-Persefona albo Kora jak chcesz.- Odpowiedziałam lekko zdziwiona nagłą zmianą tematu.- A ty?
-Akfinaich.
-Możesz jeszcze raz?- Spytałam lekko rozbawiona.
-Akfinaich.- Cicho fuknął.
-Za Chiny nie wymówię tego imienia będziesz po prostu Akfi.
-Niech ci będzie.- Odparł.
-To co zaprowadzisz mnie do plemienia?- Spytałam wesołym głosem.
-Niech ci będzie.
Zaczął
iść krętymi ścieżkami w górę zbocza. Miałam czas, by mu się przyjrzeć. Z
wyglądu na pewno nie wyglądał na miłego, lecz z rozmowy mogłam
wywnioskować, że nie jest zbytnio agresywny i zły. Teren wokół mnie
robił się coraz bardziej surowy. Skały nabierały groźnego wyglądu, a
roślinność zrobiła się rzadsza. Słońce prażyło mocniej niż na dole,
jednak nadal sprawiało mi przyjemność. W powietrzu unosił się śpiew
różnorodnych ptaków. Szliśmy delektując się słońcem i ciszą, którą
samiec po chwili przerwał.
-Co ci się stało?
-Ale co?- Byłam lekko zdezorientowana.
-Na szyi, to zadrapanie.
-A, to. Walczyłam tylko o jedzenie z taką jedną. Nie była groźna.
-A czym to było?- Spytał zaciekawionym głosem nadal idąc przede mną.
-Puma.
-Nic groźnego? Żartujesz sobie?
-Dużo razy miałam z nimi do czynienia. Nic nadzwyczajnego, uwierz.
-Dobra. Kim chciałabyś być w naszym plemieniu?
-Chyba obrońcą. Jeśli macie taką rangę.
-Tak, mamy.
Reszta
droga minęła nam w ciszy. Tylko od czasu do czasu zadawaliśmy sobie
krótkie pytania. Po pewnym czasie zapach wilków się nasilił, a moim
oczom ukazało się parę z nich. Samiec poinformował mnie, że musimy iść
do przywódcy, żeby mnie przedstawić i dać zapytanie czy mogę zostać
członkiem plemienia. Tak jak powiedział, tak zrobiliśmy. Po chwili
staliśmy przed potężnym basiorem.
< Akfinaich? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz