Stąpając lekko po ziemi, niczym motyl, brnąłem przez poszycie leśne. Sierść na moim brzuchu lekko szurała o wilgotną glebę. Bez drgnięcia zbliżałem się do celu. Moje uszy stały na baczność, a oczy szukały najbliższej drogi do ofiary. Znalazłem ją. Skupiłem się tylko na niej. Nic innego, uciszyłem nawet szum wiatru. Nadszedł ten moment. Napiąłem mięśnie tylnych kończyn i mocno wybiłem się w powietrze. W ułamku sekundy chwyciłem za głowę króliki i silnych uderzeniem przybiłem ją do ziemi. Zwierzę jeszcze przez chwilę próbowała się wyrwać, ale w wyniku uszkodzenia mózgu przestało się ruszać. Serce przestało bić, a ciało zrobiło się zimne.
***
Najadłem się do syta. Po oblizaniu pyska, rozciągnąłem się. Słońce zakrywały chmury, a to nie był za dobry znak. Uznałem, że jak najszybciej muszę wrócić do Plemienia. Znajdowałem się w lesie, poniżej gór. Daleko zaciągnął mnie zapach zwierzyny. Nie sądziłem oczywiście, że dobrze postąpiłem. Byłem zbyt zajęty.
Odciągnąłem gałązkę z liśćmi na bok. W dziurze pod nimi spoczywały trzy króliki. Ale jak zamierzałem to zabrać? Chwyciłem wszystkie trzy w pysk. Każdego za parę uszu. Były dość pulchne. Miałem przez to nadzieję, że Plemię się naje. Mimo, iż mamy wiosnę to zwierzyny w lesie, a co dopiero w górach, nie jest za dużo. Skierowałem się w górę. Stąpałem dość szybko z nadzieją, iż jak najszybciej dostanę się na tereny Plemienia.
***
Nie minęło parę chwil, a deszcz zaczął padać. Rzuciłem się w skutek tego biegiem. Naprawdę sprawnie przedostałem się przez las i już wyczułem zapachy wilków. Po drodze, niespodziewanie, rzuciła mi się w oczy sylwetka. Odwróciłem się o 90 stopni i poszedłem sprawdzić co to za sylwetka. Wychodząc zza skały wpadła na mnie wadera. Wypuściłem króliki z pyska w wyniku uderzenie. W pierwszej chwili nie poznałem postaci, ale po przyjrzeniu się jej zdołałem poznać moją Praktykantkę - Haru.
- Wszystko dobrze Haru? - Spytałem zmartwiony jej miną. Ta chyba również w pierwszym momencie mnie nie poznała.
- Tak... Chyba. Akfinaich? - Spytała.
- Tak. Coś Ci się stało? - Dodałem natychmiast po chwili ciszy.
- Myślę, że nie. A tobie?
- Mną się nie martw. Co robisz tak daleko od jaskiń w taką pogodę? - Miałem wrażenie, że nasz dialog opiera się na pytaniach.
- Właśnie zmierzałam w ich stronę.
- Rozumiem. Może przejdziesz się ze mną? Przy okazji zabierzemy uszatych.
- Usztych?
- Króliki. - Zaśmiałem się pod nosem. - To jak idziemy? - Powtórzyłem pytanie.
< Haruu? :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz