli zanim coś zrobi. Jest wrażliwa, jednak skutecznie to ukrywa. Jest wilkiem o bardzo dużej mądrości, jej rady zazwyczaj są trafne. Nie można jej też zarzucić braku rozwagi i spokoju.
Wygląd: Zaczynając od przodu. Jej głowę zdobi poroże na wzór jelenia, są na nich zawieszone dwa pióra po każdej ze stron, uszy są duże, ruchliwe o barwie ciemnej czekolady. Na policzkach i nad oczami ma jasne pręgi. Spód pyska zdobi jasnobrązowy kolor. Nos wadery jest mały i ciemny. Oczy mają barwę bardzo jasnego lazurytu. Jest wokół nich czarna obwódka nadająca im wyrazistości. Na karku ma bujne futro, które przechodzi od koloru ciemnego brązu do blondu. W tym futrze jest ukryty naszyjnik na rzemyku. Są na nim zęby niektórych zwierząt, kamienie szlachetne i kamyczki. Na klatce piersiowej ma białą sierść. Na łopatce ma czerwony symbol w kształcie łapy wilka, jest on niezmywalny. Jej łapy są długie, a opuszki białe. Pazury są mocne i twarde. Na tyle łap ma dłuższe futro. Od jej łęku, aż po czubek ogona wije się ciemna pręga. Na żebrach ma literę v, która ma dwa kolory- ciemny brązowy i blond. Pod nią jej sierść ma dziwną fakturę, ponieważ układa się w kształt skrzydła. Ma to po matce, która je posiadała. Na zadzie ma dwie linie podobne kształtem do tych, które ma tygrys. Podobnie jak wszystkie jej znaczenia są paru kolorowe. Na brzuchu ma dłuższe włosy. Jej ogon nie powala gęstością, ale jest przyjemny w dotyku. Na górze jest ciemny i im niżej tym bardziej przechodzi w jasny kolor. Jego zakończenie jest białe. Tylne nogi podobnie jak przednie są mocne i na końcach białe. Sylwetka samicy postawna, ale nie da się jej pomylić z sylwetką basiora. Gdy się na nią patrzy to ma cię uczucie zwinności i lekkości. Jest umięśniona, a jej ciało jest wyrobione. Można łatwo powiedzieć, że jest po prostu ładną waderą.
Rodzina:
Matka- Jutrzenka
Ojciec- Ksynos
Siostry- Demeter i Atena
Bracia- Xawier i Ares
Historia:  Urodzona w jaskini na jednej z wyższych gór. Z całego rodzeństwa urodziła się jako pierwsza. W początkowych fazach swojego życia jej sierść była ciemna, z wiekiem się rozjaśniała. przez co dostała imię Persefona. Razem z rodzeństwem od najmłodszych lat byli uczeni sztuki polowania i łowienia. Rodzice uczyli ją co ma robić żeby przetrwać. Żyli razem do momentu, w którym skończyli półtora roku. Po tym czasie cała piątka została wydalona z jaskini żeby znalazła swoją drogę życia. Kora żyła z dnia na dzień. Polowała i doskonaliła się w swoich umiejętnościach. Pewnego dnia, gdy wyruszyła na polowanie natknęła się na obcy zapach. Zaczęła za nim podążać i odnalazła Plemię Wilków.
Umiejętności:
Orientacja Terenowa: 2 | Zwinność: 3 | Szybkość: 2 | Intelekt: 3
Moc:  Intelekt i spryt. Szybko porozumiewa się z innymi stworzeniami, znajduje mądre wyjście z sytuacji, a dzięki sprytowi potrafi także przeważyć sprawę na swoją korzyść.
Guru: ?
Nick Właściciela: Alex
Kontakt:
[D] epi | [Mail] dahamwi26@gmail.com

piątek, 23 listopada 2018

Od Rookiego [ Zlecenie VIII ]

   Wczesnym rankiem, bynajmniej tak sądzę, obudziły mnie uderzające o kamienie krople wody. Po otworzeniu oczu nadal leżałem. Byłem zmęczony po wczorajszym biegu za królikami. Tamto polowanie nie zakończyło się sukcesem, nad czym ubolewałem. Z rozmyśleń wyrwało mnie głośne "Rookie!" tuż za moimi plecami. Miałem wrażenie, że właśnie ogłuchłem. Mimo to wstałem szybko i odwróciłem się w stronę krzyczącego kota. Przed sobą ujrzałem umięśnioną sylwetkę Władcy Plemienia, co nie ukrywając, trochę mnie zdziwiło.
- Wybacz Rookie, za tak nie miłe przywitanie, ale musimy ruszyć natychmiast. - Powiedział szybko Avier.
- Dlaczego? Co się dzieje? - Zadałem pytania zdziwiony.
- Jeden z kotów wyczuł zapach wilka. Daleko za granicą na naszym terenie. Ktoś musi to jak najszybciej sprawdzić. W przeciwnym razie możemy stracić wiele cennych zdobyczy, a tego rzecz jasna nie chcemy.
- Rozumiem, że to na mnie wypadło? - Kocur popatrzył na mnie z przymrużonymi oczami. Westchnąłem i machnąłem ogonem w jego stronę. Udałem się, nie rozciągnięty, w stronę wyjścia.
   Trop, który zaprowadził mnie do niższych partii gór, prosto z linii granicznej, urwał się przy jednym z drzew. "Od kiedy wilki chodzą po drzewach?" - spytałem sam siebie w myślach. Spojrzałem w górę. Światło dzienne, nagle, przysłonił duży kształt. Sylwetka wilka spadła na mnie i przygniotła do ziemi. Zdezorientowany, próbowałem wyczołgać się spod ciężaru jednak było to ciężkie zadanie.
- Ey, ey! - Wykrzyczał piszczący głos. - Wyluzuj!
- Coś ty za jeden? Zejdź ze mnie! - Po chwili poczułem się wolny, ale plecy nadal bolały. Popatrzyłem w stronę "zamachowca". Przede mną stał mały wilk - prawdopodobnie szczeniak. "Jak to możliwe, że jest taki ciężki?" - spytałem sam siebie.
   Po chwili zdenerwowania zdałem sobie sprawę z tego, iż jest to szczenie. Nie chciałem mu nic robić. Jednak jak tego uczynić, gdy Wilk wkroczy na terytorium Kotów?
- Skąd się tu wziąłeś? I... Co robiłeś na drzewie? - Młodziak popatrzył na mnie i skierował wzrok z ziemie. Jego oczy zrobiły się szklane. Uświadomiłem sobie, że jestem cały najeżony. Spróbowałem się zrelaksować. Usiadłem i owinąłem ogon wokół przednich łap.
- No? Słucham.
- Zgubiłam się. - Popatrzyła na mnie.
- Zgubiłam? - Powtórzyłem. Wygląda na to, iż była to wadera. - No dobrze. Odprowadzę Cię, ale ani słowa. Ruszaj się. - Samiczka stała jak osłupiała.
- Odprowadzisz? - Tym razem ona powtórzyła. Bała się.
- Tak. Nie mamy czasu. - Wstałem i skierowałem krok w stronę granicy. Trasa nie była długa. Przeszliśmy parędziesiąt stuknięć łap o ziemię w truchcie i już byliśmy na miejscu.
- Teraz uciekaj... I postaraj się więcej nie gubić. - Natychmiast się odwróciłem i pognałem w stronę rzeki. Za plecami słyszałem piszczące "dziękuję panie kocie". Uhh.
   Po zdjęciu zapachu z siebie dzięki wodzie wróciłem do centrum. Dziś usprawiedliwiam sobie pomoc wilku tym, iż było to tylko szczenię. Niestety zostanie mi to na sumieniu, gdy kiedyś tej młodej waderze przyjdzie zabić mojego przyjaciela...

Wynagrodzenie: 75pkt. doświadczenia

czwartek, 22 listopada 2018

Nowy Członek Plemienia Kotów - Hiroki!


(Autor - Vialir)
Imię: Hiroki
Wiek: 6 Wiosen
 Płeć: Kocur
Poziom: 1 | 150/200pkt.
Ranga: Obrońca | Guru
Charakter: Jak na obrazku widać cechuje się on romantyzmem. Szarmancki i uwodzicielski z niego kocur. Nie rzuca suchymi, tanimi podrywami. Ma bogaty słownik, więc go używa. Zawsze chodzi z dumnie uniesioną głową i powabnym krokiem. Kocice traktuje z wielkim szacunkiem, a jak trzeba to i powojuje z innym samcem. Można go nazwać kocim casanową. Po za romantycznymi wygłupami, posiada takie cechy jak lojalność czy o zgrozo powaga. Głęboko zakopane, czekające na odpowiednie użycie. Zazwyczaj ciężko zobaczyć go do tej strony. Jako Guru wyrobił w sobie cechę cierpliwości i stanowczości. Nie jest bardzo ostrym nauczycielem, ale umie poskromić najgorszego kocura. Mimo, iż jest młody to ma doświadczenie. Ma w sobie dużo mądrości i chętnie podzieli się swoimi doświadczeniami.
Co do pierwszego spotkania, bo przecież ono jest najważniejsze. Nie jest takim tępakiem i nie ma wszystkiego pod swoim ogonem. Chętnie zagada i pogada. Jeśli nie przypadniesz mu do gustu to nie zdzieli cię po pysku, tylko kulturalnie zakończy rozmowę i odejdzie w niepamięć.
Wygląd: Nasz samiec alfa nie jest skomplikowanie ozdobiony. Jego błękitne, ponętne oczy odznaczają się na ciemnym futrze. Zazwyczaj jego kły widnieją na wierzchu, dodając mu seksapilu. Pomaga ku temu również uśmiech i szarmanckie spojrzenie. Wiele kocic się za nim uganiało (może tutaj też tak będzie?). Jego brzuch, podgardle, pysk i kroki nad jego oczami są koloru beżowego. Jego ciało jest okryte jasno brązowym futrem, z widocznymi ciemnymi pręgami. Nos jest tylko lekko jaśniejszy od całego ciała. Jego ogon jest długi, puchaty i zdobią go ciemne pasy. Wnętrze ucha oraz poduszki łap są również beżowe. Choć te drugie zazwyczaj skąpane piachem i ziemią przybierają ciemnego koloru. Długie białe wąsy odznaczają się na jego ciemnej kolorystyce futra.
Rodzina:
Matka: Rena
Ojciec: Alois
Rodzeństwo: Ma go mnóstwo, ale odkąd nie mieszka z rodzicami nic na ten temat nie wie.
Historia: To nie będzie kolejna historia o nieszczęśliwym zwierzęciu, bo życie Hirokiego do takich nie należało. Był on szczęśliwie wychowywanym kocurem. Mieszkał na ludzkich terenach, na pewnej farmie, tam przyszedł również na świat. Psocił i robił dużo problemów właścicielom, ale był taki słodki, że zawsze dostawał rozgrzeszenie. Pewnego razu, nie kończąc pierwszej wiosny postanowił opuścić rodzinę, na rzecz samorozwoju. Znalazł nasze kochane Plemię Kotów i tak zamieszkał. Zdobył rangę obrońcy oraz Guru. Mimo, iż żyje już tak długo, nie znalazł sobie żadnej panienki. Któraś chętna?
Umiejętności:
Orientacja Terenowa:  3 | Zwinność: 2 | Szybkość:  3 | Intelekt: 2
Moc: Jest dobry w walce na solo. Adrenalina uwalniająca się i strach, czy wygra czy przegra pomaga mu w zwycięstwie.
Guru: ?
Nick Właściciela: Wilczu
Kontakt:
[Mail] amyuzumak@gamil.com

Od Arashi cd Rookie

    Przechadzała się poza terenami Plemienia. Nie należały one do nikogo. A nie, jednak należały, do ludzi. Nie zważając na to stąpała łapami po tej skażonej ziemi. Nagle w oddali zobaczyła ogniste coś, co ruszało się na wszystkie strony. Postanowiła podejść.
    Był to kocur, o niespożytej energii sennej. Ma koszmar? Zapytała samą siebie. Nachyliła głowę nad nim. Po chwili gwałtownie się obudził.
- Nie ma go? - Zapytał wystraszony. 
- Wszystko dobrze? - Zmartwiła się. Co z tego, że jest to kot. Do każdego ma zawsze te same podejście: ,,Do puki ten ktoś nie robi mi krzywdy, ja nie robię jemu".
    Kocur o złotej sierści podniósł łapę na Arashi. Ta lekko się cofnęła. Po chwili zaprzestał. Swoimi wielkimi, równie złotymi oczyma wpatrywał się w zdezorientowaną waderę. Nie minęła chwila, a na jego twarzy ukazał się strach.
- Zostaw mnie! - Odskoczył jarząc sierść i wyginając kręgosłup do góry.
- Ale ja nic ci nie robię. - Odpowiedziała spokojnie. Po chwili uspokoił się, nadal jednak przybierał pozycję opisaną wcześniej.
- Co się stało? - Postawiła łapę.
- To przez was! - Syknął na nią. Wilczyca była zmieszana. - Krwiożercze bestie!
- Nie generalizuj. - Odpowiedziała lekko urażona tym określeniem. - Co się stało? - Powtórzyła. Kot przestał się jeżyć i przybrał poważniejszy wygląd, choć było widać, jak nim miota w środku.
- A co ty robisz na terenie kotów? - Rzucił.
- Tak się składa, że te ziemie nie należą do nikogo z nas. Tylko do ludzi.
- Jako to? - Spytał zakłopotany.
- Nie jesteśmy w sumie daleko od naszych Plemion, ale i nie na ich terenach. - Był zszokowany. Pewnie myślał sobie, jak tu się dostał, było można to wyczytać z jego pyska. Arashi jak na złość usiadła obok kota i czekała na reakcję.
- Doczekam się odpowiedzi? - Spytała ciepło.

< Rookie? >

niedziela, 11 listopada 2018

Od Akfinaicha cd. Haru

   Stąpając lekko po ziemi, niczym motyl, brnąłem przez poszycie leśne. Sierść na moim brzuchu lekko szurała o wilgotną glebę. Bez drgnięcia zbliżałem się do celu. Moje uszy stały na baczność, a oczy szukały najbliższej drogi do ofiary. Znalazłem ją. Skupiłem się tylko na niej. Nic innego, uciszyłem nawet szum wiatru. Nadszedł ten moment. Napiąłem mięśnie tylnych kończyn i mocno wybiłem się w powietrze. W ułamku sekundy chwyciłem za głowę króliki i silnych uderzeniem przybiłem ją do ziemi. Zwierzę jeszcze przez chwilę próbowała się wyrwać, ale w wyniku uszkodzenia mózgu przestało się ruszać. Serce przestało bić, a ciało zrobiło się zimne.
***
   Najadłem się do syta. Po oblizaniu pyska, rozciągnąłem się. Słońce zakrywały chmury, a to nie był za dobry znak. Uznałem, że jak najszybciej muszę wrócić do Plemienia. Znajdowałem się w lesie, poniżej gór. Daleko zaciągnął mnie zapach zwierzyny. Nie sądziłem oczywiście, że dobrze postąpiłem. Byłem zbyt zajęty.
   Odciągnąłem gałązkę z liśćmi na bok. W dziurze pod nimi spoczywały trzy króliki. Ale jak zamierzałem to zabrać? Chwyciłem wszystkie trzy w pysk. Każdego za parę uszu. Były dość pulchne. Miałem przez to nadzieję, że Plemię się naje. Mimo, iż mamy wiosnę to zwierzyny w lesie, a co dopiero w górach, nie jest za dużo. Skierowałem się w górę. Stąpałem dość szybko z nadzieją, iż jak najszybciej dostanę się na tereny Plemienia.
***
   Nie minęło parę chwil, a deszcz zaczął padać. Rzuciłem się w skutek tego biegiem. Naprawdę sprawnie przedostałem się przez las i już wyczułem zapachy wilków. Po drodze, niespodziewanie, rzuciła mi się w oczy sylwetka. Odwróciłem się o 90 stopni i poszedłem sprawdzić co to za sylwetka. Wychodząc zza skały wpadła na mnie wadera. Wypuściłem króliki z pyska w wyniku uderzenie. W pierwszej chwili nie poznałem postaci, ale po przyjrzeniu się jej zdołałem poznać moją Praktykantkę - Haru.
- Wszystko dobrze Haru? - Spytałem zmartwiony jej miną. Ta chyba również w pierwszym momencie mnie nie poznała.
- Tak... Chyba. Akfinaich? - Spytała.
- Tak. Coś Ci się stało? - Dodałem natychmiast po chwili ciszy.
- Myślę, że nie. A tobie?
- Mną się nie martw. Co robisz tak daleko od jaskiń w taką pogodę? - Miałem wrażenie, że nasz dialog opiera się na pytaniach.
- Właśnie zmierzałam w ich stronę.
- Rozumiem. Może przejdziesz się ze mną? Przy okazji zabierzemy uszatych.
- Usztych?
- Króliki. - Zaśmiałem się pod nosem. - To jak idziemy? - Powtórzyłem pytanie.
< Haruu? :D >

piątek, 9 listopada 2018

Od Arashi cd. Aksel

    Basior spytał o wdzięczność, niby za co? Taka jest moja praca...ale w sumie, o tym mu nie mówiłam.
- Nie musisz nic robić. - odpowiedziałam prosto. - To mój obowiązek.
- Ale jak to? - spytał jakby samego siebie.
- Jestem Uzdrowicielką tej watahy.
- Mhm... - burknął niezadowolony.
- To w sumie...chciałbyś do nas dołączyć, czy cie wypuścisz, jak wyzdrowiejesz? - wilczur zamyślił się. W sumie, nie dziwie się mu, dość ważna decyzja do podjęcia. 
     Siedzieliśmy w ciszy. Słychać było, jak wiatr dudni na dworze. Nagle do mojego ucha dotarły szmery. Aksel również to usłyszał, gdyż wyraźne było widać, jak został wybudzony z transu.
- Idę sprawdzić co to... - wstałam od basiora. Widziałam, jak chciał się podnieść, ale skończyło się to niepowodzeniem. 
    Stawiając łape za łapą wyszłam na brzeg jaskini, rozejrzałam się bacznie. Nic nie widziałam. Po chwili usłyszałam jakieś stęki i jęki...Ten głos, był znajomy. Te coś lub raczej ktoś poruszyło się w krzakach. Wyłonił się z nich...mój ojciec. Zmęczony życiem wilczur o brązowym futrze, z widocznymi siwymi akcentami. Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem i od razu na jego pysku pojawił się uśmiech.
- Witaj słońce. - przywitał się obejmując mnie łapą.
- Hej tato. - odwzajemniłam uścisk. Ucinając sobie małą pogawędkę weszliśmy do środka. Basior widząc innego, młodego samca uśmiechnął się ciepło.
 - To twój partner?
    Nastała niezręczna cisza. Wiedziałam, że to powie, on nigdy się nie zmieni...Spojrzałam na Aksel, on na mnie. Obaj byliśmy skrępowani...
- N-nie... - zająknęłam się - Czy ty, każdego basiora, z którym się przyjaźnie albo nawet tylko rozmawiam, musisz uważać za partnera? - burknęłam oburzona. 
- Miałem taką nadzieje... - spojrzał na mnie. - Ty już tak długo żyjesz, a ja nadal nie doczekałem się szczeniaków...chcę dożyć tego momentu. - spłonęłam rumieńcem.
- Sam zachciało ci się późno... - fuknęłam w jego stronę. Znów nakierowałam wzrok w stronę basiora. Ciekawe, co on na to.

< Aksel? >

Od Rufusa [ Zlecenie IX ]

Śpiąc na moim drzewku przypomniałem sobie, iż nakazano mi dzisiaj patrolować, bo ostatnio kręcą się tu jakieś osobniki. Dziwne. Z lekką niechęcią wstałem, a raczej zeskoczyłem z drzewka i przechadzałem się wzdłóż okolicy. Inaczej mówiąc - zacząłem patrolować. Przez długi czas nic się nie działo. Miałem ochote rzucić to wszystko i pójść spać, ale jakby ktoś nas zaatakował - była by to moja wina. Chodziłem wokół jak zagubiony. W pewnym momencie zobaczyłem jasnozielone światło w postaci kota. Wyglądał jak zielony duch. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Kot spojrzał się na mnie.
- Ja też tu kiedyś mieszkałem. - powiedział radośnie. - Też siedziałem na tej trawie. Dokładnie tak samo, wiesz? - zapytał. Miał dziwny tok mówienia, aż ciężko było go zrozumieć. 
- Co to ma do rzeczy? Czemu mnie nawiedzasz? - zapytałem wystraszony. 
- Jestem duchem. Duchy nie nawiedzają - one chcą żyć dalej. Chodzą do miejsc które widziały za życia. To wspomnienia wiesz? - zapytał znowu. Nie rozumiem go, ale to chyba taki język duchów. 
- Czyli, nie zrobisz mi nic?
- A czy ty mi coś zrobiłeś za życia? 
- Ym...raczej nie. Nie widziałem cię tu wcześniej...nie wiem kim jesteś...poza tym, nigdy nie wierzyłem w zjawy. - odparłem. 
- Ja też. Wiesz co poczułem jak się nią stałem?
- Co? - zapytałem podchodząc.
- Nicość, pustość, obojętność, zero uczuć. Nic. Jakbyś żył ale nie istniał w środku. Jak to jest być duchem? Przeciętnie. Możesz patrzeć na wszystko i wszystkich. Tylko patrzeć. To się nazywa samotność. - powiedział. Czy ten kot miał ciężko za życia? Tego nie wiem, nie warto się go chyba pytać, bo jeszcze rzuci jakimś mądrym tekstem którego nie zrozumiem.
- Już tak będziesz do końca tym duchem? Przecież to nie ma żadnego sensu. - fuknąłem.
- Do końca czego? Życia? Ono dawno już zostało przeze mnie zmarnowane. Nikt nie  docenia życia. Nikt nie docenia tego, co ma. Gdy jest się duchem, marzy się tylko o jednym - o życiu. Bycie duchem nie ma sensu. Jedyne co możesz robić to przywracać wspomnienia.
- Poczekaj, poczekaj skoro wszyscy cię widzą i ja z tobą gadam, to może zaczniesz żyć normalnie tylko że jako duch? - zapytałem.
- Dla kogo? Wszyscy co żyli - umarli. Koty mnie nie chcą. Jestem dla nich potworem. Skoro za życia cały czas byłem obserwatorem, to teraz tego nie zmienię. 
- Ale mogę ci przecież pomóc! - krzyknąłem sfrustrowany.
- To bez znaczenia. Przyszedłem tu po wspomnienia, a przez ciebie najadłem cię zazdrości. - fuknął.
- Zazdrości? 
- Tak. Zazdrości. Ty żyjesz, masz sielankowe życie, codziennie natura, przyjaciele. Nie dostrzegasz tego. Nigdy nie dostrzeżesz. Gdy będziesz na moim miejscu, zrozumiesz. - powiedział ostatnie słowa i zniknął. Krzyknąłem żeby zaczekał, ale udawał że mnie nie słyszy. Nadal patrolowałem, jednak nic nie znalazłem. Gdy nadchodził ranek, mogłem się wyspać, co było dość ciężkie po takich przeżyciach.
Wynagrodzenie: 75pkt. doświadczenia
Level Up! 0 -> 1

czwartek, 8 listopada 2018

Od Haru

Obudziłam się i powolnym krokiem wyszłam z jaskini. Dzisiaj wstałam ze smutnymi myślami. Miałam sen z wspomnieniem o śmierci mojego brata.
~To moja wina. Jakbym była bardziej silna… nie, nie to nie moja wina. Haru nie zadręczaj się.~ - pomyślałam sobie.
Jedyne co zrobiłam to zalewanie się łzami. Spuściłam głowę i pobiegłam przed siebie. Walnęłam w drzewo. Bo co może być lepszego od smutnego dnia?! Oczywiście, że uderzenie się w głowę. Poszłam nad rzekę, poślizgnęłam się i wpadłam do wody. Przy okazji dostałam od ryby z liścia. Wstałam i położyłam się nad brzegiem rzeki. Płakałam dalej z bezsilności. Może to brzmieć głupio, bo ile można płakać, ale ja już taka jestem. Wstałam i zaczęłam wracać ze spuszczoną głową i niedaleko mojej jaskini, poczułam, że znowu na kogoś wpadłam. Ja coś jednak mam do wpadania na wilki... Jednak szłam powoli, to nic się nie stało wielkiego. Podniosłam łeb do góry i przez łzy zobaczyłam tylko posturę basiora.

< Któryś basior chętny? ;3 >

środa, 7 listopada 2018

Zjawa Nawiedzająca Tereny Plemion - Oliver!

(Autor - Arankay)
Imię: Oliver
Wiek: 5 Wiosen
 Płeć: Basior
Poziom: 0 | 0/100pkt.
Ranga: Zjawa/Brak
Charakter: Tak więc... Oli to taki typ samotnika z depresją. Nie lubi zawierać nowych znajomości, ani przebywać w grupach większych niż 2 osoby. To dla niego już tłok, jednak nie da sobie w kaszę dmuchać... o nie. Mimo swojego spokoju wewnętrznego, wręcz pali się od środka, gdy mu ktoś rozkazuje, mówi co ma robić, albo wytyka mu jego wady. Wtedy odpowiada ciętą ripostą, i właśnie dlatego woli się nie odzywać. Mimo spokoju wpada w złość. Lubi przesiadywać sam na sam z własnym umysłem. Jest melancholiczny, apatyczny, i filozoficzny. Uwielbia monotonność, natomiast ciągłymi zmianami gardzi. Potrafi się związać ze swoim miejscem zamieszkania, i go nie opuszczać. Gdy zostanie do tego zmuszony, najprawdopodobniej popadnie w głębszego doła, i nie będzie w stanie trzeźwo myśleć. Nowe, nie znane mu wilki omija szerokim łukiem, lecz lubi też nawiązywać jako takie towarzystwo. Ma dziwaczne poczucie humoru, i potrafi się śmiać z byle powodu. Lubi słuchać, oraz opowiadać żarty. Właśnie bardziej słucha niż mówi. Jest w tym doskonały, i przesiedzi nawet najdłuższą i najnudniejszą historię. Nie zdradzi cudzej tajemnicy, a swoje trzyma pod jak największym kluczem. Jak ktoś go zaczepi, ten tylko machnie krótkie &quot;cześć&quot; i se pójdzie. Nienawidzi upierdliwych osobników jak i dzieci. To takie bachory włażące ci na głowę i dobijające cierpliwość rodziców, a Oliver ma jej w ujemności. Żyje swoim życiem i nie wtryniala się w innych. Jest wybuchową mieszaniną emocji, które nie potrafią się nawzajem dogadać. Czasem potrafi nawet nic nie czuć.
Wygląd: Oliś należy do wysokich wilków. Jednych z najwyższych. Mimo swojego żywiołu, jego futro jest zawsze chłodne, puszyste, gęste i miłe w dotyku, ale nie kręcone. Bardzo dobrze chroni go przed wichurami i innymi klęskami pogodowymi. Skrzydła potrafią go przewlec przez wiele kilometrów, bez ustanku.
Rodzina: Matka: Selene
Ojciec: Ereb - Umrzyty c:
Rodzeństwo: Via, Lyssa, Eos
Historia: Oliver był szczeniakiem jak każdy inny. Śmiał się, bawił, był empatyczny, a jedynym jego większym zmartwieniem była wyznaczona przez rodziców pora spania. Do czasu...
Pewnego wieczora postanowił się on przejść. Krótki spacer. Kwestia kilkunastu minut. Musiał przecież wrócić do domu, póki jeszcze było cokolwiek widać. Taką zasadę wyznaczył mu jego ojciec. Nie śmiał się on mu sprzeciwić, bo jak słusznie twierdził — był tylko szczeniakiem. Niestety, gdy już rozejrzał się po lesie i pobawił się tam, jego zdaniem, wystarczająco długo, usłyszał głuchy skowyt. Postanowił sprawdzić jego źródło. Rozejrzał się. Nic nie zobaczył. Zapuścił się dalej, poza dostępne dla niego tereny. Usłyszał dźwięk ponownie, tylko wtedy nie było już drogi ucieczki. Po przekręceniu łebka w prawo oczom szczeniaka ukazał się wielki stwór. Jego obraz utkwił Oliverowi w pamięci i nie mógł z niej czmychnąć przez długi czas. Potwór wydał z siebie głośny ryk i rzucił się na malucha. Na szczęście, nie mógł przebić go jednym ze swoich ostrych jak brzytwa rogów, gdyż Olik był wtedy na to za niski. Przydeptał mu jednak ogon i gdy przestraszone szczenię myślało, że to już koniec, zjawił się on. Ereb. Oliver patrzył na swojego ojca ustawionego w pozycji bojowej i warczącego na stwora, który — co dziwne — cofnął się, uwalniając malca. „Uciekaj.”
I istotnie pobiegł. Po powrocie do domu ojciec spytany o wynik walki, odpowiedział synowi tylko „Przecież wiem, jak się zabija”. To dało mu wiele do myślenia. W następnych miesiącach Oli zaczął trenować walkę. Poznał tam swojego domniemanego przyjaciela — Feroxa. Czas mijał. Wygląd się zmieniał. Razem ze swoim kumplem, Oliver szybko stał się jednym z najlepszych łowców. Wszystko było świetnie. Mogłoby się podsumować tę historię zdaniem „Żył długo i szczęśliwie”. Jednak nie. Pewnego zimowego popołudnia, dorosłym już basiorem szarpały dziwne przemyślenia. Zebrało go na wspominanie tamtego strasznego dnia. Spotkania oko w oko z potworem. Nie zauważył, nawet kiedy podszedł do niego ojciec. Na niespodziewany dźwięk jego głosu, Oliver zareagował gwałtownie. Zadał mu śmiertelny cios. W panice przypomniał sobie wtedy zdanie, którym kiedyś uraczył go rodziciel. „Przecież wiem, jak się zabija”.
W obawie przed konsekwencjami wilk opuścił rodzinną watahę. Im więcej myślał o zabójstwie, w tym większej melancholii się pogrążał. Zastanawiał się nad wszystkim. Stał się bardzo filozoficzny. Czasami jego apatia do otoczenia przeradzała się w czystą niechęć. Chwilami egzystencja sięgała dna, a sam wilk depresji. Po czasie dołączył on do Watahy Ciemnej Pełni jednak wataha upadła a on pod wpływem zaprzepaszczenia swojego życia, zaczął dogadywać się z demonami, aż w końcu pewnej nocy zmarł. Tak. Jest on teraz zjawą która potrafi być nie widzialna, potrafi się pojawiać, czy też przybierać całkowicie cielesną postać, jakby wrócił do życia, jednak nadal będzie on tylko zjawą nawiedzającą to zbiorowisko terenów i znanych, lub dopiero poznanych mu osób.
Umiejętności:
Orientacja Terenowa: 2 | Zwinność: 3 | Szybkość: 2 | Intelekt: 3
Chociaż... czy to się liczy? Przecież jest zjawą która utknęła przez swój umysł i demony w tym świecie.
Moc:  Jest duchem więc tak naprawdę gdy chce może być nietykalny lub znaleźć się w dowolnym miejscu. Zostały w nim ułamki dawnych mocy, jednak z siłą fizyczną czy coś no to... no jak duch. W sumie sam nie wie.
Guru: ?
Nick Właściciela: Oliver
Kontakt:
[H/D] Karia / BlackWolfWadera

Od Arashi [ Zlecenie IX ]

    Wykonując swoje codzienne obowiązki zauważyłam, że wiele wilków zmierza w pewnym kierunku. Wyszłam z mojego domu i zapytałam pierwszego, co się napatoczył. Oznajmił mi, iż jest zebranie. Bez większego namysłu, z ciekawością również się udałam.
    Nasz władca Krein powiedział, iż na nasz teren wkradł się wróg - koty. Ochotnicy mieli wyjść przed grupę. Sama nic nie mam do kotów, póki nie robią szkody, zresztą jak ze wszystkim. Mimo, iż jestem Uzdrowicielką, to zgłosiłam się. Może przyda się moje pokojowe nastawienie i rozsądek. Jeszcze wezmą biedaka i rozszarpią. A może nie jest tego godzien? Może się zagubił...Albo serio przyszedł z nieczystymi czynami za uchem.
    Gdy wyszłam przed szereg, cały wzrok skupił się na mnie. Trochę mnie to speszyło, ale trzeba próbować. Wybrałam patrol nocny. Może tego nie widać, ale noc to moja ulubiona pora dnia. Czuje się w niej bezpiecznie, przecież nikt mnie nie zauważy. Zawsze dodatkowa kryjówka...gdyby tak łatwo można było ukryć zapach. Wtedy polowanie byłoby jeszcze trudniejsze i dla zwierzyny, i dla polującego.
    Po zebraniu wróciłam do siebie i czekałam, aż zajdzie słońce.
***
    Nastała ta chwila. Znów mieliśmy się zebrać, tym razem tylko patrol nocny. Z adrenaliną w sercu pobiegłam na spotkanie. Rozmawialiśmy szeptem, gdyby jakaś dusza nieczysta nas podsłuchiwała.
    Wyszliśmy z jaskini i nagle..SRU, wszyscy się rozbiegli. Stoję przerażona, dygam jak osika.
~ Jak się już zgłosiłaś, to się nie wycofuj! ~ dodałam sobie tego marnego dopingu. ~ Weź trzy wdechy i lecisz. ~ wzięłam pięć, i jak sobie sama nakazałam pobiegłam.
***
    Długo węszyłam z nosem przy ziemi. Zapach był słaby i nie miał chęci ani woli życia, aby się nasilić. Lecz po jakimś czasie coś złapało mój nos. Przyspieszyłam kroku, lekko uniosłam pysk do góry, aby widzieć, gdzie biegnę. Nie marzyło mi się, aby zaryć makówką o jakies drzewo, czy skałe...
    Zapach był silny...kocur, bądź kotka - nie dyskryminujmy - byli na wyciągnięciu ręki. Znaczy się łapy. Podniosłam pysk. Widziałam kocice, wylegującą się na gałęzi drzewa...no nie. Z kobietami zawsze trudno, a co dopiero z kobietą kot? Podobno nie są za miłe. Ale spokojnie, nie bądź taka stereotypowa..Pomyślałam, sama nie do końca pewna swojej odpowiedzi.
    Opuszkami łap dotykałam chłodnej, kojącej ziemi. Zbliżałam się powoli, niczym na polowaniu.
- Już tak się nie staraj. - rzuciła opryskliwie. Czyli stereotyp...
- A więc mnie widzisz.
- Nie muszę widzieć, żeby wiedzieć, że jakieś parszywe psisko tu grasuje.
- Te twoje "tu", to nasze tereny...jakbyś nie zauważyła. - odwróciła się w moją stronę. Przynajmniej nie ma mnie aż w takim poważaniu. - Co planujecie? - powiedziałam poważnie.
- Już tak się nie spinaj, boisz się? - poruszała powabnie ogonem, dając mi do zrozumienia, jak bardzo zlewa moją obecność.
- Nie. A więc, co was sprowadza w nasze progi? - ciebie, na pewno nic dobrego. Chciałam dodać, ale ugryzłam się w język.
- A ty myślisz, że przypadkowej wilczycy powiem o tym?
    Wbiłam pazury w ziemie, za nimi szykowały się łapy. Co za wkurzający sierściuch! Rozumiem, że może mi nie mówić, ale ta chamskość i żałość w jej głosie.
~ Spokojnie...ona tak specjalnie. Chce tylko zaniżyć poczucie twojej wartości. ~ zaczęłam myśleć spokojniej.
- Nie wbijaj się tak w ziemie, nie ucieknie ci. - znów złośliwość. Krew znów za buzowała w żyłach, ale uświadomiłam sobie coś. To ona jest tutaj w gorszej pozycji. To tylko puste słowa, na pewno siłą nie grzeszy, tym bardziej odwagą w starciu.
    Zaczęłam podnosić jedną łapę i stawiać przed sobą. Za nią druga i reszta. Spokojnym krokiem, ze spuszczonym lekko łbem zaczęłam pochodzić. Włosy zakrywały moje oczy, uśmiechnęłam się szyderczo. Nie, nie odwaliło mi. Niech się jej kita zjeży, to może nie będę musiała interweniować.
- Co ty robisz? - zapytała lekko przestraszona. Dobrze. Nic nie odpowiedziałam. Jej strach tylko mnie podniecał, kajał mój spięty od nerwów umysł. Wreszcie podeszłam do tego drzewa. Stanęłam, czekając na jej reakcje.
- A-a więc? - podniosła jedną łapę, najpewniej szykując ją, ab mnie pacnąć. Przeszedł ją dreszcz, sugerując się jej zjeżonym futrem.
   Już nie dałam jej czekać. Zebrałam siłę w łapach i wskoczyłam na gałąź. Nie jestem tak zwinna, jak kot, ale nie długo mi zajęło uporanie się z moim ciężkim ciałem. Byłam obok niej. Kocica stała z szeroko otwartymi oczyma, jakby zaraz miały jej wypaść.
- I co, boisz się? - mój uśmiech zelżał. Już nie wyglądałam jak psychopatka, tylko ucieszony ze zdobyczy, głodny wilk. Czyli nie dużo się zmieniło.
   Gdy postawiłam krok, sierściuch zaczął uciekać. Skoczyła na drugą gałąź, ja za nią. Trochę się poobijałam, ale dawałam rade. Po dłuższej chwili gonitwa zeszła na ziemie, idealnie. Ciało kontrolowane chęcią zemsty dopadło zwierze. Chwyciłam ją za skórę przy karku i uniosłam, niczym szczenie.
- Nie zabijaj! - zaplotła łapy na głowie i podkuliła tylnie kończyny. - Tak naprawdę nic nie wiem! Miałam tylko stać na straży. - wyjąkała. Tyle mi wystarczy. Zluźniłam uścisk. Puszczając ją nakierowałam jej ciało, w kierunku granicy. Może za mocno ją potraktowałam, ale już za późno.
    Wyplułam na bok jej kłaki. Spojrzałam na nią, nadal leżała. Podeszłam i pomogłam jej wstać pyskiem, przy okazji znów lekko kierując ją ku drodze do domu.
- No to zmykaj. - warknęłam do niej.
    Kiedy odbiegła padłam na trawę. Zmęczona biegiem i bólem od uderzeń. Patrzyłam, jak na horyzoncie ucieka kocia sylwetka. Postanowiłam tu zostać, gdyż może tu wrócić. Po za tym, już się nie przydam, popilnuje chociaż granicy...
~ Ciekawe, jak innym poszło...

Wynagrodzenie: 75pkt. doświadczenia
Level Up! 0 -> 1

wtorek, 6 listopada 2018

Od Aksela cd Arashi

Tak więc upadłem praktycznie u nóg kompletnie nieznanej mi wadery. Lepiej być nie mogło prawda?
Nawet nie zdążyłem się przywitać, a co dopiero przedstawić. Zero kultury z mojej strony... 
W każdym razie obudziłem się w dość nietypowym miejscu, bowiem znajdowałem się w czymś w rodzaju jaskini, a dla kogoś, kto prawie nigdy nie widział świata na oczy było to coś kompletnie nowego. Czuję się jakbym był z deka zacofany... 
Powoli uchyliłem powieki i otrząsnąłem się z pierwszego szoku. Rozejrzałem się dokładnie dookoła i przeanalizowałem co się dzieje. Oczywiście pierwsze co poczułem to silny ból w klatce piersiowej i ujrzałem bandaże starannie owinięte wokół mego ciała. No to nieźle się załatwiłem... Do mojego nosa dotarł zapach jakichś ziół zapewne leczniczych. Dopiero później zauważyłem kawałek mięsa i wodę leżącą gdzieś w pogotowiu. Nie zwróciłem natomiast uwagi na sylwetkę wilka siedzącego co prawda z początku tyłem do mnie.
- Hej! - Zawołała, gdy tylko na mnie spojrzała.
- Emm, cześć? - Bąknąłem cicho. 
Usiłowałem się podnieść, aczkolwiek nie wyszło mi to zbytnio na dobre, gdyż już po chwili wylądowałem z powrotem na legowisku i jęknąłem przeciągle.
- Dobra, może to nie był najlepszy pomysł. - mruknąłem bardziej do siebie niż do wilczycy.
- Radzę uważać, zrobiłam co mogłam ale jeszcze nie zagoiło się do końca. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Swoją drogą, Arashi jestem.
- Aksel, miło poznać. Po jakże interesującym zapoznaniu składającym się z pytań:
 Skąd jesteś? Czemu cię tu wcześniej nie widziałam? Dlaczego tak się zaniedbałeś? - i tym podobne, w końcu przeszliśmy do bardziej ciekawej części naszego spotkania. Oczywiście jeszcze wcześniej nie obeszło się bez moich odpowiedzi, oczywiście nie do końca szczerych. Na przykład nie zdradziłem jej mojej prawdziwej historii i nieco pozmieniałem fakty. Może kiedyś jej powiem, póki co raczej się nie opłaca. Następnie zjedliśmy wspólnie wcześniej upolowane przez Arashi zwierzę, przy okazji nieco dowiedziałem się o plemieniu wilków i kotów i z wdzięcznością podziękowałem waderze.
- Czy... Jest coś co mógłbym dla ciebie zrobić? Wiesz, tak jakby mam u ciebie dług wdzięczności. - Puściłem jej oczko, jak widać dobry humor wraca mi dość szybko.

< Arashi? Jakieś propozycje? QuQ >

Od Rufusa [ Zlecenie V ]

Usłyszałem szelesty, te wkurzające, głośne szelesty. Olałem to bo byłem śpiący. Jednak czułem że zaraz wybuchnę. No i wybuchłem. Wstałem i schyliłem się za krzakami dalej nasłuchując te dźwięki. Słyszałem jakieś burczenie, sapanie i fukanie. To było jakieś niezidentyfikowane zwierze. Zniecierpliwiony wychyliłem się i zobaczyłem ogromnego dzika. Nastroszyłem się i skoczyłem wysoko na widok tej bestii. Zauważył mnie, no ale nie mogłem przecież uciec, bo moja duma by umarła. Podbiegłem do niego jednak chyba niezbyt się mnie bał. Nie lubię syczeć, ale nie mogłem inaczej go popędzić. Jednak i to go nie wystraszyło. Obrażony już całkowicie na to wszystko zacząłem lekko drapać zwierzynę. Ten burknął na mnie. Odwrócił się i przywalił mi w brzuch swoimi rogami. Upadłem pomiałkując, jednak nie mogłem leżeć w nieskończoność! Dumny ja, podniosłem się i rzuciłem się na zwierzynę. Nie dawał za wygraną, cały czas wbijał mi swoje rogi. Dostałem kilka razy po pysku, ale nie poddawałem się. W końcu przewaliłem go na bok i głośno miałknąłem. On lekko wystraszony wyrwał się i zaczął biec, ja za nim. Było fajnie, tzn dla mnie bo widać było, że dzik już miał gacie do wymiany, ale dla mnie? To była cudowna zabawa. Kocham uciekać, albo gonić. Berek to moja ulubiona gra. Dostałem wytrysku energii. Biegliśmy tak w nieskończoność. Dzik stawał się już nudny, bo zwalniał. Zobaczyłem, że jestem dość daleko od mojego mieszkanka. Zadowolony i trochę zmęczony położyłem się zlizując łapki, a dzik chyba nie załapał że zabawa się skończyła i cały cas biegł przed siebie. Potem wróciłem do plemienia i spałem do upadłego.


Wynagrodzenie: 50pkt. doświadczenia

niedziela, 4 listopada 2018

Nowy Członek Plemienia Kotów - Rufus!

(Autor - AnnMY)
Imię: Rufus
Wiek: 3 Wiosny
 Płeć: Kocur
Poziom: 1 | 125/200pkt.
Ranga: Praktykant
Charakter:  Rufus nie lubi okazywać uczuć i tłumi je w sobie. Na wierzchu wydaje się być ponury i mieć wszystkich w poważaniu, lecz w środku jest skaczącym, słodkim kotkiem chętnym do zabawy, jednak nie pokazuje tego. Nie ma problemu z poznawaniem nowych ludzi i jest bardzo ufny, co nie zawsze wychodzi na dobre. Gdy kogoś nie lubi, robi tej osobie na złość. Lubi być w towarzystwie, lecz nie lubi być zupełnie sam. Wystarczy mu, żeby jakiś osobnik siedział obok niego, nie musi z nim wcale gadać, wystarczy tylko jego obecność. Jest ciekawski i wszystko chce wiedzieć, a jeżeli się nie dowie, zaczyna atakować. Gdy czegoś bardzo pragnie, łasi się jak opętany i nie przestaje dopóki nie dostanie tego, czego chce. Żadko syczy, swoją złość pokazuje gryząc. Lubi się czaić i polować. Zabawa to jego drugie imię, ponieważ może się bawić 24/h.
Wygląd: Na brzuszku widać kremowy odcień futra, natomiast na wierzchu jest pokryty ciemnymi brązowymi paskami. Ma puszystą, długą sierść, ponieważ jest kotem leśnym. Ma charakterystyczny "posiekany we wszystkie strony" ogon. Ma mocno piwne oczka oraz długie białe wąsy i biało-kremowy "kołnierzyk"
Rodzina: Rufus nie pamięta swojej rodziny, jedyne co pamięta to brzebłyski tego, jak jego matka nosi go w pysku.
Historia: Pewien mężczyzna posiadał kotkę, która się okociła. Mężczyzna nie był zbyt zadowolony i nie miał zamiaru trzymać w swoim domu kociąt. Poczekał więc do porodu swojej kocicy. Gdy ta chwila nadeszła, facet chciał szybko sprzedać maluchy. Wystawił je na aukcji i czekał...czekał...i czekał...aź minęło kilka tygodni a kotki w tym czasie zdąrzyły zdemolować całe mieszkanie. Wkurzony mężczyzna, wziął wszystkie kocięta, spakował je do worka i wyrzucił do jeziora. W worku był Rufus. Kocięta wypłynęły na drugi brzeg, aż znalazła je pewna starsza pani. Zgarnęła wszystkie kocięta, wraz z Rufim. Pewnego dnia starszy już Rufus, chciał spróbować życia w dziczy i uciekł od staruszki. Tak znalazł się tutaj .
Umiejętności:
Orientacja Terenowa: 2 | Zwinność: 3 | Szybkość: 2 | Intelekt: 3
Moc: Mocne drapanie
Guru: ?
Nick Właściciela: Rufus
Kontakt:
[Mail] katnvka@gmail.com

Od Akfinaicha [ Zlecenie II ]

 Dzisiejszego dnia ze snu wybudziły mnie ptaki. Otworzyłem zaspane oczy, po czym zacząłem się rozglądać. Ziewnąłem głośno i leniwie wstałem. Rozciągnięcia, oczywiście, nie mogło zabraknąć. Otrzepałem futro z resztek liści na których spałem i szybszym już, niż moje wstawanie, krokiem ruszyłem w stronę wyjścia z jaskini. Słońce zobaczyłem na powitanie niemal mnie oślepiło. Mój wzrok jednak po paru sekundach przyzwyczaił się do owego. Ku mojemu zaskoczeniu nie słyszałem, ani nie widziałem żadnych ptaków. Na pewno odleciały, gdy zobaczyły wilka z rogami.
 Skierowałem się w stronę najbliższej rzeki, aby zaspokoić pragnienie. Doszedłem do niej dość szybko i wziąłem parę dużych łyków wody - zaspokoiłem moje pragnienie. Za moimi plecami usłyszałem głos. Odwróciłem się natychmiast i zobaczyłem czarnego wilka.
- Wystraszyłeś mnie Scarry... - Westchnąłem głęboko. Niski samiec o niebieskich oczach spojrzał na mnie, po czym przewrócił oczami.
- To trzeba nasłuchiwać. Co miałem zrobić? Wejść do wody specjalnie, abyś mnie zauważył i powiedzieć "Uważaj Akfinaich idę! Nie wystrasz się mnie przypadkiem! ... - Zdziwiły mnie jego słowa. Widocznie coś mu dziś nie pasowało. Zazwyczaj był miłym wilkiem, który prawie nie ma problemów do wszystkich. No tak... Prawie.
- Stało się coś? - Przysiadłem i owinąłem ogon wokół ciała. Ten rozzłoszczonym wzrokiem spojrzał na mnie, jak gdyby właśnie zamierzał mnie rozszarpać.
- A wiedz, że się stało! Dużo się stało! Spałem sobie wygodnie, aż tu nagle wyskakuje mi jakiś ptaszek z AD HD i krzyczy jak sroka. Myślałem, że na łeb dostanę. Nosz ile można? Przegoniłem go, i co? No nic, wrócił skubany. Wyszedłem spotkałem Ciebie i jeszcze mnie zdenerwowałeś. - Patrzyłem na Scarr'ego z osłupieniem.
- No to może ...
- NIE! Możesz tylko w jeden sposób mi to wynagrodzić. Weź złap dla mnie parę ryb. - Przerwał mi.
- Ale ja nie potrafię. Dobrze o tym wiesz. - Po tych słowach on zmarszczył brwi. Wiedziałem, że nie mam innego wyboru jak iść po te ryby.
- No dobrze.
 Odwróciłem się od basiora i ruszyłem przed siebie. Maszerowałem tak wzdłuż rzeki, ale nigdzie nie mogłem wytrzeć ryb. Po udręce spowodowanej szukaniem, nareszcie, znalazłem stado pływających ryb. Przykucnąłem. Wysunąłem przed siebie łapę i wyczekiwałem na odpowiedni moment. Zmrużyłem oczy, aby słońce nie zepsuło mojego polowania. Już miałem wyłowić rybę, gdy gałąź z drzewa spadła oczywiście na mnie i wpadłem do zimnej wody. Otworzyłem szeroko oczy, a części mojego ciała automatycznie zrobiły się czarne. Udało mi się jednak złapać rybę w pysk. Nie byłem w stanie złapać się brzegu. Nagle poczułem na karku czyiś uchwyt, a po chwili ziemię. Spojrzałem w górę z dwiema rybami w pysku i ujrzałem Scarr'ego.
- Dzięki za ryby.
- Dzięki za ratunek. - Powiedziałem po odłożeniu ryb na ziemię.
 Samiec wziął je i się odwrócił. Już go dziś nie zobaczyłem.

Wynagrodzenie: 25pkt. doświadczenia

sobota, 3 listopada 2018

Od Arashi cd Aksel

   Kiedy szłam krańcem lasu w poszukiwaniu jakiejś zwierzyny, między drzewami dostrzegłam sylwetkę. Był to basior nękany przez głód i atmosferyczne niedogodnienia. Po chwili nogi się pod nim załamały i upadł. Podbiegłam do niego.
~ Chyba mój pierwszy pacjęt... ~ spojrzałam na biedaka. Żebra można policzyć bez większego problemu... ~ Jak go tutaj zatargać? ~ zadałam sobie to pytanie.
    Obejrzałam go dokładniej, chyba nie ma złamań, więc nie powinno być problemu. Chwyciłam jego skórę przy karku i zaczęłam wlec. Nie miałam jakoś specjalnie daleko.
***
    Basior grzecznie leży  na posłaniu. Zaczęłam łapą przeczesywać jego futro w poszukiwaniu ran. Znalazło się ich kilka, albo i więcej. Przygotowałam bandaże z liści i jakieś olejki, na szybsze gojenie. Jeszcze woda...no tak. Wzięłam miskę i potruchtałam do źródełka.
    Zadanie niesienia wody w misce nie należało do najprostszych. Odrobinę zbyt agresywny ruch i zawartość się wylewa...Jakie to uciążliwe. Ale doniosłam i nawet niewiele wylałam.
     Postawiłam miskę obok wszystkich medykamentów, potrzebnych do leczenia basiora. Zaczęłam od przemywania ran wodą, następnie maść i bandaż.
***
~ Dobra, teraz przydałoby się jakieś jedzenie... ~ jak pomyślałam, tak też uczyniłam. Wróciłam do moich pierworodnych zajęć.
    Rozglądając się za ofiarą trafiłam na jelenia. No, nie jest to łatwy przeciwnik, zwłaszcza patrząc na moją kondycje, ale muszę się postarać. Trochę mi zajęło uporanie się ze zwierzyną, ale po dłuższej szamotaninie leżała martwa. Zaciągnęłam go za rogi do domu.
     Położyłam jedzenie niedaleko legowiska. Jeszcze woda! Wzięłam miskę i dzielnie uporałam się z wkurzającymi prawami fizyki. Również postawiłam ją niedaleko poszkodowanego. Usiadłam przy wyjściu z jaskini i czekałam, aż się obudzi.
< Aksel? >

Od Arashi [ Zlecenie IV ]

    Gdy na myśl przywołują mi się wspomnienia, ze zbierania ziół, towarzyszą temu emocje radości i zadowolenia. Teraz, gdy to robię, nie czuje się jak kiedyś. Zrywanie pyskiem trawy i wkładanie do czegoś, co miało się nazywać koszyk, ale chyba nim nie jest, jest trudne, nudne i żmudne.
  Kiedy wiklinowe coś zostało zapełnione wróciłam truchtem do jaskini.
***
   Słońce zaszło, zostawiając za sobą łuk wielobarwnej tęczy. Czerwony, różowy, żółty i fioletowy...ah jak pięknie i romantycznie. Nie minęła dłuższa chwila i świat pogrążył sie w egipskich ciemnościach. Nie no, nie jest tak źle, blask księżyca niczym latarka oświetlała nasze terny, nadając im tajemniczego i niepokojącego klimatu.
    Głuchą cisze przerwał nieregularny stukot łap o podłoże. Czy ktoś skacze? Po chwili słysze jakieś pojękiwania. Postanowiłam to zbadać.
    Wyszłam z mojej ciemnicy i udałam się w kierunku nieudolnej istoty. Spostrzegłam wilka, który gania za świetlikami. Nie był jakoś bardzo stary, ale i nie młody. Po chwili nasze spojrzenia się spotkały.
- Co ty robisz? - przyjrzałam mu się. Był to nikt inny, niż jeden z handlarzy. Nie kojarze imienia, jest ich za wiele...
- Chciałbym schwytać te niesamowite stworki. Ślicznie oświetlają, a przy dobrej pielęgnacji mogą służyć za latarenki lub chociaż oświecić nasze jaskinie.
- Mhm...Mogę pomóc, jeśli nie dajesz rady.
- Z chęcią przyjmę. Mimo, iż stary nie jestem, to z kondycją ciężko. - podszedł do mnie i dał mi kilka pojemników, w które chyba mam je złapać. - To ja odsapnę przy najbliższym źródełku. - i odszedł.
~ W sumie, może też sobie pozbieram? To wcale nie takie głupie...Tylko, co one jedzą? - zamyśliłam się. W sumie, skoro nie wiem, to lepiej ich nie marnować... Może kiedyś się spytam, ale to nie teraz.
    I zaczęła się pogoń za niemożliwym. Nie powiem, zadanie nie jest takie łatwe, na jakie wyglądało...
***
    Wreszcie! Cztery pojemniki zapełnione tymi małymi stworzonkami. Trochę tu tłoczno, ale chyba mogą się chociaż zakręcić. Moimi puchnącymi od bólu łapami potruchtałam do basiora.
- Oh! A więc jednak! - podniósł się - Serdeczne dzięki.
- Nie ma sprawy.
  Basior znów zniknął w otchłani ciemności. Ja natomiast udałam się do swojego domostwa. Walnęłam się na legowisko i dałam odpocząć zmęczonym mięśniom.

Wynagrodzenie: 50pkt. doświadczenia

Od Haru [ Zlecenie nr III ]

Obudziłam się kolejnego dnia. Arashi wydawała się spoko jak ją poznałam. Pewnie się zasmuciła, że to przez nią byłam smutna. W sumie to nie wiem, ale tak podejrzewam. Pokręciłam się trochę. Zapolowałam na śniadanie i poszłam do lasu. Ptaszki ćwierkały i było miło. Tym razem postarałam się na nikogo nie wpaść, ale jak wracałam podeszła do mnie jakaś wadera.
- Witaj masz może trochę czasu wolnego? - zapytała uprzejmie.
- Witam i na obecną chwilę tak.
- Nie dawno widziałam w pobliżu Jaskini Wody złote kamienie. Możesz znaleźć parę takich i przynieść je mi? Byłabym wdzięczna... - zaproponowała mi wilczyca.
- No dobrze. Chyba wiem, gdzie jest ta jaskinia... - odparłam, a wadera jeszcze na wszelki wypadek powiedziała mi jak tam dojść.
- Dziękuję bardzo! Jak się nazywasz? Abyś mogła mnie znaleźć, jestem Amber.
- Jestem Haru i mam nadzieję, że znajdę cię bez pytania innych, gdzie przesiadujesz. - uśmiechnęłam się.
- Tak na wszelki wypadek to przeważnie chodzę tu po lesie, albo przed lasem rozmawiam z kimś.
- Okej. W takim razie niedługo będę. Do zobaczenia! - pobiegłam i usłyszałam za sobą pożegnanie Amber.
Pobiegłam za jej wskazówkami gdzie dojść, ale zatrzymałam się.
~Jak ja zabiorę te kamienie do niej?~ - zadałam sobie to pytanie w myślach.
Zobaczyłam roślinę z bardzo wytrzymałymi liśćmi i zarwałam dwa wielkie. Położyłam jeden na drugim, tworząc krzyżyk na ziemi.
~Tak będzie łatwiej. Potem jakoś je zapleść i dobrze pójdzie.~ - pomyślałam.
Zabrałam liście w pyszczek i potruchtałam w stronę Jaskini Wody. Moim oczom ukazała się cała masa złotych kamieni. Oczy mi się zaświeciły, ale przyszłam tu tylko po kilka. Rozstawiłam liście tak jak wcześniej na jakimś płaskim kamieniu i zaczęłam przenosić kamienie. Było to lekko problematyczne, bo czasem nie mogłam ich unieść, bo były trochę mokre, ale się udało. Naliczyłam pięć złotych kamieni. Chyba tyle powinno jej wystarczyć. Zaczęłam zawijać liście na supeł i wzięłam ten supeł w pyszczek. Całość była lekko ciężka, ale szłam dzielnie do Amber. Zauważyłam siedzącą przed lasem waderę jak kończyła z kimś rozmowę. Kiedy mnie zobaczyła, podbiegła do mnie.
- Cześć Haru! Nawet nie wiem jak ci dziękować, są piękne. - zachwycała się, jak dałam zawartość na ziemię.
- Wybierałam najlepsze. - uniosłam dumnie łepek na chwilę. Musiało to wyglądać komicznie moim zdaniem.
- Hehe. Wielkie dzięki. To ja idę pa. - zaśmiała się ciepło, wzięła zawartość z ziemi i poszła.
- Do widzenia. - też się uśmiechnęłam.
Wróciłam do siebie. Dużo rozmyślałam i takie tam. W nocy popatrzyłam w gwiazdy i jakoś tak się zdarzyło, że nie spałam całą noc, za to zrobiłam sobie drzemkę wczesnym rankiem i się wyspałam.
Wynagrodzenie: 25pkt. doświadczenia

Od Aksela

Przebywanie w czymś w rodzaju więzienia zdecydowanie nie było zbyt przyjemną rzeczą. Zwłaszcza, gdy nigdy nie widziało się świata poza kratkami. Nigdy nie czuło się wiatru w sierści i nie polowało na żadną zwierzynę, tylko było się zmuszanym do żmudnej pracy. Byłem ich oczkiem w głowie, co niekiedy dawało mi małe przywileje. Jednak w momencie śmierci moich rodziców cały czar prysł, a ja nie mogłem pozwolić by coś takiego przydarzyło się mnie. A co więcej nie chciałem więcej obserwować czyjejś śmierci. Tak się więc złożyło, że szybko zwiałem. Co prawda po kilku nieudolnych próbach, ale jednak. Z tego co mi się wydawało, to znajdowałem się na swego rodzaju nizinach. Wokół znajdowały się jeszcze domy, aczkolwiek było ciemno więc żaden człowiek nie miał prawa mnie zauważyć.
I dobrze.
Postanowiłem udać się nieco bardziej w stronę wyżyn, bowiem było tam więcej drzew, plus może udałoby mi się znaleźć jakieś inne wilki?
Tak więc w przeciągu kilku następnych dni zmuszony byłem nauczyć się polować i robić wszystkie inne niezbędne rzeczy jakie przydawały się będąc wolnym. Strasznie wychudłem i mało odpoczywałem, ale miałem tylko jeden priorytet:
 Znaleźć kogoś podobnego do mnie.
Byłem okropnie osłabiony i w tamtym momencie zacząłem żałować, że tak zaniedbałem samego siebie podczas tej wyprawy. I pomyśleć, że to wszystko przez ludzi.
Pogoda również mnie nie rozpieszczała i kropelki wody spływały po moim przemoczonym do suchej nitki futrze. Wokół wyczuwałem jednak różne zapachy, między innymi też te wilków. Ucieszony więc brnąłem dalej przed siebie podążając za zapachem. Po jakimś czasie nawet między drzewami dostrzegłem czyjąś sylwetkę, aż dziwne, że się mnie nie przestraszyła bo wyglądałem okropnie. Owy wilk patrzył na mnie ze zdziwieniem, a ja nawet nie zdążyłem zamienić z nim słowa, ani podejść bliżej, gdyż już po chwili bezradnie upadłem na ziemię i urwał mi się film.
Świetnie!
<ktoś? coś?>

Od Arashi cd. Haru

  Kiedy biegłam truchtem korzystając z wiosennego słońca, nagle zderzyłam się czołowo z jakąś waderą. Sama nie wiem, jak do tego doszło. Przecież to oczywiste, że mogłyśmy się zobaczyć. No cóż, tak chciał los.
— P-przepraszam najmocniej! —  pisnęła i usiadła naprzeciw mnie.
— Nic się nie stało. — poczyniłam to samo, co wadera. 
  Zaczęłam się jej przyglądać. W umyśle otworzyłam katalog osób z Plemienia Wilków. Niestety, nie była w nim zapisana.
— Jesteś tu nowa? — rzuciłam tym do znudzenia już pytaniem. Wadera przytaknęła. — A, jak się nazywasz? 
— Haru. — odpowiedziała marnie.
—  A ja Arashi. Coś się stało? — spytałam z troską w głosie.
— Wole o tym nie mówić...
   Nastała między nami głucha cisza. Czyżbym ją uraziła? Wywołała niechciane wspomnienia? No nic... Jeśli nie ja, to nikt tej pauzy nie przerwie.
— Co powiesz na małą przechadzkę? Przy okazji poznasz trochę okolice.
— Czemu nie.
   I ruszyłyśmy. Większość naszej trasy były to rozległe łąki pokryte wiosennymi kwiatami. Minęłyśmy trochę jaskiń, lasów i oczywiście nie mogło się obyć bez innych przedstawicieli naszej rasy. Trafiła się też jakaś zwierzyna. Podczas tej przechadzki znalazła się dłuższa chwila na pogawędki.
   Po jakichś kilkudziesięciu minutach lekkiego truchtu obie się zmęczyłyśmy, to chyba oczywiste. Poszłyśmy do pobliskiego zbiornika wodnego i skosztowałyśmy jej wód. Zaczęło się ściemniać. 
— Hm...może cię odprowadzić? — spytałam. Wiem, że jest już duża, ale ja chyba się nigdy nie zmienię... 
— Jeśli to nie problem.
   A więc tak, jak się zadeklarowałam, tak też zrobiłam. W drodze powrotnej zamieniłyśmy parę zdań. Ciekawa z niej wadera, fajnie się z nią gada. Kiedy ją odprowadziłam udałam się do siebie i usadowiłam swoje cztery litery na posłaniu.

piątek, 2 listopada 2018

Nowy Członek Plemienia Wilków - Aksel!

(Autor - dNiseb)
Imię: Aksel
Wiek: 6 Wiosen
 Płeć: Basior
Poziom: 0 | 0/100pkt.
Ranga: Praktykant
Charakter: Aksel jest wilkiem niezwykle zadufanym w sobie. Jego ruchy przepełnione są gracją i dumą. Przyzwyczajony bowiem do wiecznego bycia w centrum uwagi uwielbia być podziwiany oraz doceniany. Cechuje go niezmierna pewność siebie oraz wyniosłość. Nigdy natomiast nie zdarzyło się tak, by poniżał kogoś innego.  Może na to nie wygląda, aczkolwiek zachowuje szacunek do wszystkich innych wilków, a nawet kotów. Bez powodu nie atakuje i wyznaje zasadę ,,Oko za oko, ząb za ząb" przy czym jest nieco mściwy więc lepiej nie zachodzić mu za skórę. Rzadko kiedy jest szczery, potrafi doskonale kłamać, manipulować innymi oraz maskować swoje uczucia.
Ma on dość specyficzne poczucie humoru. Bowiem zdecydowanie nadużywa sarkazmu i rzuca żartami, które kompletnie nie są na miejscu. Powaga jest u niego nieczęsto spotykana. Jest on zdania, że trzeba korzystać z życia, toteż robi wszystko po swojemu i na spontanie. Nie podporządkowywuje się innym, chyba że sytuacja naprawdę tego wymaga. Pomijając jednak ten mało istotny szczegół to zdecydowanie uwielbia robić wszystko po swojemu. Zazwyczaj chętnie służy pomocą i nie oczekuje niczego w zamian. Mimo to, jego słowo jest święte, a on sam gdy się na coś uprze to nie odpuści. Nie zdradza cudzych tajemnic i jest dość dobrym słuchaczem. Nienawidzi gdy ktoś nie zwraca na niego uwagi i chwilami potrafi być okropnie zazdrosny. To wszystko jest jednak zwykłą grą. Praktycznie nikt nie widział jego ,,prawdziwej twarzy". Aksel lubuje się w spokoju i ciszy, gdyż to właśnie wtedy może być sobą - spokojnym, poważnym, nieidealnym basiorem.
Wygląd: Aksel jest wysoki i dość dobrze zbudowany. Posiada długą, biało-czarną sierść ze złotymi zdobieniami. Jednak pierwsze co rzuca się w oczy po zobaczeniu go to heterochromiczne oczy.
Mianowicie, jedno jest fioletowe, a drugie wpada w odcienie złota. Na szczególną uwagę zasługuje też niebywale zadbany i długi ogon, na którym znajduje się złocisty pierścień. Podobne znajdują się również na jego łapach. Nigdy się z nimi nie rozstaje, bowiem ma do nich duży sentyment.Jego sierść zdobią różnorakie wzory i pasemka.
Rodzina: 
Ojciec: Austin
Matka: Naomi
Historia: Jest ona dość dziwna. Bowiem Aksel nie urodził się w żadnej watasze. Pierwsze co zobaczył po otworzeniu oczu to kraty i klatki przepełnione innymi wilkami. Z tego co opowiadał mu ojciec to został on specjalnie skrzyżowany by stworzyć w końcu samca idealnego - wysokiego i dobrze zbudowanego. W pewnym sensie się to udało. Był to jednak skutek tylko tego, że każdego dnia musiał walczyć o przetrwanie. Tak się złożyło, iż inne czworonogi nie były do siebie zbyt przyjaźnie nastawione i stale walczyły, przez co Aksel bił się o nawet najmniejszy kawałek mięsa.
Oczywiście była to ,,hodowla" założona przez ludzi. Mięli oni jednak swoje zasady:
Jeśli ktoś już nie nadawał się do pracy, nie był na tyle silny by na nim eksperymentować - umierał. Tak też się stało z rodzicami basiora. Zostali zabici na oczach własnego syna, który po tym wydarzeniu wpadł w szał i zaczął obmyślać plan ucieczki. Po wielu nieudanych próbach wreszcie mu się to udało. Co prawda wyglądał jak worek kości aczkolwiek jakoś przeżył i dotarł tutaj.
Umiejętności:
Orientacja Terenowa: 2 | Zwinność: 2 | Szybkość: 3 | Intelekt: 3
Moc: Aksel posiada głównie moc fizyczną, jest on wysportowany, zwinny i szybki.
Guru: ?
Nick Właściciela: -Kanto-
Kontakt:
[Mail] happy.end1331@gmail.com

czwartek, 1 listopada 2018

Od Haru

 Obudziłam się w jaskini. Wyszłam sobie i pobiegłam sobie trochę dalej na spacerek. Zwolniłam i popatrzyłam na krajobraz. Było tak pięknie. Poczułam królika, a akurat byłam głodna, więc zapolowałam. Zjadłam szybciutko posiłek i szłam sobie dalej. Zaczęłam rozmyślać. Przez to zrobiłam się smutna, bo przypomniało mi się o Draco.. Wracałam powoli, tak bardzo powoli, zajęło mi to zajęło. Wolno stawiałam łapę za łapą i opuściłam uszy. Popatrzyłam jeszcze na słońce.
~Hmm powoli robi się południe...~ - pomyślałam.
Zaczęłam iść lekko szybciej. Nuciłam sobie pod nosem coś. W sumie może kiedyś zaśpiewam przed kimś jak się zaprzyjaźnię z nim oczywiście. Spuściłam głowę i dreptałam sobie dalej. Nagle zderzyłam się głową z czymś. Podniosłam wzrok i zobaczyłam wilczycę z różowymi włosami.
- P-przepraszam najmocniej! - lekko się zawstydziłam i usiadłam na przeciwko niej.
<Arashi?>

Nowy Członek Plemienia Wilków - Haru!

(Autor - sinasni)
Imię: Haru
Wiek: 5 Wiosen
 Płeć: Wadera
Poziom: 1 | 120/200pkt.
Ranga: Praktykant
Charakter: Haru jest typem wilka, co ma lekką traumę z przeszłości i za bardzo nie gada z innymi, ale jednak kocha poznawać nowe stworzenia. Rzadko miewa głupawki i jest spokojna. Potrafi kogoś wysłuchać, ale nie potrafi wybierać różnych rzeczy. Czasem uda jej się pocieszyć kogoś, ale może się zdarzyć tak, że nic nie powie, bo nie wie, co ma powiedzieć. Uwielbia przygody i czasem lekki zastrzyk adrenaliny. Jest bardzo ciekawska, wtyka nos w nieswoje sprawy. Jak wiadomo, nie kończy się to zawsze dobrze. Jest przyjacielska. To typ nocnego marka, który lubi przesiadywać do późnych godzin i patrzeć w gwiazdy i księżyc. Nie zawsze pomyśli, zanim coś zrobi, ale jest dobrym materiałem na przyjaciela, bo nie zdradzi tajemnic. Jest najbardziej odważna w sytuacjach jak, zagraża komuś życie lub mocno się zdenerwuje. Wtedy może komuś nagadać. Na pewno nie jest tchórzem w walce. Czasami zbyt często przeprasza, np. lekko kogoś potrąci i już pada to słowo: "przepraszam!". Nie lubi rozmawiać o swoich problemach, bo uważa, że to niepotrzebne. Jeśli zacznie płakać, to nie może przestać. Zajmuje jej sporo czasu, zanim się uspokoi. Wygląda na nieśmiałą i lekko skrytą.
Wygląd: Ma rude futro z jasnobrązowymi liniami na plecach, z białym brzuchem i ciemnymi "skarpetkami" na łapach, z białymi palcami. Z tyłu ciała ciągnie się długi, wąski ogon w ciemnobrązowe pręgi. Pyszczek ma koloru białego, a resztę głowy oblewa brąz tak samo, jak uszy z białym środkiem. W oczy mogą się rzucić też jej krótkie, wiśniowe włosy z jasnoczerwonymi końcówkami, które ciągną się Haru aż do końca szyi. Ma ona jasnoniebieskie oczy i brązowy nos. Nie jest zbyt wielkim wilkiem. W zasadzie jest dosyć niska, ale bez przesady.
Rodzina: 
Matka: Megan
Ojciec: Felias
Rodzeństwo: Draco
Historia: Haru urodziła się w lesie. Rodzice nie chcieli mieć kolejnego szczeniaka i zostawili ją i jej starszego brata Draco w lesie jak była mała, dlatego ich nie pamięta. Brat zaopiekował się siostrą, najlepiej jak tylko mógł. Kiedy Haru osiągnęła 2 wiosny, tułali się w poszukiwaniu jakiejś watahy. Szli przez góry przy krawędzi klifu. Niestety Draco osunęła się łapa i złapał się w ostatniej chwili krawędzi. Wadera szybko pobiegła bratu na pomoc, ale była za słaba, żeby go unieść i w końcu Draco puścił się i poleciał w dół. Można było usłyszeć tylko krzyk biednej Haru i szlochanie. Od tamtej pory boi się wysokości. Szła dalej i poczuła nowe wilki. Pobiegła szybko cała zapłakana i poprosiła o dołączenie. Na całe szczęście wódz zgodził się i teraz nie lubi rozmawiać o tym, czemu przybiegła smutna.
Umiejętności:
Orientacja Terenowa: 4 | Zwinność: 2 | Szybkość: 2 | Intelekt: 2
Moc: Potrafi świetnie odnaleźć się w terenie i znaleźć najlepsze miejsce, żeby się ukryć.
Guru: Akfinaich
Nick Właściciela: Haru
Kontakt:
[H] Storczyk2328

Nowy Członek Plemienia Wilków - Arashi!


(Autor - noiresetoiles)
Imię: Arashi
Wiek: 7 Wiosen
 Płeć: Wadera
Poziom: 2 | 295/300pkt.
Ranga: Uzdrowiciel
Charakter: Arashi należy do grupy miłych i spokojnych wilków. Mimo jej dość potulnego nastawienia potrafi być stanowcza i nawet ostra, ale to już na granicy cierpliwości. Co do granicy tej cechy, jest bardzo wielka. Jest to dość przydatna cecha, gdyż jako Uzdrowicielka będzie musiała się zmierzyć z nauką młodego pokolenia. Odważna z niej wadera, ale nie jakoś specjalnie waleczna. Owszem, dla swojej bliskiej osoby rzuci się w ogień, aby ją uratować. Arashi nienawidzi konfliktów, dlatego stara się ich unikać. Preferuje rozmowę, nie bijatyki.
Wygląd: Zaczynając od góry: Różowe, krótko ścięte włosy, z pozostałymi dwoma dłuższymi pasmami. Równie różowy nos oraz oczy koloru morza. Pod oczodołami wadery znajduje się biały wzór, niczym rozlanego mleka. Jej sierść jest w różnych tonacjach zimnego brązu. Łapy, grzbiet, podbrzusze oraz część ogona pokryta jest ciemniejszym odcieniem. Zaś reszta - jasnym. Futro jest średniej długości i pokrywa wilczyce, niczym kocyk. Na wszystkich kończynach oraz ogonie ma zaplecione żyłki. Na przedniej, prawej oraz tylnej lewej łapie oraz u nasady ogona ma białe bransolety ze złotymi kolcami. Prawe ucho ozdobione jest złotem w postaci kolczyków.
Rodzina: 
Matka: Suzan
Ojciec: Erik
Historia:  Urodziłam się w Plemieniu Wilków. Żyłam i wychowywałam się w normalnej rodzinie.Można rzec, że stereotypowej. Co mam namyśli? Ojciec - waleczny wilczur, pan tego domu. Matka - opiekuńcza, miła troskliwa. Była uzdrowicielką, ale wraz z moim ojcem zdążyła się zestarzeć. Pewnie niedługo zejdą z tego świata. Dość późno zdecydowali się na chęć mienia dzieci, gdyż w wieku 5 lat. Mają tylko mnie, jedyną spadkobierczyni ich genów. Tak jak matka zostałam uzdrowicielką. Zawsze mnie to fascynowało. I właśnie od teraz zaczęła się moja przygoda niesienia pomocy innym.
Umiejętności:
Orientacja Terenowa: 2 | Zwinność: 3 | Szybkość: 2 | Intelekt: 3
Moc: Jej mocnymi stronami jest zwinność i intelekt. Dzięki pierwszemu może z dużym procentem na powodzenie unikać ataków. Druga umiejętność pomaga jej w rozumieniu otaczających ją istot, co przekłada się na lepszą pomoc.
Guru: ?
Nick Właściciela: Wilczu
Kontakt:
[Mail] amyuzumak@gamil.com
Netka Sidereum Graphics