Przechadzała się poza terenami Plemienia. Nie należały one do
nikogo. A nie, jednak należały, do ludzi. Nie zważając na to stąpała
łapami po tej skażonej ziemi. Nagle w oddali zobaczyła ogniste coś, co
ruszało się na wszystkie strony. Postanowiła podejść.
Był to
kocur, o niespożytej energii sennej. Ma koszmar? Zapytała samą siebie.
Nachyliła głowę nad nim. Po chwili gwałtownie się obudził.
- Nie ma go? - Zapytał wystraszony.
-
Wszystko dobrze? - Zmartwiła się. Co z tego, że jest to kot. Do każdego
ma zawsze te same podejście: ,,Do puki ten ktoś nie robi mi krzywdy, ja
nie robię jemu".
Kocur o złotej sierści podniósł łapę na
Arashi. Ta lekko się cofnęła. Po chwili zaprzestał. Swoimi wielkimi,
równie złotymi oczyma wpatrywał się w zdezorientowaną waderę. Nie minęła
chwila, a na jego twarzy ukazał się strach.
- Zostaw mnie! - Odskoczył jarząc sierść i wyginając kręgosłup do góry.
- Ale ja nic ci nie robię. - Odpowiedziała spokojnie. Po chwili uspokoił się, nadal jednak przybierał pozycję opisaną wcześniej.
- Co się stało? - Postawiła łapę.
- To przez was! - Syknął na nią. Wilczyca była zmieszana. - Krwiożercze bestie!
-
Nie generalizuj. - Odpowiedziała lekko urażona tym określeniem. - Co
się stało? - Powtórzyła. Kot przestał się jeżyć i przybrał poważniejszy
wygląd, choć było widać, jak nim miota w środku.
- A co ty robisz na terenie kotów? - Rzucił.
- Tak się składa, że te ziemie nie należą do nikogo z nas. Tylko do ludzi.
- Jako to? - Spytał zakłopotany.
-
Nie jesteśmy w sumie daleko od naszych Plemion, ale i nie na ich
terenach. - Był zszokowany. Pewnie myślał sobie, jak tu się dostał, było
można to wyczytać z jego pyska. Arashi jak na złość usiadła obok kota i
czekała na reakcję.
- Doczekam się odpowiedzi? - Spytała ciepło.
< Rookie? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz