Nasz władca Krein powiedział, iż na nasz teren wkradł się wróg - koty. Ochotnicy mieli wyjść przed grupę. Sama nic nie mam do kotów, póki nie robią szkody, zresztą jak ze wszystkim. Mimo, iż jestem Uzdrowicielką, to zgłosiłam się. Może przyda się moje pokojowe nastawienie i rozsądek. Jeszcze wezmą biedaka i rozszarpią. A może nie jest tego godzien? Może się zagubił...Albo serio przyszedł z nieczystymi czynami za uchem.
Gdy wyszłam przed szereg, cały wzrok skupił się na mnie. Trochę mnie to speszyło, ale trzeba próbować. Wybrałam patrol nocny. Może tego nie widać, ale noc to moja ulubiona pora dnia. Czuje się w niej bezpiecznie, przecież nikt mnie nie zauważy. Zawsze dodatkowa kryjówka...gdyby tak łatwo można było ukryć zapach. Wtedy polowanie byłoby jeszcze trudniejsze i dla zwierzyny, i dla polującego.
Po zebraniu wróciłam do siebie i czekałam, aż zajdzie słońce.
***
Nastała ta chwila. Znów mieliśmy się zebrać, tym razem tylko patrol
nocny. Z adrenaliną w sercu pobiegłam na spotkanie. Rozmawialiśmy
szeptem, gdyby jakaś dusza nieczysta nas podsłuchiwała. Wyszliśmy z jaskini i nagle..SRU, wszyscy się rozbiegli. Stoję przerażona, dygam jak osika.
~ Jak się już zgłosiłaś, to się nie wycofuj! ~ dodałam sobie tego marnego dopingu. ~ Weź trzy wdechy i lecisz. ~ wzięłam pięć, i jak sobie sama nakazałam pobiegłam.
***
Długo węszyłam z nosem przy ziemi. Zapach był słaby i nie miał chęci
ani woli życia, aby się nasilić. Lecz po jakimś czasie coś złapało mój
nos. Przyspieszyłam kroku, lekko uniosłam pysk do góry, aby widzieć,
gdzie biegnę. Nie marzyło mi się, aby zaryć makówką o jakies drzewo, czy
skałe...Zapach był silny...kocur, bądź kotka - nie dyskryminujmy - byli na wyciągnięciu ręki. Znaczy się łapy. Podniosłam pysk. Widziałam kocice, wylegującą się na gałęzi drzewa...no nie. Z kobietami zawsze trudno, a co dopiero z kobietą kot? Podobno nie są za miłe. Ale spokojnie, nie bądź taka stereotypowa..Pomyślałam, sama nie do końca pewna swojej odpowiedzi.
Opuszkami łap dotykałam chłodnej, kojącej ziemi. Zbliżałam się powoli, niczym na polowaniu.
- Już tak się nie staraj. - rzuciła opryskliwie. Czyli stereotyp...
- A więc mnie widzisz.
- Nie muszę widzieć, żeby wiedzieć, że jakieś parszywe psisko tu grasuje.
- Te twoje "tu", to nasze tereny...jakbyś nie zauważyła. - odwróciła się w moją stronę. Przynajmniej nie ma mnie aż w takim poważaniu. - Co planujecie? - powiedziałam poważnie.
- Już tak się nie spinaj, boisz się? - poruszała powabnie ogonem, dając mi do zrozumienia, jak bardzo zlewa moją obecność.
- Nie. A więc, co was sprowadza w nasze progi? - ciebie, na pewno nic dobrego. Chciałam dodać, ale ugryzłam się w język.
- A ty myślisz, że przypadkowej wilczycy powiem o tym?
Wbiłam pazury w ziemie, za nimi szykowały się łapy. Co za wkurzający sierściuch! Rozumiem, że może mi nie mówić, ale ta chamskość i żałość w jej głosie.
~ Spokojnie...ona tak specjalnie. Chce tylko zaniżyć poczucie twojej wartości. ~ zaczęłam myśleć spokojniej.
- Nie wbijaj się tak w ziemie, nie ucieknie ci. - znów złośliwość. Krew znów za buzowała w żyłach, ale uświadomiłam sobie coś. To ona jest tutaj w gorszej pozycji. To tylko puste słowa, na pewno siłą nie grzeszy, tym bardziej odwagą w starciu.
Zaczęłam podnosić jedną łapę i stawiać przed sobą. Za nią druga i reszta. Spokojnym krokiem, ze spuszczonym lekko łbem zaczęłam pochodzić. Włosy zakrywały moje oczy, uśmiechnęłam się szyderczo. Nie, nie odwaliło mi. Niech się jej kita zjeży, to może nie będę musiała interweniować.
- Co ty robisz? - zapytała lekko przestraszona. Dobrze. Nic nie odpowiedziałam. Jej strach tylko mnie podniecał, kajał mój spięty od nerwów umysł. Wreszcie podeszłam do tego drzewa. Stanęłam, czekając na jej reakcje.
- A-a więc? - podniosła jedną łapę, najpewniej szykując ją, ab mnie pacnąć. Przeszedł ją dreszcz, sugerując się jej zjeżonym futrem.
Już nie dałam jej czekać. Zebrałam siłę w łapach i wskoczyłam na gałąź. Nie jestem tak zwinna, jak kot, ale nie długo mi zajęło uporanie się z moim ciężkim ciałem. Byłam obok niej. Kocica stała z szeroko otwartymi oczyma, jakby zaraz miały jej wypaść.
- I co, boisz się? - mój uśmiech zelżał. Już nie wyglądałam jak psychopatka, tylko ucieszony ze zdobyczy, głodny wilk. Czyli nie dużo się zmieniło.
Gdy postawiłam krok, sierściuch zaczął uciekać. Skoczyła na drugą gałąź, ja za nią. Trochę się poobijałam, ale dawałam rade. Po dłuższej chwili gonitwa zeszła na ziemie, idealnie. Ciało kontrolowane chęcią zemsty dopadło zwierze. Chwyciłam ją za skórę przy karku i uniosłam, niczym szczenie.
- Nie zabijaj! - zaplotła łapy na głowie i podkuliła tylnie kończyny. - Tak naprawdę nic nie wiem! Miałam tylko stać na straży. - wyjąkała. Tyle mi wystarczy. Zluźniłam uścisk. Puszczając ją nakierowałam jej ciało, w kierunku granicy. Może za mocno ją potraktowałam, ale już za późno.
Wyplułam na bok jej kłaki. Spojrzałam na nią, nadal leżała. Podeszłam i pomogłam jej wstać pyskiem, przy okazji znów lekko kierując ją ku drodze do domu.
- No to zmykaj. - warknęłam do niej.
Kiedy odbiegła padłam na trawę. Zmęczona biegiem i bólem od uderzeń. Patrzyłam, jak na horyzoncie ucieka kocia sylwetka. Postanowiłam tu zostać, gdyż może tu wrócić. Po za tym, już się nie przydam, popilnuje chociaż granicy...
~ Ciekawe, jak innym poszło...
Wynagrodzenie: 75pkt. doświadczenia
Level Up! 0 -> 1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz