Wczesnym rankiem, bynajmniej tak sądzę, obudziły mnie uderzające o kamienie krople wody. Po otworzeniu oczu nadal leżałem. Byłem zmęczony po wczorajszym biegu za królikami. Tamto polowanie nie zakończyło się sukcesem, nad czym ubolewałem. Z rozmyśleń wyrwało mnie głośne "Rookie!" tuż za moimi plecami. Miałem wrażenie, że właśnie ogłuchłem. Mimo to wstałem szybko i odwróciłem się w stronę krzyczącego kota. Przed sobą ujrzałem umięśnioną sylwetkę Władcy Plemienia, co nie ukrywając, trochę mnie zdziwiło.
- Wybacz Rookie, za tak nie miłe przywitanie, ale musimy ruszyć natychmiast. - Powiedział szybko Avier.
- Dlaczego? Co się dzieje? - Zadałem pytania zdziwiony.
- Jeden z kotów wyczuł zapach wilka. Daleko za granicą na naszym terenie. Ktoś musi to jak najszybciej sprawdzić. W przeciwnym razie możemy stracić wiele cennych zdobyczy, a tego rzecz jasna nie chcemy.
- Rozumiem, że to na mnie wypadło? - Kocur popatrzył na mnie z przymrużonymi oczami. Westchnąłem i machnąłem ogonem w jego stronę. Udałem się, nie rozciągnięty, w stronę wyjścia.
Trop, który zaprowadził mnie do niższych partii gór, prosto z linii granicznej, urwał się przy jednym z drzew. "Od kiedy wilki chodzą po drzewach?" - spytałem sam siebie w myślach. Spojrzałem w górę. Światło dzienne, nagle, przysłonił duży kształt. Sylwetka wilka spadła na mnie i przygniotła do ziemi. Zdezorientowany, próbowałem wyczołgać się spod ciężaru jednak było to ciężkie zadanie.
- Ey, ey! - Wykrzyczał piszczący głos. - Wyluzuj!
- Coś ty za jeden? Zejdź ze mnie! - Po chwili poczułem się wolny, ale plecy nadal bolały. Popatrzyłem w stronę "zamachowca". Przede mną stał mały wilk - prawdopodobnie szczeniak. "Jak to możliwe, że jest taki ciężki?" - spytałem sam siebie.
Po chwili zdenerwowania zdałem sobie sprawę z tego, iż jest to szczenie. Nie chciałem mu nic robić. Jednak jak tego uczynić, gdy Wilk wkroczy na terytorium Kotów?
- Skąd się tu wziąłeś? I... Co robiłeś na drzewie? - Młodziak popatrzył na mnie i skierował wzrok z ziemie. Jego oczy zrobiły się szklane. Uświadomiłem sobie, że jestem cały najeżony. Spróbowałem się zrelaksować. Usiadłem i owinąłem ogon wokół przednich łap.
- No? Słucham.
- Zgubiłam się. - Popatrzyła na mnie.
- Zgubiłam? - Powtórzyłem. Wygląda na to, iż była to wadera. - No dobrze. Odprowadzę Cię, ale ani słowa. Ruszaj się. - Samiczka stała jak osłupiała.
- Odprowadzisz? - Tym razem ona powtórzyła. Bała się.
- Tak. Nie mamy czasu. - Wstałem i skierowałem krok w stronę granicy. Trasa nie była długa. Przeszliśmy parędziesiąt stuknięć łap o ziemię w truchcie i już byliśmy na miejscu.
- Teraz uciekaj... I postaraj się więcej nie gubić. - Natychmiast się odwróciłem i pognałem w stronę rzeki. Za plecami słyszałem piszczące "dziękuję panie kocie". Uhh.
Po zdjęciu zapachu z siebie dzięki wodzie wróciłem do centrum. Dziś usprawiedliwiam sobie pomoc wilku tym, iż było to tylko szczenię. Niestety zostanie mi to na sumieniu, gdy kiedyś tej młodej waderze przyjdzie zabić mojego przyjaciela...
- Ey, ey! - Wykrzyczał piszczący głos. - Wyluzuj!
- Coś ty za jeden? Zejdź ze mnie! - Po chwili poczułem się wolny, ale plecy nadal bolały. Popatrzyłem w stronę "zamachowca". Przede mną stał mały wilk - prawdopodobnie szczeniak. "Jak to możliwe, że jest taki ciężki?" - spytałem sam siebie.
Po chwili zdenerwowania zdałem sobie sprawę z tego, iż jest to szczenie. Nie chciałem mu nic robić. Jednak jak tego uczynić, gdy Wilk wkroczy na terytorium Kotów?
- Skąd się tu wziąłeś? I... Co robiłeś na drzewie? - Młodziak popatrzył na mnie i skierował wzrok z ziemie. Jego oczy zrobiły się szklane. Uświadomiłem sobie, że jestem cały najeżony. Spróbowałem się zrelaksować. Usiadłem i owinąłem ogon wokół przednich łap.
- No? Słucham.
- Zgubiłam się. - Popatrzyła na mnie.
- Zgubiłam? - Powtórzyłem. Wygląda na to, iż była to wadera. - No dobrze. Odprowadzę Cię, ale ani słowa. Ruszaj się. - Samiczka stała jak osłupiała.
- Odprowadzisz? - Tym razem ona powtórzyła. Bała się.
- Tak. Nie mamy czasu. - Wstałem i skierowałem krok w stronę granicy. Trasa nie była długa. Przeszliśmy parędziesiąt stuknięć łap o ziemię w truchcie i już byliśmy na miejscu.
- Teraz uciekaj... I postaraj się więcej nie gubić. - Natychmiast się odwróciłem i pognałem w stronę rzeki. Za plecami słyszałem piszczące "dziękuję panie kocie". Uhh.
Po zdjęciu zapachu z siebie dzięki wodzie wróciłem do centrum. Dziś usprawiedliwiam sobie pomoc wilku tym, iż było to tylko szczenię. Niestety zostanie mi to na sumieniu, gdy kiedyś tej młodej waderze przyjdzie zabić mojego przyjaciela...
Wynagrodzenie: 75pkt. doświadczenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz